najpierw ważny wpis, do którego się odnoszę:
http://hekatonchejres.salon24.pl/188677,mapa-pytan
na poniższej liście umieszczam tylko pytania, których w chwili obecnej (1 czerwca nad ranem) nie zadał sam Rolex - chyba że przeoczyłem. Ponieważ mam zamiar poinformować go o tej liście, niewykluczone, że później się znajdą i u niego.
- Czy wyjaśniono awarię układu sterowania Tu-154 w Mongolii 2008 i awarię autopilota na Haiti w 2010 - ta ostatnia już po remoncie w zakładach w Samarze? Dlaczego pomimo dość osobliwej historii rządowej tutki w tym zakresie zapewniano nas o jej doskonałym stanie technicznym i praktycznej niezawodności? Dlaczego rosyjscy oficjele i tamtejsze relacje medialne wykluczyły awarię już 10 kwietnia? Jak dzisiaj wiemy już na pewno, kluczowe elementy kokpitu, układu sterowania i całego samolotu nie zostały wtedy odnalezione - niektóre zostały znalezione przez Polaków miesiąc później, niektóre zapewne walają się pod Smoleńskiem do dziś.
- Jak to możliwe, że ostatni remont prezydenckiego samolotu był spowodowany faktem, że "rosyjski system łączności satelitarnej zakłócał mu elektronikę nawigacyjną"? Przypomnę, co wtedy pisał o tym Stary Wiarus: "Urządzenia łączności satelitarnej ma od wielu lat na pokładzie, jako seryjne wyposażenie, każdy współczesny duży samolot pasażerski. Jakoś nikomu poza Polakami te urządzenia nie zakłócają wyposażenia nawigacyjnego." Zachęcam do lektury całego wpisu i stawiania dalszych pytań nim inspirowanych: http://staryw.blogspot.com/2008/03/rzomowa-sponsorowana.html
- Czy na lotnisku smoleńskim był obecny polski attaché wojskowy w Rosji? Pytał o to chociażby Antoni Macierewicz. Jego obecność przy przyjeździe zwierzchnika Sił Zbrojnych i niemal całego Sztabu Generalnego powinna być oczywistością
- Czy gen. Petelicki słusznie twierdził, że żelazną zasadą w NATO jest, że taka delegacja jak ta do Smoleńska musi lecieć czterema samolotami (dla krajów biedniejszych trzy)? Kto odpowiada w Polsce odpowiada za przestrzeganie tych standardów? Czy po czymś takim ktokolwiek będzie nasz kraj traktował poważnie jako członka NATO?
- Generał Petelicki twierdził również, że NATO-wskim standardem jest zabezpieczenie przez służby kraju macierzystego delegacji co najmniej dwóch lotnisk zapasowych i fizyczna obecność przedstawicieli tychże służb na obu lotniskach. Pytania jak wyżej.
- Dlaczego z prezydentem nie leciał ani szef BOR-u Janicki, ani Janusz Murasicki, który na stanowisku szefa prezydenckiej ochrony zastąpił usuniętego wbrew woli Lecha Kaczyńskiego pułkownika Olszowca?
- Dlaczego generał Janicki bez przerwy powtarza, że zabezpieczenie lotnisk zapasowych należało do strony rosyjskiej, jeśli jednocześnie słyszymy, że strona rosyjska traktowała tę wizytę jako prywatną?
- Czy prawdą jest, że przy lądowaniu głowy państwa standardowo prosi się państwo-gospodarza o pozwolenie na obecność na wieży kontrolera z państwa gości? Jeśli tak, dlaczego strona polska o to nie wystąpiła?
- Czy drugi pilot rzeczywiście wydał na wysokości 80 metrów komendę "Odchodzimy"? Czy to prawda, że na pół minuty przed wypadkiem kpt. Protasiuk miał wyraźnie powiedzieć "Nie siadamy"?
- Czy komunikat EGPWS brzmiał rzeczywiście "Terrain ahead! Pull up!" czy też, wbrew twierdzeniom Rosjan, "Don't sink!"?
