http://www.sw.org.pl/relacje/gwiazda.html
http://www.rp.pl/artykul/527929,527914.html
WTEDY...
W swojej biografii „Jak runął mur” mówi pan, że strajku w sierpniu 1980 r. mogłoby nie być, gdyby nie udało się wykryć agenta SB w samym środku Wolnych Związków Zawodowych.
Edwin Myszk był bardzo blisko, podpisywał deklarację założycielską WZZ, był w stopce redakcyjnej „Robotnika Wybrzeża” i ja bym go zapewne wtajemniczył w to, że organizujemy strajk w Stoczni Gdańskiej. Myszk powiadomiłby bezpiekę, funkcjonariusze zamknęliby nas wszystkich i byłoby po wszystkim. No, ale został wykryty już w 1979 roku.
Gdy bezpiece udało się w Komitecie Założycielskim WZZ umieścić agenta Edwina Myszka, Borusewicz tak się nim zachwycił, że spotkania WZZ traktował już tylko jako okazję do rozmowy z Myszkiem, starał się spotkanie jak najszybciej skończyć, aby wyjść i bez świadków omówić wspólne sprawy. Być może przyczyną był brak zaufania do nas. Koledzy powiedzieli nam, że Borusewicz podejrzewa nas o współpracę z SB, ponieważ na działalność WZZ przeznaczaliśmy jedną pensję. Nam zarzucał nieumiejętność ułożenia sobie dobrych stosunków z kierownictwem w zakładzie pracy, ponieważ nie potrafimy, tak jak Myszk, otrzymać, kiedy trzeba, zwolnienie lekarskie, urlop, a nawet samochód na przywiezienie z Warszawy powielacza, który oczywiście nigdy do nas nie dotarł.
Borusewicz powiedział nam, że otrzymuje informacje od sprzyjającego opozycji oficera SB. Jednak wszystkie informacje, jakie Borusewicz nam przekazał rzekomo z tego źródła, były fałszywe. Np. Borusewicz uparcie twierdził, że w zakładach pracy SB nie werbuje tajnych współpracowników, że wystarczy nadzór etatowego "opiekuna" z komendy. Po jednym z zatrzymań na 48 godzin Borusewicz chciał nam dać numer telefonu jakiegoś majora SB, który obiecał mu pomoc w przypadku większych kłopotów i upoważnił go do przekazania tego numeru również nam. Wymogliśmy na nim wówczas obietnicę, że nigdy z tego telefonu nie skorzysta.
Już w okresie, kiedy działalność WZZ rozwinęła się na większą skalę, wciąż spotykaliśmy grupy robotników i studentów, którym Borusewicz zakazywał kontaktów z WZZ pod pozorem przestrzegania zasad konspiracji. Może dlatego cieszył się opinią doskonałego konspiratora, chociaż przy przekazywaniu ulotek, gazetek albo klisz do druku wpadki trafiały się bardzo często.
*****************************************
Ważną postacią przy początku strajku był Lech Wałęsa. Dlaczego nie ma go na tych spotkaniach?
Wałęsa jakby wyrósł ponad. Dla niego takie spotkania nie są ważne.
Jakie ma pan relacje z Wałęsą?
Dobre.
Pan się z nim przyjaźni?
Tak, oczywiście, przyjaźnimy się.
Po dyskusyjnym spotkaniu WZZ, na którym Lech Wałęsa opowiadał, jak w 1970 roku pomagał SB identyfikować uczestników grudniowej rewolty, Borusewicz pożyczył od nas taśmę magnetofonową , na której (za zgodą uczestników) nagrane było całe spotkanie. Borusewicz nie wierzył, że Wałęsa mógł się przyznać, chciał taśmę odsłuchać, zrobić kopię i oddać. Nie oddał mimo licznych monitów, dzięki czemu może do tej pory wierzyć w niezłomność Wodza, a my mogliśmy tylko gołosłownie oskarżać Wałęsę. (...)
W książce Janiny Jankowskiej "Portrety niedokończone" w wywiadzie z Borusewiczem ze zdumieniem przeczytałem, że Gwiazda nic nie wiedział o przygotowaniach do strajku (w 1980 roku). Borusewicz starał się zataić przed nami te przygotowania, ale na szczęście wiedziałem nawet, w którym mieszkaniu zamierzał ukryć Wałęsę oczekującego na rozwój strajku. Później pracownik Elmoru - Strój, były ubek, wskazał mi to mieszkanie, jako operacyjne mieszkanie SB.
