tag:blogger.com,1999:blog-34131598636389261802024-03-19T02:13:54.428-07:00kiedy to ciekawe sprawy (backup czepca)Następ — jo im sprawie lanieczepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-3004283210301204502010-11-07T13:29:00.000-08:002010-11-07T14:58:52.068-08:00Ostatnia minuta meczu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.newsweek.pl/bins/Media/Pictures/05/05a1/05a1201481c543478687aa668ae3535a_pgi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="224" src="http://www.newsweek.pl/bins/Media/Pictures/05/05a1/05a1201481c543478687aa668ae3535a_pgi.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div style="text-align: right;">(fotografia PAP ze strony newsweek.pl)</div><blockquote><div style="text-align: left;"><b><i>Ubu</i></b></div><div style="text-align: left;"><i>Dalej, pójdziemy na obiad, bo Rosjanie nie zaatakują nas przed południem. Powiedz pan żołnierzom, panie generale, żeby załatwili swoje potrzeby i zaintonowali hymn fynansów.</i></div><div style="text-align: left;"><i> <b>Żołnierze i Palotyni</b></i></div><div style="text-align: left;"><i>Niech żyje ojciec Ubu, nasz wielki fynansista! Ting, ting, ting; ting, ting, ting; ting, ting, tating! </i></div></blockquote><div style="text-align: right;"> <span style="font-style: italic;"><i>Alfred Jarry, przekład Tadeusza Boya-Żeleńskiego</i></span></div><br />
<br />
Ja bardzo państwa przepraszam, że tekst wbrew pozorom nie będzie o piłce nożnej, w każdym razie chyba nie całkiem. Wiem, że w Polsce jest jakieś duże zamieszanie wokół - zdaje się - klubu sportowego Kolejooooorz, ale ja zupełnie się na tym nie znam, od takich spraw mamy w końcu premiera, marszałka Sejmu, redaktorów Leskiego i Wołka, pisarza Pilcha i szansonistę Maleńczuka. Przepraszam również, że przerywam fascynującą dyskusję na temat losów polskich, ulepszonych wersji pań Angeli i Margaret, Ostatnich Zaprzepaszczonych Nadziei Prawdziwej Prawicy. Losów polskich, tzn. posępnych niczym los rewolucjonisty Waryńskiego Ludwika w wierszu poety Broniewskiego Władysława. Tak już mam, nigdy nie umiałem się skoncentrować na Rzeczach Naprawdę Wielkich. Niczym taki jeden gość z wiersza poety Herberta Zbigniewa, co całe życie przesiedział na strychu, pokaleczył sobie ręce i został niedożywiony i bezdzietny. Znaczy się, na strychu siedział gość, nie poeta, choć o poecie Herbercie też się dowiedziałem później od publicysty Żakowskiego Jacka z żoną (żoną poety, nie publicysty), że chorował, bolało go, trochę psychiczny się od tego zrobił i zaczął mówić dziwne rzeczy na temat różnych wielkich ludzi, którzy potem dostali nawet Order Orła Białego... przepraszam, sami państwo widzą, jak to z moją koncentracją jest. <br />
<br />
Przeczytałem sobie jednak ostatni numer tygodnika, co się nazywa "Plus Minus" i dodawany jest co tydzień do dziennika "Rzeczpospolita". Który to dziennik zresztą zmierza w tak doskonałym kierunku, że niedługo redaktor Lisicki będzie mógł się zamienić na naczelne stołki z redaktorem Lisem i nikt nie zauważy zmiany... przepraszam, naprawdę spróbuję się kontrolować. Tak więc przeczytałem sobie ten numer i coś nie dawało mi spokoju.<br />
<br />