- Czy poseł Halicki dokładnie opisał przebieg rozmowy, która miała mieć miejsce o 9:30 10 kwietnia pomiędzy nim a przewodniczącym komisji SZ Kosaczowem? Według tej relacji, Kosaczow miał do niego zadzwonić z pytaniem - cytuję -"Dear Andrzej, what can we do together?" Zwracam uwagę - nie "...for you", nie ma żadnych kondolencji, wyrazów szoku pomimo tego, że wrak samolotu jeszcze dymi, zwłoki ofiar są jeszcze ciepłe, w Polsce i na świecie nie wszyscy słyszeli o tym, co się stało, a kto słyszał, i tak nie mógł uwierzyć. Sformułowanie takie, jakby Kosaczow chciał z nim ubić interes. Prawdę mówiąc, kiedy przeczytałem je po raz pierwszy, jego cynizm poraził mnie do tego stopnia, że uznałem to za jakąś kaczkę dziennikarską - ale powtarzało się w rozmaitych relacjach, a Halicki mówił o nim z wyraźnym zachwytem.
- Prawdziwym lub domniemanym świadkiem katastrofy niewymienionym przez Rolexa jest Siergiej Wandierow. Na portalach fakt.pl i dziennik.pl można było znaleźć jego relację, która brzmiała następująco:
Do tragedii tej doszło przed moim domem" - opowiada reporterom "Fakt.pl" Siergiej Wandierow
Czy polscy prokuratorzy podjęli próbę dotarcia do tego świadka? Czy jego relacja nie jest trudna do pogodzenia z co najmniej kilkoma oficjalnie lansowanymi tezami? Co to znaczy, że "dosłownie na ułamek sekundy nad lasem zawisła grobowa cisza" - samolot nagle stracił ciąg w silnikach?
Nagle usłyszałem straszny huk. Na zamglonym niebie pojawił się samolot. Samolot jak samolot – pomyślałem. Mieszkając kilkaset metrów od lotniska do takiego widoku można się przyzwyczaić. Jedno mnie jednak zdziwiło – w pewnej chwili ten huk po prostu zamarł.
Dosłownie na ułamek sekundy nad lasem zawisła grobowa cisza. Odwróciłem głowę i zobaczyłem spadający samolot. Nogi się pode mną ugięły. Po chwili rozległ się okropny huk i wśród drzew pojawiła się łuna ognia. - Dlaczego "rekonstrukcji" samolotu dokonywano na gołym powietrzu? Jaka jest wartość takiej procedury? Czy w wypadku jakiejkolwiek słynnej katastrofy po podjęciu decyzji o rekonstrukcji prowadzono ją w podobny sposób? Jeśli już na taką "rekonstrukcję" się zdecydowano, dlaczego przynajmniej nie ogrodzono terenu katastrofy, nie mówiąc już o w miarę rzetelnej próbie wyzbierania tego, co z samolotu zostało? Czy taką "rekonstrukcję" należy uznać za próbę zachowania śladów, czy raczej za ich zacieranie?
- Dlaczego identyfikacja zwłok pilotów i pozostałych mundurowych trwała najdłużej, pomimo tego, że właśnie te zwłoki powinny być najłatwiejsze do zidentyfikowania - z uwagi na mundury właśnie? I - nawiasem mówiąc - jak ten osobliwie długi czas identyfikacji pogodzić z sławetnymi zeznaniami Łosiewa, który miał rzekomo widzieć rozbity kokpit ze zwłokami pilotów przypiętymi pasami?
- I czy, jak pytał Stary Wiarus, piloci mieli na twarzach maski tlenowe?
- Czy to prawda, że - jak pisał Jan Pawlicki - Ił-62 "Kościuszko" miał identyczny rejestrator głosowy co prezydencka tutka, a protokół z badań został upubliczniony już dwa tygodnie po tamtym wypadku? Dlaczego przez pierwsze dziesięć dni po katastrofie polscy oficjele zapewniali nas, że odczyty czarnych skrzynek - lub nawet same skrzynki - dostaniemy z Moskwy w ciągu dosłownie kilku dni?
- Czy to prawda, że istnieje film z kabiny pilotów? Kto nim dysponuje? Czy w kabinie była zamontowana kamera? Czy ją odnaleziono?
- Czy to prawda, że miejsce katastrofy zostało zrównane buldożerami? Były jakieś precedensy o porównywalnym znaczeniu - i to w czasie, kiedy jeszcze toczyło się śledztwo i ciągle znajdowano szczątki samolotu i ofiar?
