Saturday 18 September 2010

A więc tego się boicie, ptaszyny?

Wiele działo się w ostatnich dniach - od krzyża do Zakajewa - ale podzielam opinię z piątkowego wpisu Aleksandra Ściosa, że wszystko to są rzeczy drugorzędne w porównaniu z umową gazową. Nic tak bardzo jak ona nie zadecyduje o suwerenności Polski, obecnej i przyszłej.
I właśnie dlatego wrócę do artykułu sprzed tygodnia, w którym jedna rzecz osobliwie przykuła moją uwagę. Rozpocznijmy od przypomnienia faktów, które - mam nadzieję - w opozycyjnej blogosferze są już powszechnie znane:

Lech Kaczyński od początku interesował się umową gazową. Powołał w tym celu także Zespół ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP. Eksperci w nim zasiadający przedstawili mu raport, który miał dać prezydentowi argumenty w rozmowach z rządem na temat kształtu kontraktu gazowego czy też w podnoszeniu kwestii gazowych na forum instytucji unijnych.
Dokument przekazany Lechowi Kaczyńskiemu, znany jako raport Naimskiego, był miażdżący dla rządu PO - PSL. 26 marca br. w Belwederze odbyło się spotkanie ekspertów poświęcone kwestiom gazowym, które wywołało olbrzymie oburzenie rządu. Główny wniosek płynący z przedstawionego wówczas raportu był bowiem taki, iż nieprawdą są słowa wiceministra Waldemara Pawlaka, jakoby poza Gazpromem Polska nie miała alternatywy dla dostaw gazu. - Mój raport prezydent Kaczyński odebrał jako bicie na alarm - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Piotr Naimski, były wiceminister gospodarki i członek Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego. - W dalszym ciągu ta kwestia dostaw gazu jest niezałatwiona i grozi nam, że zakończy się w sposób bardzo dla nas niekorzystny - dodaje. Takiego samego zdania jest Janusz Kowalski, także członek prezydenckiego zespołu.
Raport Naimskiego jasno mówi, że w rozmowach gazowych z Rosją przegrywamy na wszystkich siedmiu płaszczyznach negocjacji. Polska zgodziła się np. na osłabienie swojej pozycji w organach zarządzających polsko-rosyjską spółką EuRoPol Gaz. Wielką porażką było też dobrowolne zrzeczenie się przez EuRoPol Gaz egzekucji od Gazpromu roszczeń za tranzyt gazu w 2006 roku, w wysokości 25 mln dolarów, które rosyjskiej spółce nakazał zapłacić moskiewski sąd arbitrażowy (faktyczne długi Gazpromu były kilka razy wyższe). W konsekwencji tego straciliśmy także możliwość ubiegania się o wypłacenie przez Gazprom kolejnych, większych już roszczeń, tym razem za lata 2007-2009. Polscy akcjonariusze zgodzili się także na drastyczne obniżenie zysku netto spółki EuRoPol Gaz do 21 mln zł i przez to podatku płaconego do budżetu. Ale przede wszystkim Gazprom utrzymał także pozycję monopolisty w dostawach dla PGNiG aż do 2037 roku. Naimski podkreślał w swoim raporcie, że wyszliśmy naprzeciw strategicznym, długofalowym interesom Gazpromu, nie zabezpieczając interesu naszego państwa.Największy paradoks polega na tym, że to Komisja Europejska występuje w naszym interesie, a nie rząd, który odpowiada za ten stan rzeczy. - Nasz rząd występuje nie wiadomo w czyim interesie, ale na pewno nie w polskim - zaznacza Piotr Naimski. Dodaje, że prezydent Kaczyński prowadził korespondencję w tej sprawie z rządem, jednak bez rezultatu. - Tak więc stanowisko prezydenta było doskonale znane rządowi - mówi. Prezydent nie miał formalnych możliwości zablokowania tych szalenie niekorzystnych dla Polski umów z Gazpromem, bo "umowa jamalska jest umową rządową i to rząd jest w tym przypadku organem decydującym". Co prawda była swego czasu rozważana kwestia, czy - z racji tego, iż jest to umowa międzynarodowa - nie powinna ona podlegać ratyfikacji w Sejmie. Gdyby tak się stało, byłaby to ustawa ratyfikacyjna i podpisać musiałby ją prezydent. Jednak większość ekspertów rządowych stwierdziła, że ta umowa nie kwalifikuje się do trybu ratyfikacji sejmowej. - Tak więc decyzją tą głos decydujący to jest głos rządu i spółki, która kontrakt podpisuje - zaznacza Naimski.
Mimo to po zapoznaniu się z raportem Lech Kaczyński zastanawiał się nad prawnymi możliwościami zablokowania umów z Gazpromem. Działania te przerwała jednak jego dramatyczna śmierć 10 kwietnia pod Smoleńskiem, dokąd udawał się na uroczyste obchody upamiętniające polskich żołnierzy pomordowanych w Katyniu.