Ponieważ, jak już państwo zapewne zauważyli, z natury jestem nieco niezbornie myślący, niesporo mi szło dociec, co właściwie mnie męczy. Najpierw myślałem, że chodzi tylko o tekst <a href="http://www.rp.pl/artykul/61991,559919-Polska-zawiodla-ofiary-komunizmu.html">redaktora Zychowicza</a> o tym, że Polska niby zawiodła ofiary komunizmu. Znaczy, że niby byli tacy rozmaici sędziowie czy prokuratorzy, którzy sześćdziesiąt lat temu wsadzali różnych żołnierzy do więzienia z esesmanami, skazywali na rozmaite tortury i karę śmierci, wszystko to robili nawet z niejakim rozmachem czy przyjemnością, a teraz dostają państwowe emerytury i są szanowanymi mieszkańcami Warszawy czy Rzeszowa, jeśli nie zgoła Rosji, Szwecji, Wenezueli, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Australii, a najchętniej - z jakichś tajemniczych przyczyn - Izraela. Bardzo mnie ten tekst zdziwił, bo przecież zbrodniczych prokuratorów i tym podobnych każdy świadomy Polak powinien kojarzyć z prokuratorem Ziobrą Zbigniewem, a on mi do tekstu nie pasuje, bo chyba za młody. Poza tym wszyscy wiedzą, że tzw. Armia Krajowa to byli zasadniczo faszyści, antysemici i mordercy, prawie tak jak Jarosław Kaczyński i inni "obrońcy" tzw. krzyża, więc niby o co to całe halo.<br />
<br />
Więc musiało chodzić o coś innego. I w końcu załapałem. Otóż najpierw przeczytałem w <a href="http://www.rp.pl/artykul/61991,559916-Trust-mozgow-Tuska.html"> tekście redaktora Zaremby Piotra</a> poniższy akapit:<br />
<br />
<blockquote>Wydaje się, że on [Schetyna] i Tusk myśleli wtedy podobnie. To numer drugi podtrzymywał numer pierwszy <b>w strategii drobnych kroczków, które miały prowadzić do realizacji „projektu”</b> (tak dawni liberałowie nazywali ogół przedsięwzięć związanych ze swoimi rządami). <b>Arkadiusz Rybicki opowiadał mi dwa lata temu, że nie tylko w wywiadach, ale i w prywatnych rozmowach z posłami PO Schetyna porównywał platformerską strategię rządzenia do meczu, w którym liczyć się miała ostatnia minuta. W efekcie powstał wieloletni plan przewidujący odważniejszą liberalną politykę dopiero po kolejnych wyborach – prezydenckich</b>, które miał wygrać Tusk.</blockquote>Dobra, myślę sobie, to faktycznie nieaktualne, przecież premier Tusk Donald nie wygrał wyborów prezydenckich, a wszyscy komentatorzy tłumaczą mi, że partia rządząca nadal nic nie robi, w każdym razie nic ciekawego i właśnie dlatego należy koncentrować się na ucisku kobiet przez prezesa Kaczyńskiego Jarosława, ponieważ temat ten jest o wiele ciekawszy. Zachęcony otwieram <a href="http://www.rp.pl/artykul/61991,559925-Rzad--udaje--ze-nic-nie-robi.html">wywiad z kolejną uciskaną przez prezesa kobietą</a>, profesor Staniszkis Jadwigą i czytam:<br />
<br />
<blockquote>Kiedy przyglądam się, w jakim kierunku idą przygotowywane przez rząd zmiany, na przykład w projektach ustawy okołobudżetowych, to uderzające jest, jak dalece następuje odejście od wizji Polski solidarnej.<br />
<b>W czym to odejście miałoby się przejawiać?</b><br />
Rząd w tych próbach reform zarządza ryzykiem w ten sposób, że nadmiernie obciąża nim pracowników. Zdejmuje się natomiast odpowiedzialność i ryzyko w sferze finansów publicznych oraz polityki społecznej. A także z pracodawców. Nigdy to przeciwstawienie solidarności i liberalizmu nie było tak ostre jak teraz.<br />
<b>Z tego wynika, że wbrew temu, co mówi wielu komentatorów, rząd coś robi?</b><br />
Tak. Jeszcze do niedawna wydawało się, że rząd nic nie robi, bo boi się odpowiedzialności i nie chce sobie zaszkodzić w kolejnych wyborach. Ale ekipa Donalda Tuska uczyniła następne przełożenie. To znaczy teraz udaje, że nic nie robi. Że też znajduje się w tej spirali emocji. Jednak udając, że nic nie robi, zaczął wprowadzać bardzo radykalne posunięcia.<br />
<b>Najpierw udawał, że coś robi, a teraz udaje, że nic nie robi?</b><br />
Dokładnie tak. Też udaje, ale w drugą stronę.<br />
<b>Może dobrze, że rząd zaczął reformować?</b><br />
Ale kierunek tych reform jest błędny, bo tworzy dzikie stosunki pracy. Widać to na kilku poziomach.<br />