Gdy wyszedłem z więzienia w 1985 roku, wielu kolegów z Solidarności przepraszało mnie, że nie mogą się ze mną kontaktować, ponieważ Borusewicz kategorycznie im tego zakazał. Borusewicz przeprowadził w tym czasie najbardziej spektakularną akcję dezintegrującą środowisko opozycji - ogłosił, że Marek Kubasiewicz jest agentem SB. (...)
Gdy wyszedłem z więzienia, "osądzenie" Marka Kubasiewicza już się dokonało. Borusewicz, jako uzasadnienie oskarżenia, podawał ludziom rozmaite dowody, dostosowane do środowiska, w którym miały być przekonujące. W sumie zebrałem 16 takich "dowodów". Część z nich nawzajem się wykluczała, część była sprzeczna ze względu na czas i miejsce, część oparta na zdarzeniach, które nie miały miejsca, a jeszcze inne wprost wykluczały agenturalność Marka Kubasiewicza. Ci wszyscy, którzy nie uznali tych oskarżeń za prawdziwe, zostali wykluczeni z wszelkiej współpracy z RKK. Objęło to Ewę Kubasiewicz, Magdę i Marka Czachorów, moją żonę, mnie i szereg innych osób. W stanie wojennym Borusewicz oskarżył o współpracę z SB Bożenę Ptak-Kasprzyk, członka Zarządu Regionu. O oskarżaniu nas w okresie WZZ wspomniałem wyżej. Oskarżenia rzucane przez Borusewicza były często niejednoznaczne, np. agentem jest jeden z dwóch Andrzejów z Elmoru (A. Gwiazda, A. Bulc), jeden z dwóch Jacków z PLO (J. Jaruchowski, J. Cegielski). Tego typu niedopowiedziane oskarżenia w szczególny sposób trwale dezintegrowały środowisko, ponieważ nigdy nie zostały rozstrzygnięte ani wycofane. Pomijam inne oskarżenia, rzucane na ludzi nieznanych mi osobiście. O bezpodstawności tych oskarżeń mogę sądzić tylko na podstawie skutków - ujawnienie domniemanego agenta nie wywoływało dekonspiracji grupy, w skład której wchodził.
Podobny charakter miały działania Borusewicza w dziedzinie poligrafii. (...) Rozmawiałem z delegacją norweskich związkowców, którzy dostarczyli w stanie wojennym do Gdańska 70 kserokopiarek - pytali, jak je wykorzystaliśmy. Sprawdziłem - żadne z gdańskich lub okolicznych ugrupowań, również struktury RKK nigdy tych kopiarek nie otrzymały. Podobnie było z innym sprzętem - Borusewicz magazynował powielacze i offsety, a tzw. podziemie drukowało za pomocą ręcznych wałków i rakli. Wiem tylko o jednym powielaczu przekazanym dla "Robotnika Lęborskiego" wydawanego przez Marka Balickiego przez dłuższy czas w skutecznej konspiracji. Pierwsza próba użycia powielacza skończyła się wejściem SB i aresztowaniem redakcji - drukarni. Ekipa z pelengatorami wykryła miejsce (w powielaczu zainstalowany był nadajnik). Znany mi jest jeszcze los kilkunastu offsetów, które wpadły pod koniec stanu wojennego w transporcie z Gdańska do Elbląga.
Być może, gdyby takie postępowanie było wynikiem nie złej woli, lecz indolencji organizacyjnej, nieporadności politycznej i atrofii moralnej, byłoby to podstawą do wybaczenia, lecz z pewnością nie jest podstawą do powierzenia kierownictwa jednej z najważniejszych instytucji w Polsce.
...I DZIŚ
Borusewicz o rocznicy Sierpnia:
To prawda, gdyby nie katastrofa smoleńska, wybory prezydenckie byłyby we wrześniu i obchody rocznicy stałyby się ważnym wydarzeniem. Wszyscy chcieliby się dołożyć. Ale stało się inaczej. Rozgrywanie polityczne katastrofy smoleńskiej położyło się cieniem na obchodach Sierpnia.
Co pan ma na myśli?
Jak się patrzy, co się dzieje przed Pałacem Prezydenckim, jak się patrzy na tzw. obrońców krzyża, to się odechciewa świętować. (...) Nie ma święta, bo nie ma nastroju.
Żadnych obchodów nie będzie, bo marszałek Borusewicz akurat nie jest nastroju i odechciało mu się.
Należy jednak podziwiać szczerość. Walnął w autoryzowanym wywiadzie: gdyby rocznica Sierpnia była przed wyborami, to obóz rządzący wziąłby w niej udział z wielką pompą, ale ponieważ jest po wyborach, uznaliśmy, że obrazimy się na obrońców krzyża w Warszawie i powiemy, że z tej obrazy nie pojedziemy na obchody w Gdańsku. Ani nigdzie indziej.
