Nie znam żadnego niegodnego słowa, które wypowiedziałem pod adresem mojego poprzednika [sic! - czepiec]. To, co robi pan Jarosław Kaczyński, to błąd. On po prostu uniemożliwia współpracę w sprawach istotnych dla państwa, przy powoływaniu się na niewypowiedziane opinie o Lechu Kaczyńskim. (…) Słowa, którymi szermuje pan Jarosław Kaczyński, odnoszące się do słynnego, na szczęście nieudanego, zamachu na polskiego prezydenta w Gruzji, były podyktowane troską o pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i były adresowane jako zarzut – ale do prezydenta Gruzji.
Wot zagwozdka.
Jak już zwrócili uwagę portal wpolityce.pl (za którym cytuję) czy Jacek Korabita Kowalski, trudno byłoby zrozumieć, po co teraz uzasadniać w ten sposób cytat, który - jak cały czas się nam przypomina - brzmiał "jaka wizyta, taki zamach", a nie "jaki prezydent, taki zamach". Pamiętam, z jakim świętym oburzeniem unosiła się na ten temat chociażby redaktor Wielowieyska z GW w artykule "Jacy polemiści, taki cytat". Ponoć i redaktor Leski na salonie24 wielokrotnie pienił się na ten temat pod rozmaitymi wpisami, ale nie jestem szczególnie zainteresowany brodzeniem w jego komentarzach - jak ktoś ma link, może wrzucić pod spodem. I istotnie, słowa o "wizycie", a nie o "prezydencie" padają we fragmencie nagrania z "Sygnałów dnia", które można usłyszeć chociażby na YouTube, oraz we wszystkich relacjach nt. tamtej audycji. Jarosław Kaczyński już wcześniej cytował to zdanie w postaci "jaka wizyta, taki zamach", a w wywiadzie dla "Rz" w ogóle go nie cytował; powiedział jedynie
Nie wydaję sądów co do śledztw i kwestii podlegających wymiarowi sprawiedliwości, mówię o odpowiedzialności moralnej. (...) Dlaczego Komorowski, który po incydencie w Gruzji drwił, bił w respekt wobec prezydenta i zachęcał do dalszych działań, ma nie odpowiadać?
Dlaczego więc teraz, skrobią się w głowie komentatorzy, Drogi Bronisław II znienacka postanowił ogłosić, że chciał skrytykować nie jedynie organizację wizyty (zresztą w formie, która tak czy siak była skandaliczna i tu czy ówdzie na Zachodzie mogłaby zakończyć karierę tak wysoko postawionego polityka), ale jednak bezpośrednio obrazić prezydenta - tylko że nie miał być to Lech Kaczyński, a wciąż żyjący prezydent państwa, które do niedawno miało z Polską najlepsze możliwe stosunki?
Otóż owi komentatorzy nie zdają sobie sprawy, że umiłowany Pierwszy Sołtys (copyright by red. Piotr Semka) mówi dokładnie to samo od dawna i wcale słów o "prezydencie" się nie wypiera. Oto stosowne fragmenty wywiadu, który redaktor Olejnik przeprowadziła z (wtedy) marszałkiem Komorowskim trzeciego lutego, na ponad dwa miesiące przed Smoleńskiem - dokładnie wtedy, kiedy Putin zapraszał Tuska do Katynia [cytuję za stroną Radia Zet i nie poprawiam - literówki są ich]:
Monika Olejnik: Czy nie żałuje pan swoich słów, kiedy pan powiedział o prezydenckim Kaczyńskim - taki zamach, jaki prezydent.
Bronisław Komorowski: Ja to powiedziałem o prezydencie Gruzji, chciałem zwrócić uwagę, o prezydenckie Gruzji, bo to...
Monika Olejnik: A, o prezydencie Gruzji, nie o Lechu Kaczyńskim, tak?
Bronisław Komorowski: No oczywiście, że tak. (...)
Monika Olejnik: Musimy jeszcze wyjaśnić tę sprawę zamachu, bo to jest strasznie ważne, wtedy jak pan powiedział, że „taki zamach, jak i prezydent” to brzmiało tak, że prezydent słaby, więc zamach był słaby. Teraz pan mówi, że chodziło panu o prezydenta Gruzji...
Bronisław Komorowski: Ale oczywiście, to były słowa...
Monika Olejnik: ... to znaczy, że gdyby to był mocny prezydent to by lepszy zamach przygotował?