<b>A na jakim etapie tego tworzenia się znajduje?</b><br />
Niektóre rzeczy są już faktami dokonanymi. Bo nie wymagają zmian ustawowych.<br />
<b>Na przykład?</b><br />
Międzynarodowa Organizacja Pracy w Genewie zauważyła, że po kryzysie bezrobocie w Polsce wprawdzie się zwiększyło o 3,5 proc., ale w przemyśle spadła liczba stanowisk pracy aż o 10 proc. <br />
W administracji zatrudnienie natomiast wzrosło. Jest to kuriozalne.<br />
<b>Taki trend jest chyba wszędzie na świecie?</b><br />
Nie, bo u nas to nie jest żadna racjonalizacja. W przemyśle zatrudnienie spadło głównie z tego powodu, że część tam pracujących wypchnięto na samozatrudnienie. W sumie 1,5 miliona osób. I zakwalifikowano ich jako sektor prywatny.<br />
<b>Jakie to ma konsekwencje? </b><br />
To oznacza, że nie podlegają pod kodeks pracy, pod okres wypowiedzenia itp. Całe ryzyko jest przerzucane na samozatrudnionego. Jeśli nie ma zamówień, to koniec pracy. Taki samozatrudniony sam płaci składki, co oznacza, że płaci je na najniższym poziomie. A to produkuje przyszłą biedę. I zniechęca inwestorów, którzy przewidują mniejszą konsumpcję w przyszłości. <br />
Innym przykładem przerzucania na pracownika ryzyka jest propozycja pełnej kapitalizacji systemu rent. Tyle, ile pracownik zapłaci składek, tyle dostanie. A ten, kto nie ulegnie wypadkowi, nic nie dostanie. Rezygnuje się z solidarności płacących składki.<br />
<b>Po co rząd to proponuje?</b><br />
Rozpaczliwie szuka oszczędności. W sposób chaotyczny. W Sejmie takich projektów czeka na przyjęcie wiele. I posłowie pod presją czasu będą je bez zastanowienia przyjmować. Jednocześnie jest wielkie marnotrawstwo, w tym w administracji. To wszystko jest nieefektywne, niesolidarne i zwiększające ryzyko tych ludzi, którym jest najtrudniej. Po raz pierwszy ta metafora solidarni-liberalni wyraża rzeczywistość. </blockquote><br />
<blockquote>(...)</blockquote><br />
<blockquote>Ekonomiści, nawet po kryzysie, uważają, że w tej fazie należy jednocześnie uaktywniać kapitał ludzki. Nie spychać ludzi, m.in. przez zwiększanie ryzyka, o którym mówiłyśmy, w determinację. A to idzie w innym kierunku. Produkuje się nowe pokolenie emigrantów. W tej sytuacji kraj padnie, bo nie będzie pieniędzy na emerytury, pogłębią się procesy starzenia społeczeństwa. Odpłyną ludzie lepiej wykształceni. I ten rząd nam to właśnie teraz zapewnia. </blockquote><br />
I teraz myślę sobie, że po raz kolejny chłopaków z boiska nie doceniłem. W sumie wygląda, że robią dokładnie tak, jak według redaktora Zaremby dawno temu zaplanowali. Końcówka meczu, bramkarzowi i obronie przeciwnika coś dziwnego się przytrafiło, walimy w pole karne.<br />
<br />
Wszyscy ostatnio byli wobec naszego premiera bardzo niesprawiedliwi i śmiali się z niego, kiedy przeprowadzał się do Sejmu, żeby ustaw pilnować. A teraz wychodzi na to, że on mógł być wcale na serio. Jak zawsze wychodzi na jego. Jak sam zainteresowany <a href="http://www.tvn24.pl/-1,1676200,0,1,palikot-odchodze-tusk-jakos-nie-umiem-sie-przejac,wiadomosc.html">powiedział w zeszłym miesiącu</a>: <i><b>Mnie też ktoś kiedyś zlekceważył i źle na tym wyszedł</b></i>.<br />
<br />