A prowadzącym wywiad (nowe gwiazdy "Rz" Majewski i Reszka, którzy niedługo mogą zasłużyć sobie na osobny materiał) nie drgnie nawet powieka. Jak zareagowałby np. Mazurek, gdyby taką deklarację usłyszał?
Nawiasem mówiąc, Wałęsie centrala najwyraźniej powiedziała: Odmawiaj z grubsza jak Borusewicz. Ale nie kombinuj tak on, bo się do reszty zaplączesz! Mów po prostu "Wszystko popsuto, a Wałęsę poobrażano".
Zdaje się, że i Borusewiczowi należało dać nieco mniej pokrętne instrukcje, bo oto zaraz potem czytamy:
Jest powiązany z PiS związek zawodowy, który uważa się za jedynego dziedzica święta i rocznicy. On zawłaszcza sobie i czas, i przestrzeń.
Nic już nie rozumiem. To w końcu obraziliście się na krzyż w Warszawie, czy na Solidarność w Trójmieście?
Solidarność, która bezczelnie zawłaszczyła sobie obchody trzydziestolecia Solidarności?
Jest jeszcze kilka innych Solidarności - np. Solidarność Walcząca oraz Solidarność'80. Byli też Solidarni 2010, więc marszałek miał pełen wybór. Jeśli to wszystko nie wystarcza, to jego były kolega po fachu marszałkowskim w wieczór 4 lipca powołał sobie jeszcze jedną Solidarność. Która składała się z niego samego, Wałęsy, Bartoszewskiego i Mazowieckiego. Borusewicza na pewno też w tym gronie przyjęliby. Jeśli aż tak brzydziło ich towarzystwo tłuszczy, czemu w takim razie nie zrobiono Jedynych Prawdziwych Obchodów dla Debeściaków i Elity - może w Ossowie na przykład?
***************************************
Niestety, tłem do tego, co teraz widzimy, jest kwietniowa katastrofa. Powiem tylko, że na jesieni, po dokładniejszym odczytaniu zapisu z czarnych skrzynek tupolewa przez polskich specjalistów, będziemy mieli pewną jasność, co tam się stało tuż przed tragedią. Chociaż pole do najróżniejszych interpretacji i spiskowym teorii nadal będzie.
To ważka informacja. Bogdan Borusewicz już wie, co zostanie odczytane na jesieni i jakie pole do interpretacji zostanie pozostawione. Trzeba uznać, że tak jak w swych bohaterskich opozycyjnych czasach ma najwyraźniej informacje z pewnych źródeł. Z najlepszych możliwych źródeł.
*******************************************
Był czas, że był pan pomiędzy obozami, na które podzielili się ludzie dawnej „Solidarności”. Mógł pan ze wszystkimi rozmawiać. Teraz wszedł pan za jedną z barykad. Nie szkoda panu pozycji łącznika, który miał otwarte niemal wszystkie drzwi?
Ale ja nadal mogę ze wszystkimi rozmawiać, tyle że nie ma o czym.
Jeśli chcieli Państwo poglądowej definicji pojęcia talent koncyliacyjny, stoi oto przed Wami w pełnej krasie. Podobnie zresztą jak kultura osobista, ale tu największe fajerwerki są ciągle dopiero przed nami.
****************************************************
O swoich najbliższych przyjacielach i współpracownikach z czasów strajku
Indywidualnie spotykamy się często, ale w grupie zazwyczaj raz do roku. (...) Dlatego też robię te spotkania, żeby ich wyciągać z cienia, pokazywać.
Wyciągnie przyjaciół z cienia, pokaże, pomacha nimi publiczności, poczem ustawi na półce. To są przyjazne ręce. To odsiecz w najgorszej biedzie. Najwyższy rodzaj człowieka: człowiek, co nie zawiedzie.
****************************************************
O „Solidarności” mówił cały świat. Ci, którzy obalali reżimy, czerpali z dokonań „S”. Tak jak ja analizowałem upadki wcześniejszych reżimów: Salazara w Portugalii czy ewolucyjne przejście od rządów frankistów do demokracji w Hiszpanii.
Tak właśnie upadł komunizm w Polsce, proszę Państwa. Bogdan Borusewicz sam jeden siadł i przeanalizował upadek Salazara oraz Franco. I stała się światłość wielka, i otwarły się niebiosa i chór aniołów wyśpiewał wybrańcowi Plan Borusewicza. Który pomału zaczął objawiać pomniejszym opozycjonistom: Wałęsie i Gwiazdom, Macierewiczowi, Kuroniowi z Michnikiem i Geremkiem, Lechowi Kaczyńskiemu, Annie Walentynowicz i dziesiątkom, setkom, tysiącom milionom Polaków... A także JP II, Thatcher i Reaganowi. Dopiero wtedy każdy zrozumiał, co mu czynić trzeba.