Cóż więc zaskoczyło mnie w tym artykule? Otóż była to wyrażona na samym końcu sugestia osoby jak najbardziej fachowej:

W opinii inż. Witolda Michałowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika "Rurociągi" (autora wielu książek i artykułów poświęconych kwestiom gazowym), jeśli nie prezydent i nie premier, sprawę tego - jak to określa - "największego przekrętu stulecia" mogą ruszyć jeszcze chociażby związki zawodowe, "ogłaszając pogotowie strajkowe na wszystkich pięciu tłoczniach gazu, przez które gaz płynie z Syberii do Niemiec". - Gdyby ci ludzie zatknęli biało-czerwone flagi na tłoczniach tuż przy granicy i ogłosili pogotowie strajkowe do momentu uiszczenia przez Gazprom opłaty za tranzyt gazu, rząd musiałby zająć w tej sprawie stanowisko - mówi inż. Michałowski. Jak dodaje, rzecz rozgrywa się o niewyobrażalną sumę co najmniej 1,5 mld USD rocznie.

Być może jest to tylko wyraz desperacji.

Ale stawia to w nowym świetle rozgrywającą się właśnie bitwę o "Solidarność"  - tę dawną i tę współczesną - oraz o zastąpienie niepokornego Śniadka potulnym Dudą. Wcześniej wskazywałem dwie przyczyny, powiązane zresztą ze sobą:
  • polityka historyczna i wojna o mit założycielski
  • pacyfikacja głównej (obok PiS-u) siły, wokół której mogłoby się skoncentrować społeczne niezadowolenie
 Teraz widzę, że Władza Miłości ma jeszcze bardziej bezpośrednią przyczynę, aby niespacyfikowanej "Solidarności" się obawiać. Jeśli słowa redaktora naczelnego "Rurociągów" są prawdziwe, ciągle może ona realnie przeszkodzić w realizacji największego przekrętu, do którego Władzę Miłości zobowiązano. Przekrętu, którego stawką, bez żadnej przesady, jest suwerenność kraju.

Po raz kolejny okazuje się, że - tak jak w latach 1980-1981 i tak jak pod koniec lat osiemdziesiątych - bitwa o "Solidarność" jest bitwą o Polskę. Poprzednie dwie przegrano. Na trzecią porażkę pozwolić sobie nie można.

Panie Januszu! Niech Pan nie pozwoli się odsunąć tak, jak odsunięto Walentynowicz, Gwiazdów, Wyszkowskiego, Kołodzieja...

Panie Januszu! Niech Pan posłucha sugestii inżyniera Michałowskiego. "Solidarność" jest chyba rzeczywiście jedyną pozostałą siłą zdolną podjąć realną walkę w tej sprawie.

Panie Januszu! Niech Pan pokaże cojones. Pokazał je Pan już co najmniej dwa razy w tym roku. Teraz pora na raz trzeci i najważniejszy.


    No comments:

    Post a Comment