Nieprzychylni komentatorzy nie zrozumieli po prostu, że w rozumieniu <i>odważniejszej polityki liberalnej </i>zaszła pewna niezgodność semantyczna, ale pretensje o to mogą mieć tylko do samych siebie. Premier Tusk od dawna nie taił się z głęboką fascynacją myślą Alfreda Jarry'ego - wystarczy przypomnieć klasyczny już jego tekst o Polsce jako nienormalności, który jako żywo mógł napisać również Jarry. Podobnie zresztą jak powyższą wypowiedź o lekceważeniu. Albo jego <a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/wybory2005/1,67703,2968784.html">autocharakteryzację sprzed kilku lat</a>: <b><i>Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy i żądza popularności</i></b> - nawiasem mówiąc, mam ogromną nadzieję, że to zdanie zostanie kiedyś wyryte na jego nagrobku, bo byłoby szkodą wielką, gdy przepadło dla potomności. Albo równie legendarne zdanie wypowiedziane do urzędniczki własnej kancelarii: <i><b>Niech pani pamięta, ja bardzo nie lubię złych wiadomości</b></i>. Jest całkiem jasne, że na kartach <i>Króla Ubu</i> gdański wizjoner znalazł również definicję <i>odważniejszej polityki liberalnej. </i>Definicja ta brzmi: <u><i><b>Przy tym systemie, zrobię prędko majątek, wówczas pozabijam wszystkich i wyjadę</b>.</i></u><br />
<br />
Nie będę się upierał, że pod taką definicją liberalizmu podpisaliby się Margaret Thatcher, Friedrich August von Hayek czy nawet Milton Friedman. Wcale jednak nie sądzę, że powinno to Słońcu Peru w czymkolwiek przeszkadzać. W końcu nie wypadł sroce spod ogona i ma prawo zanieść myśl liberalną w regiony, których istnienia ci starzy nudziarze nawet nie podejrzewali. Chyba że też czytywali Jarry'ego.<br />
<br />
Poza tym mam graniczące z pewnością podejrzenie, że dokładnie w taki sam sposób <i>liberalizm</i> rozumie baza elektoratu PO: polscy młodzi, wykształceni, z wielkich miast. Kiedy jeszcze miałem wątpliwą przyjemność mieszkania w kraju, uderzało mnie, że cytowanie w dyskusjach wypowiedzi Thatcher czy Friedmana na temat - powiedzmy - roli państwa prawa w funkcjonowaniu wolnego rynku było traktowane jako wyraz skrajnego oszołomstwa. Pamiętam takich wykształconych młodzieńców, którzy z pasją przekonywali mnie, że - powiedzmy - państwowa policja czy sądownictwo są z natury złe przez sam fakt, że są utrzymywane z podatków. Mafia nie tylko może wypełniać ich zadania znacznie lepiej, ale również jest na wyższym poziomie moralnym, nie będąc obciążona grzechem poczęcia z pieniędzy publicznych. I, prawdę mówiąc, po przeczytaniu np. takiego oto fragmentu ze wspomnianego wyżej tekstu redaktora Zychowicza:<br />
<br />
<blockquote><b>S</b><b>ędziowie niepodległej Rzeczypospolitej często odczuwają solidarność zawodową z mordercami, którzy skazywali na śmierć polskich patriotów. W sumie przed sądem postawiono dziesięciu komunistycznych sędziów i prokuratorów. Skazano tylko jednego, Tadeusza Nizielskiego, ale i ten wyrok uchylono.</b><br />
<b>– Weźmy choćby proces Jerzego Milczanowskiego. Sędzia wprost powiedział wówczas, że sędziów nie wolno skazywać. Bo przecież jego też, za 20 czy 30 lat, ktoś może będzie chciał postawić w stan oskarżenia za wydane przez niego wyroki. W innym przypadku sędziowie używali rozmaitych kruczków prawnych, by ratować „kolegów” z lat 50. </b>– mówi jeden z polskich urzędników zbierających dokumenty dotyczące mordów sądowych.<br />
Szwagrzyk: – <b>Zajmuję się tymi sprawami od wielu lat i nigdy nie spotkałem się z tym, żeby któryś z nich żałował swoich czynów. Żeby chciał przeprosić rodziny ofiar. Zamiast tego okazują arogancję i butę. Weźmy choćby proces Adama Humera i innych oficerów śledczych. Oni na korytarzach w straszliwy sposób wyzywali i szydzili ze swoich ofiar, biednych schorowanych kobiet. Traktowali je zupełnie jak wtedy. Jedyna różnica: teraz nie mogli bić.