Sąd wojskowy nie zgodził się na żądanie polskich prokuratorów, którzy chcieli, by zniszczono niektóre osobiste rzeczy należące do ofiar katastrofy Tu-154 - dowiedział się portal tvn24.pl.
(...)
Wniosek o wydanie zgody na "zarządzenie zniszczenia" wybranych przedmiotów znalezionych na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu wpłynął do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie w ubiegłym tygodniu. - Sąd zajął się nim na piątkowym posiedzeniu i wniosek odrzucił - relacjonuje pułkownik Korkus. Jak tłumaczy rzecznik Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, prokuratorzy prowadzący postępowanie powoływali się na artykuł 232a Kodeksu Postępowania Karnego.
W paragrafie 2. mówi on, że sąd może zarządzić zniszczenie w całości lub w części przedmiotów jeśli byłoby to "połączone z niewspółmiernymi kosztami lub stanowiło źródło zagrożenia dla bezpieczeństwa powszechnego". Właśnie na ten drugi argument wskazywali w swoim wniosku prokuratorzy. - Uznaliśmy, że przesłanki z art. 232a w tym przypadku nie zachodzą, pomimo, że do wniosku dołączona była fachowa opinia, która potwierdzała stanowisko o zagrożeniu epidemiologicznym - dodaje pułkownik Korkus.
(...)
- Takiego zagrożenia z całą pewnością nie było. Tym samolotem podróżowały osoby zdrowe, a nie cierpiące na jakieś choroby zakaźne. Nawet gdyby tak zresztą było, to stwarzać zagrożenie epidemiologiczne mogłyby ewentualnie ciała ofiar, a nie ich rzeczy - ocenia w rozmowie z tvn24.pl Dariusz Rudaś, Powiatowy Inspektor Sanitarny m.st. Warszawy.
- Ten przepis służy zapobieżeniu epidemii. Zdumiewa mnie decyzja wojskowych prokuratorów i całkowicie zgadzam się z decyzją sądu - dodaje karnista prof. Piotr Kruszyński.
Czy krewni ofiar wiedzieli o planach śledczych? Ci, z którymi rozmawialiśmy, nie. - Ja dostałam wprawdzie wiele rzeczy ojca i zgodziłam się na spalenie jego ubrań. Ale ten wniosek jest dla mnie niedopuszczalny i absurdalny - mówi nam Małgorzata Wassermann. Jedną z osób, które od początku domagały się wydania ubrań była Beata Gosiewska, żona byłego wicepremiera i posła PiS.
Tym się zajmuje polska prokuratura wojskowa? Niszczeniem śladów pozostałych po katastrofie i potencjalnych dowodów rzeczowych? Z uzasadnieniem tak dyletanckim, że protestuje Powiatowy Inspektor Sanitarny, a ich własny sąd wojskowy wyrzuca je od razu do kosza?
Jaka to zaraza, zdaniem prokuratorów, może wypełznąć z ubrań i rzeczy ofiar?
I to wszystko kilka dni po tym, jak Żandarmeria Wojskowa przyszła do redakcji "Gazety Polskiej" po przedmioty znalezione w Smoleńsku. Teraz wiemy, o co chodziło - żandarmeria zwalczała zagrożenie epidemiologiczne.
Poprzedni szef ABW i prokurator Prokuratory Krajowej kilka dni temu o Krzysztofie Parulskim, naczelnym prokuratorze wojskowym:
Mam najgorsze zdanie o jego kompetencjach. Wiedząc, jakie stosunki tam panują, mogę powiedzieć, że ten człowiek sobie nie poradzi.
Jak widać, prokurator Parulski postanowił udowodnić fałszywość tych słów w sposób wręcz ostentacyjny. Radzi sobie chłopak i myśli o wszystkim - szczególnie o zagrożeniu epidemiologicznym.
********************************************
A dla tych, którzy zapomnieli, kim jest nadzorujący śledztwo po stronie rosyjskiej prokurator Czajka - doskonałe przypomnienie w "Rz". Stefan Hambura, adwokat z Berlina, przypomina mianowicie, że Jurij Czajka osobiście nadzorował/nadzoruje:
- kolejne śledztwo w sprawie Michaiła Chodorkowskiego, siedzącego już w kolonii karnej na Syberii. W czasie pierwszego śledztwa był ministrem sprawiedliwości
- śledztwo w sprawie zabójstwa Anny Politkowskiej
- śledztwo w sprawie zabójstwa Aleksandra Litwinienki
Poprzedni szef ABW i prokurator Prokuratory Krajowej kilka dni temu o Juriju Czajce:
Poznałem pana Czajkę i wiele by można powiedzieć, ale że to są przyjaciele Polski, to bym sobie nie pozwolił na takie stwierdzenie.
Jest to, oczywiście, kolejna potwarz prokuratora Święczkowskiego. Człowiek, który z polecenia Putina zajmował się Chodorkowskim, Politkowską i Litwinienką, jest w sprawie Smoleńska właściwą osobą na właściwym miejscu.
No comments:
Post a Comment