Nieustraszony marszałek-analityk swoją autobiografię zatytułował skromnie Jak runął mur. Po takim wyznaniu uważam, że powinien był pójść na całość i nazwać ją wprost Jak obaliłem mur.
***************************************************
Zawsze mówiłem kolegom: „Nie dociskajmy władzy do ściany”.
A więc wiemy już, na czym Plan Borusewicza się zasadzał. Biorąc jednak pod uwagę, że słowa te nieustraszony marszałek kieruje do obrońców krzyża - czy to jest groźba, i to niezbyt zawoalowana? I czy znaczy to, że Władza Miłości czuje się "dociśnięta do ściany"? Pewien gatunek zwierząt istotnie skacze w takiej sytuacji do gardła.
OSTATNIE PÓŁ ODSŁONY
Zapewne zastanawiają się teraz Państwo - jeżeli Marszałek tak się wypowiada w Autoryzowanym Wywiadzie Na Trzydziestą Rocznicę Sierpnia, cóż może mówić, kiedy pozwoli sobie na trochę luzu i więcej brutalnej szczerości? Otóż - dzięki linkowi podanemu jeremy w dyskusji u FYM-a - możemy sobie teraz wyrobić niejakie wyobrażenie. Rzecz dzieje się na początku maja w Kanadzie.
http://www.tnpolonia.com/pol_2010.html
Zaczyna się już obiecująco:
"To wystąpienie zostało bardzo dobrze odebrane, zarówno przez partię rządzącą, jak i opozycję"
Bogdan Borusewicz mówi tutaj prasie o swoim własnym wystąpieniu.
Ale tu jeszcze nie może nam w pełni pokazać tak interesujących niektórych redaktorów cojones. Na szczęście w Kanadzie spotyka się też z Polonią i oto jaki dialog zostaje utrwalony dla potomności:
30.25 min. Bogdan J. Kubicki, inżynier - Ciągle wszyscy żyjemy tą wielką tragedią smoleńską, i nie wszyscy się orientują, jak ta podroż była przygotowywana? Wiemy, że poleciały dwie delegacje, wiemy, że przy tak ważnym świecie, jak 70 lecie obchodów w Katyniu wiemy też doskonale, że powinna pojechać tam jedna reprezentacja polska, że podziały polityczne nie powinny mieć żadnego względu w tej podróży.
Moje pytanie brzmi, co Senat Rzeczpospolitej Polskiej zrobił, żeby przeszkodzić panu Putinowi rozgrywać scenę polityczna w Polsce, i żeby tam jednak była jedna reprezentacja wszystkich Polaków! Moje pytanie jest adresowane do wszystkich członków Senatu, do każdej orientacji politycznej.
Drugie pytanie - Co Senat RP robi broniąc bardzo ważnych urzędów państwowych, takich jak urząd prezydenta, żeby nie był obrażany przez innych polityków, i żeby demokratycznie wybrani przedstawiciele na ten urząd nie byli tak poniżani. Czy było jakiekolwiek stanowisko Senatu Rzeczypospolitej na ten nikczemne praktyki żeby im się przeciwstawić? Czy Wy panowie, jako Senatorowie Polskiego Senatu zrobiliście coś, żeby przeszkodzić w takiej sytuacji, jaka miała miejsce i mam nadzieje, że już nigdy nie będzie miała miejsca w Polsce?
Cisza. Poruszenie.
33.03 min. -Marszałek Senatu RP B. Borusewicz - Proszę pana, dzięki temu, że były dwie delegacje 5 senatorów się uratowało. Mieli lecieć razem z prezydentem, ale może to być dla pana sprawa drugorzędną.
-Glosy oburzenia na sali - 'To jest szokująca odpowiedź panie marszałku. To był żart?'
-Ambasador patrzy na zegarek. Oczami daje znak Gospodarzowi domu dr Kulczyckiemu.
Marszałek Senatu RP B. Borusewicz - To nie był żart! (ostrym głosem) Miało lecieć 5 senatorów w delegacje.
Po czymś takim pozostaje już tylko marszałkowi zakończyć spotkanie słowami:
Sprawa jest zamknięta. Ja swoja przyszłość widzę jasno i swoja przeszłość tez widzę jasno, bo ja wiem, co robiłem i ja wiem, co będę robił i jakie mam poglądy.
I tego doprawdy nikt nie może kwestionować.
No comments:
Post a Comment