</b></blockquote>przestaję się tym młodym, wykształconym dziwić. Rzeczywiście, dlaczego zwykła mafia miałaby być pod jakimś względem gorsza przez to, że nie mają tóg, mundurów czy służbowych emerytur? Przypominam sobie, jak np. redaktor Jachowicz po tym, gdy - według wszelkiego prawdopodobieństwa - esbecy spalili mu mieszkanie razem z żoną, powiedział, że tych ludzi boi się znacznie bardziej niż takich zwykłych gangsterów z Pruszkowa czy Wołomina, o których pisał przez całe życie. Skąd "młodzi wykształceni" mieliby wiedzieć, że z tym państwem prawa chodzi o coś trochę innego? I dlaczego niby mieliby wierzyć, że wiara w zainstalowanie czegoś takiego w rzeczywistości "postkomunistycznej" Polski nie jest kompletną utopią? Czym ta dzisiejsza Polsza w warstwie mentalnej, prawnej i moralnej różni się od tej z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych w opisie Ziemkiewicza z "Polactwa"?<br />
<blockquote>Lektorzy partyjni, jak należało się spodziewać, stanowić powinni komunistyczną śmietankę. Powinni nas, młodych dziennikarzy, starać się natchnąć swym ideologicznym zaangażowaniem, zaagitować, rozgrzać, toż za to im, do cholery, płacono i rozdawano talony na małe fiaty. Tymczasem na swych szkoleniach z kamiennymi twarzami, monotonnym, znudzonym głosem recytowali nam brednie z przeznaczonych do tego broszurek, a po południu, przy obowiązkowym gorzałkowaniu (barek ośrodka zaopatrzony był w wódki i piwa o klasę lepsze od asortymentu dostępnego w sklepach) usiłowali się z nami zbratać, <b>udowadniając, że tak prywatnie, między nami, mają to wszystko głęboko w tyle, no ale, bądźmy poważni, przecież jest określona sytuacja międzynarodowa, są pewne określone uwarunkowania, no nie, Jałta, czterdzieści dywizji, no co niby zrobisz. Taki był sznyt ówczesnych komunistów. W prywatnych kontaktach demonstracyjnie klęli komunę, opowiadali, jacy to kretyni siedzą w KC i politbiurze, co ci idioci znowu wymyślili - dokładnie tak, jak towarzysz Jan Winnicki z serialu Barei „Alternatywy 4”, postać doskonale podpatrzona w rzeczywistości tych czasów.</b><br />
<br />
Ale widziałem także komuchów nieco innych. Komuszków, powinienem był właściwie powiedzieć, bo chodzi o moich rówieśników. Nie było ich wielu - na stuosobowym roku trafiał się taki jeden, albo i tego nie. Przeważnie synowie komunistycznych generałów, pułkowników lub sekretarzy, choć nie było to regułą. Inteligentni, doceniający wagę wykształcenia, uczący się języków i tak cyniczni, że aż nie było po nich tego cynizmu znać, do tego stopnia uważali go za rzecz najzupełniej naturalną. <b>Szykowali się robić kariery, żyć w luksusowych domach, jeździć dobrymi samochodami, bywać na Zachodzie, i w gruncie rzeczy nic ich w życiu więcej nie interesowało.</b> Pytani o swoje członkostwo w ZSyPie czy innej powszechnie bojkotowanej organizacji potrafili odpowiedzieć z rozbrajającą szczerością: „przecież jak się w tym kraju nie da dupy, to się do niczego nie dojdzie”. Komuna ich potrzebowała i korzystała z ich gotowości chętnie, bynajmniej nie egzaminując ze szczerości deklarowanych przekonań. Czasy były takie, że kto „dawał dupy”, a jeszcze nie był przy tym ostatnim mułem, znał jakiś język obcy i miał pojęcie o czymkolwiek, szedł w górę jak rakieta. Oczywiście, śmieliśmy się z nich i otaczaliśmy towarzyskim ostracyzmem. Ale oni jakoś ten ostracyzm znosili, wliczając go w koszty wymarzonej kariery, i śmieli się z nas, przy nielicznych okazjach, kiedy do takich rozmów przychodziło, mówiąc, że my nigdy nic nie osiągniemy, a oni kiedyś będą tu rządzić.<br />
<br />
<b>I rzeczywiście, rządzą. Co i raz widzę te zapamiętane z młodości padalcowate twarze i rybie oczka na zdjęciach i na ekranie telewizora. Są prezesami państwowych mediów i spółek skarbu państwa, ministrami, obsadzają zarządy i rady nadzorcze, przekręcają miliony, a jeden zdołał nawet tak w sobie polactwo rozkochać, że dwukrotnie wygrał wybory prezydenckie.</b> Żeby nie było nieporozumień: tego akurat w młodości osobiście nie znałem, i naprawdę tego nie żałuję.</blockquote><br />
