Bronisław Komorowski: (...) Proszę państwa, ja na pewno nie złożę meldunku premierowi, tak jak się zdarzyło poprzedniemu prezydentowi, panie prezesie melduję wykonanie zadania, bo prezydent musi być autonomiczny, musi być niezależny i ja taką wizję prezydentury, nieparytyjnej mam, już dziś ją realizuję, jak mówiłem o Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, czy o Narodowym Banku Polskim, ja to już robię, a nie deklaruję, nie zapowiadam. (...)
Jarosław Kaczyński: [z dość imponującym spokojem] No ja przede wszystkim chciałbym zaapelować do pana marszałka żeby jednak zmarłych pomijał w swoich wypowiedziach, bo to nie jest ładne, to jest nie fair po prostu, to sprawa pierwsza.
Bronisław Komorowski: [chyba dopiero teraz orientuje się, jak to zabrzmiało i na jaką kontrę się nadział] No do wszystkiego musi być nawias, panie prezesie, to była dramatyczna sprawa, ciążąca na zapowiadającej się na bardzo dobrą prezydenturę, prezydenturze pana brata.
Tak, Drogi Bronisławie II? Naprawdę w czasie tamtego wieczoru wyborczego uważał pan, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego dobrze się zapowiada i należy dać jej szansę?
[Polska The Times] Na kogo Pan zagłosuje w drugiej turze?
[Ludwik Dorn] Nie jest ważne, na kogo zagłosuję, tylko ważne, z jakim uzasadnieniem. Możliwe są dwa uzasadnienia.
Jakie?
Po pierwsze, jeśli nie dojdzie do umowy politycznej, to pójdę do wyborów, oddam ważny głos, bo chcę zagłosować skutecznie przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu.
Dlaczego?
Bo jest to człowiek, który w momencie, kiedy prezydentura Lecha Kaczyńskiego była białą kartą, w dniu wyboru prezydenta zamiast przez zaciśnięte zęby wznieść okrzyk: "Niech żyje najjaśniejsza Rzeczpospolita i jej prezydent", jak dobry obywatel powinien czynić, powiedział: "Szkoda Polski". To jedno zdanie całkowicie go dyskwalifikuje jako obywatela i kandydata na prezydenta.
Wszyscy się cieszymy, umiłowany Marszałku, że zmienił Pan dzisiaj zdanie w kwestii, jak prezydentura Lecha Kaczyńskiego się zapowiadała w październikowy wieczór 2005 roku.
****************************************
A w ogóle - chapeau bas, panie Jarosławie. Czy Was też zatkało, kiedy nasz "socjalista" powiedział
zamiast komisji Palikota musimy mieć odważną ustawę o wolności gospodarczej, nawiązującą do tej, którą kiedyś stworzył pan Wilczek
?
Przecież gdyby tylko tyle się choćby częściowo udało, już samo to oznaczałoby "wielkie odblokowanie" i "wielką eksplozję polskiej energii". Nie spodziewałem się już, że dożyję chwili, kiedy któryś z mainstreamowych kandydatów w Polsce powie wprost, że do ustawy Wilczka trzeba wrócić. Ilu komentatorów zwróciło w ogóle na to uwagę?
No comments:
Post a Comment