Tymczasem rosyjska prasa publikuje niepokojące informacje na temat przebiegu śledztwa. Jak sugeruje tygodnik "Żyzń", śledczy zakończyli już badania szczątków samolotu i są one im już niepotrzebne. Według gazety, w badaniach nie przeszkodziło to, że dotąd nie wszystkie elementy wraku zostały zebrane z miejsca katastrofy. Jak sugeruje tygodnik, są też pomysły, by wrak został przetopiony. Takiego scenariusza nie wyobraża sobie polska prokuratura. Jak zaznaczył płk Rzepa, strona polska zwróciła się do Rosjan o przekazanie wszystkich dowodów związanych ze sprawą i czeka na realizację wniosku. - Nikt nie pozwoli sobie na to, by zniszczyć dowody rzeczowe, dopóki postępowanie nie zostanie zakończone prawomocnie. Jeśli Rosjanie komuś postawią zarzuty, kogoś będą chcieli postawić przed sądem, to te dowody będą musiały być dostępne dla sądu. Także my możemy ich potrzebować. Dlatego zwróciliśmy się z odpowiednim wnioskiem i czekamy na to, by wszystkie dowody dotarły do Polski, po to,
by móc z nimi pracować - dodał.
Niepokojące sygnały dotyczące przyszłości wraku spowodowały, że z ostrożności procesowej mec. Rogalski jeszcze dzisiaj skieruje do polskiej prokuratury wniosek, by ta wystąpiła do Rosjan o wydanie wraku. - Jest to sytuacja bardzo niepokojąca. Jeżeli rzeczywiście miałoby dojść do tego, że dowód w sprawie zostałby zniszczony, to dla mnie taka sytuacja jest niedorzeczna i budząca głębokie zdziwienie - ocenił. Jak zauważył mec. Rogalski, polscy eksperci muszą mieć dostęp do wraku, by móc przeprowadzić niezbędne badania. Ponadto wrak jest własnością Polski.
Jak udowodniły ostatnie tygodnie, przekroczyć wyobraźnię prokuratora Rzepy to zadanie niełatwe. Jego żołnierska wyobraźnia jest bardzo pojemna i mieści się w niej znacznie więcej niż w wyobraźni zwykłego śmiertelnika. A jednak naszym nowym przyjaciołom z rosyjskiej prokuratury oraz mediów i ta sztuka się udała.
Przypomnijmy, że chodzi o ten sam wrak, który jest od dwóch i pół miesiąca obmywany przez obfite podsmoleńskie mgły, rosy i opady, "rekonstruowany" przez zrzucenie na kupę co większych blach pod gołym niebem, a w tej rekonstrukcji nie przeszkadza fakt, że wszystkie istotne części zostały już dawno odnalezione przez smoleńskich handlarzy tudzież zbieraczy złomu, zatonęły w bagnie lub w ostateczności zostały wywiezione do Polski, gdzie nawet chciano je zniszczyć z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne - po uprzedniej konfiskacie u roznosicieli zarazków z "Gazety Polskiej". Teraz koledzy prokuratora Rzepy muszą pluć sobie w brodę: czy zamiast opowiadać dyrdymały o epidemiach, nie prościej było powiedzieć z bolszewicką szczerością, że części samolotu są po prostu w śledztwie niepotrzebne, przeszkadzają i najlepiej je przetopić na nowy model "Kurska"?
*******************************
A skoro już przy grzebaniu na miejscu katastrofy jesteśmy: pamiętają Sz. Państwo tych nieszczęsnych archeologów? Najlepszy dowcip, jaki na ich temat słyszałem - pomylili z paleontologami, chcieli speców od dinozaurów. Mniejsza o dowcipy: jak może Sz. P. słyszeli, nawet i tak niewinna ekipa wciąż nie może uzyskać pozwolenia na wyjazd. Ale nie wiem, czy Sz. P. słyszeli informację, od której jakoś wszelkich dowcipów mi się odechciało.
Otóż, jak przeczytałem niedawno w wywiadzie z p. Zuzanną Kurtyką, profesor początkowo wyznaczony na kierownika naukowego tej wyprawy kilkanaście dni temu zginął w wypadku samochodowym.
Nie, absolutnie niczego nie sugeruję. Mam nadzieję, że i Sz. Państwo nie myślą sobie żadnych dziwnych rzeczy.
***************************
Zaskoczyła mnie również informacja o przykręceniu gazu Białorusi. Myślałem, że z takimi dyplomatycznymi działaniami, podobnie jak z ewentualną pacyfikacją Gruzji, wstrzymają się... no, powiedzmy przynajmniej do czwartego lipca. Ale jak widać mieli podstawy uznać, że nie ma potrzeby wstrzymywać się dłużej. Wszak polska "opinia publiczna" jest pochłonięta... mówiliśmy już, czym jest pochłonięta.
*********************************
A skoro o Gruzji mowa: siły rosyjskie w Abchazji rozpoczęły właśnie trzydniowe ćwiczenia w rejonie Ochamchire. Czołgi, pojazdy opancerzone, systemy obrony przeciwlotniczej. "Doskonalenie współdziałania" między wojskami lądowymi, Flotą Czarnomorską, funkcjonariuszami FSB stacjonującymi w Abchazji (a tak, bataliony kagiebistów też tam są i najwyraźniej ich obecność wcale nie łamie żadnych "porozumień pokojowych") no i oczywiście dzielną armią abchaską.
Już w maju wojska rosyjskie w rejonach przygranicznych dostały ulotki typu "poznaj wroga" z dokładnymi danymi o rozmieszczeniu i sile oddziałów gruzińskich. Dokładnie takie same jak przed wojną w 2008 roku.
Opozycja straszyła w ostatnich miesiącach Saakaszwilego powtórzeniem "scenariusza kirgiskiego". Najzdolniejszy zawodnik zdążył nawet podpisać w Moskwie "umowę o współpracy" pomiędzy własną partią a Jedną Rosją. A Miedwiediew zapowiedział właśnie na Stanfordzie, że stosunki rosyjsko-gruzińskie unormują się, gdy tylko odejdzie Saakaszwili. To że opozycja przegrała akurat wybory lokalne w stylu wręcz groteskowym (najlepszy kandydat opozycji około 20 procent, kandydat partii Saakaszwilego ponad 50) najwyraźniej nie stanowi problemu dla naszego nowego kremlowskiego przyjaciela. Jeżeli nie wybory, to może Saakaszwili będzie gdzieś leciał i wszystko się zmieni?
**************************************
A ja i tak wielu rzeczy zazdroszczę Gruzinom. Elektoratu i charakteru na przykład.
No comments:
Post a Comment