Nie mam pojęcia, dlaczego po Smoleńsku nie odgrzebano tej rozmowy (o ile wiem) i nie zaczęto przy niej dłubać. Bo powyższy fragment jest co najmniej z kilku powodów zdumiewający.
Po pierwsze: redaktor Olejnik, Dziennikarz Roku 1998, w rozmowie z samym Komorowskim dwukrotnie cytuje zdanie "taki zamach, jaki prezydent". Jest to wypowiedź zupełnie inna niż "jaka wizyta, taki zamach" - oprócz zmiany "wizyty" na "prezydenta", nie zgadza się nawet porządek słów. Nie ma mowy o przejęzyczeniu asa dziennikarstwa salonowego, ponieważ dwukrotnie cytuje dokładnie to samo, wraca do tego zdania, podkreśla że jest strasznie ważne i domaga się egzegezy.
Czy oprócz wypowiedzi Bronisława Komorowskiego dla "Sygnałów dnia" istnieje jakaś inna, która zawiera zdanie "taki zamach, jaki prezydent"?
Wydaje się to wcale prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że Drogi Bronisław II ma niejaką tendencję do powtarzania w kółko tych samych albo podobnie brzmiących zdań. Najłagodniej mówiąc, nie jest człowiekiem, któremu wymyślanie nowych sformułowań czy uzasadnień przychodziłoby z łatwością. Tu i ówdzie, jako źródło "jaka wizyta, taki zamach" widzę nie "Sygnały dnia" w jedynce, ale Radio Wrocław. Ktoś ma nagranie obu tych wypowiedzi dla porównania? Czy w listopadzie 2009 Bronisław Komorowski prezentował swoje światłe myśli nt. gruzińskiej wizyty gdzieś jeszcze?
Natomiast jeżeli zdanie "taki zamach, jaki prezydent" nigdy nie padło, za (celowe?) dwukrotne zdezinformowanie opinii publicznej co do faktycznego kształtu tej wypowiedzi odpowiada Monika Olejnik z samym Bronisławem Komorowskim, który ani razu nie przeczy, że to powiedział - uzasadnia natomiast dwukrotnie, tak samo jak teraz, że chodziło mu o prezydenta Saakaszwilego. Oznacza to, że za cytat w takiej właśnie postaci tak czy siak bierze na siebie pełną odpowiedzialność.
Czy po tamtym wywiadzie biuro prasowe ówczesnego marszałka, Radio Zet albo ktokolwiek inny opublikowały jakieś sprostowanie?
Ale jest w tym wszystkim jeszcze jeden aspekt i on fascynuje mnie bodaj najbardziej.
Otóż jeżeli 3 lutego 2010 1) redaktor Olejnik zarzuciła Bronisławowi Komorowskiemu, że powiedział "taki zamach, jaki prezydent", a 2) największa chluba Budy Ruskiej odrzekła na to "ja to mówiłem o prezydencie Gruzji", to - jak dziennikarka zupełnie słusznie zauważyła - język polski dopuszcza tylko jedną interpretację takiej wymiany zdań.
Otóż na ponad dwa miesiące przed katastrofą smoleńską Bronisław Komorowski wypowiedział zdanie, z którego logicznie wynika, że miarą klasy przywódcy obcego państwa jest zdolność do skutecznego zorganizowania zamachu na Lecha Kaczyńskiego.
Co więcej, obecnie wrócił do tej myśli tłumacząc dziennikarzom, dlaczego Jarosław Kaczyński nie powinien czuć się na niego obrażony.
PS. Zapowiadałem stałe polecanki z "Naszego Dziennika". Dzisiaj informacje o przypisaniu przez polski kontrwywiad katyńskiej wizycie prezydenta Kaczyńskiego wyższego stopień zagrożenia niż o trzy dni wcześniejszej wizycie prezydenta Tuska - w związku z rozpoznaniem "zagrożenia inwigilacją rosyjskich służb specjalnych" oraz o śmierci Jana Klusika, byłego działacza podziemia i obrońcy krzyża, kopniętego na Krakowskim Przedmieściu przez chuligana w klatkę piersiową.
Tym razem jednak chciałbym również dorzucić polecankę z bloga Toyaha. Wiem, że wielu ciągle go czyta, ale chyba nie tak dużo osób jak powinno - w końcu to nieprzypadkowo bloger roku 2009. Dzisiaj duży hit - rozmowa z człowiekiem, który miał wątpliwą przyjemność obserwować bezpośrednio, jak naprawdę była prowadzona kampania Jarosława Kaczyńskiego.
No comments:
Post a Comment