- Czy prawdziwe były doniesienia, że przebieg lotu był nagrywany również przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego? Co dokładnie SKW mogła nagrać? Co się stało z tymi nagraniami?
- Oficjalnie informowano o dwóch dodatkowych ciałach znalezionych na miejscu katastrofy. Co się z nimi stało? Zidentyfikowano je w końcu? Dlaczego ten wątek zniknął?
- Czy polski rząd uważa za normalne, że prokurator Czajka prowadzący śledztwo ze strony rosyjskiej to ta sama osoba, która z woli Putina nadzorowała śledztwo w sprawach Chodorkowskiego, Politkowskiej i Litwinienki?
- Czy prawdą jest, że od trzeciej dekady kwietnia - po powrocie pułkownika Rzepy z Moskwy - polscy prokuratorzy przestali uczestniczyć w przesłuchaniach świadków na miejscu?
- Dlaczego pułkownik Rzepa stanowczo dementował informacje "Dziennika Gazety Prawnej", że:
W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu"
twierdząc że
Czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi., do którego - jak mówił rzecznik Prokuratury - nie mógł dotrzeć dźwięk z kabiny pasażerskiej. Płk Zbigniew Rzepa dodał, że "w Moskwie pracuje tylko jeden prokurator wojskowy, który nie mógł ujawnić "Dziennikowi Gazecie "Prawnej" tych nieprawdziwych informacji".
skoro jak wynikało z jego własnego wywiadu dla Bogdana Zalewskiego z RMF FM, to właśnie on był tym prokuratorem, który odsłuchiwał nagrania ze strony polskiej, a jak poinformował minister Miller w maju, z nagrań wynika, że drzwi do kokpitu były otwarte?
- Dlaczego na redakcję Gazety Polskiej prokuratura wojskowa nasłała żandarmerię domagając się wydania znalezisk z miejsca katastrofy, jeśli klika dni później ta sama prokuratura (bezskutecznie) domagała się od sądu wojskowego zgody na spalenie tychże jako stanowiących "zagrożenie epidemiologiczne"?
- Czy następujący passus z "Gazety Polskiej" oparty jest na faktach? Czy znajdują się w nim jakiekolwiek przekłamania?
Przypomnijmy, że w 1988 r. na francuskim lotnisku w Habsheim rozbił się podczas pokazowego lotu Airbus A-320 (zginęły trzy osoby) – wprowadzony właśnie do komercyjnego użytku samolot pasażerski, mający zawojować globalny rynek. Pilot, któremu udało się przeżyć, twierdził, że katastrofę spowodowały usterki maszyny, m.in. błędne wskazania wysokościomierza (załoga myślała, że jest znacznie wyżej) i awaria sterów. Z czarnych skrzynek wynikało jednak, iż odpowiedzialność za rozbicie się airbusa ponosi załoga, która leciała zbyt nisko i za późno
Jaka z punktu widzenia zachodnich ekspertów jest wartość kopii z czarnych skrzynek sporządzonej po ponad półtora miesiąca laboratoryjnej obróbki tychże?
zwiększyła ciąg silników. Taki też był wydźwięk oficjalnego raportu rządowego, którego twórcy za wszelką cenę chcieli zapobiec załamaniu się produkcji i sprzedaży samolotów airbusa (przypomnijmy, że to państwowy koncern). Warto dodać, że według francuskiego prawa obowiązek zabezpieczenia rejestratorów spoczywał bowiem na policji, tymczasem
przejęła ona skrzynki od urzędników lotnictwa cywilnego... 10 dni po katastrofie.
Dopiero po niezależnym zbadaniu nośników (oryginałów, a nie kopii!) – dokonanym pod naciskiem tamtejszych zwolenników „teorii spiskowych” – okazało się, że rejestratory feralnego airbusa zostały naruszone (lub wręcz podmienione): brakowało kilka sekund zapisu, a część parametrów (m.in. dane lotu i – uwaga – rozmowy załogi w kokpicie) nie była zsynchronizowana. Czy dlatego premier Putin tak konsekwentnie odmawia wydania nam czarnych skrzynek z prezydenckiego samolotu?
Na razie starczy.
No comments:
Post a Comment