Postawiłem pytanie i sam na nie odpowiem. Otóż różni się przynajmniej pod jednym zasadniczym względem i nie jest to bynajmniej różnica na lepsze. Jeśli wierzyć relacji Ziemkiewicza, wtedy na przyzwoitszych wydziałach <i>na stuosobowym roku trafiał się taki jeden, albo i tego nie</i> i taki pomysł na karierę i przyszłość niósł ze sobą przynajmniej jedno, średnio zresztą uciążliwe ryzyko: towarzyskiego ostracyzmu. Od końca lat osiemdziesiątych i to ryzyko zniknęło. Podejście do działalności politycznej, partyjnej czy pracy w administracji jako skrzyżowania prostytucji z walką mafijną stało się wśród młodych-wykształconych-z-wielkich-miast nieomal obowiązującym modelem. Każdy, kto ma nieco lepsze pojęcie, jak wyglądały młodzieżówki partyjne już w latach dziewięćdziesiątych, wie, że nie przesadzam.<br />
<br />
W ten sposób wyrosło kilka pokoleń Kalibanów nauczonych ludzkiej mowy. Czekających <i>z pyskiem w gnoju, z nogami w raju</i>, aż nadejdzie nic w czarodziejskim płaszczu Prospera. I nadeszło, a jakże. Premier i marszałek Sejmu (że o prezydencie nie wspomnę), którzy całą swoją karierę podporządkowali <i>projektowi</i> a la Alfred Jarry, aby <i>w ostatniej minucie meczu</i> nędzne pozostałości państwa polskiego nie tyle zdemontować, co zmasakrować i uciec z łupem, są produktem najdoskonalszym i ostatecznym naszej powojennej historii.<br />
<br />
Przypominijmy sobie raz jeszcze pokrótce wiadomości z tego roku. Gdzie kończy się Ubu z Ubicą, Żyronem, Bardiorem, Piłą i Kotysem, a zaczyna Tusk ze Schetyną, Komorowskim, Ostachowiczem, Arabskim, Nowakiem, Klichem, Rostowskim, Millerem, Sikorskim, Hall, Piterą i Kopacz? Czy Alfred Jarry powstydziłby się takich uczniów? <br />
<ul><li>W rządowym samolocie, pomiędzy Smoleńskiem a Katyniem, w miejscu i czasie najbardziej dla Polaków symbolicznym, na skutek bądź błędów i zaniedbań, bądź świadomego działania tegoż rządu ginie Prezydent RP z Pierwszą Damą, ostatni Prezydent RP na uchodźstwie, najwyżsi dowódcy sił zbrojnych, tj. łącznie dziesięciu wojskowych w randze generała bądź admirała, biskupi polowi, kapelani i ordynariusze wszystkich wyznań, prezesi: Narodowego Banku Polskiego, Światowego Związku Żołnierzy AK, Polskiego Komitetu Olimpijskiego, stowarzyszenia Wspólnota Polska, Polskiej Fundacji Katyńskiej, Komitetu Katyńskiego, Federacji Rodzin Katyńskich, Naczelnej Rady Adwokackiej, szefowie: IPN, BBN i Kancelarii Prezydenta, troje wicemarszałków Sejmu i czternaścioro innych parlamentarzystów, wśród nich szefowie klubów, wiceprzewodniczący i wiceprezesi swoich partii, Rzecznik Praw Obywatelskich, kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, rektor UKSW, kanclerz i członkowie kapituły Orderu Virtuti Militari, pięciu sekretarzy i podsekretarzy stanu oraz jedna z największych legend Solidarności - aby ograniczyć się tylko do najważniejszych ofiar. <br />
[<i>Dalej, pakujcie szlachtę do jamy</i>... <i>Hrabia witebski... Wielki książę poznański... Książę Kurlandji oraz miast Rygi, Rewlu i Mitawy... Książę Podola... Margrabia Torunia, palatyn połocki... Wracam z Krakowa, gdzie widziałem, jak wynosili ciała więcej niż trzystu szlachty i pięciuset sędziów, których zabito.</i>] </li>
<li>Po tej rzezi nikt z urzędu odpowiedzialny lub współodpowiedzialny nie składa nawet dymisji, nie mówiąc już o strzeleniu sobie w łeb. Tzw. "śledztwo" zostaje całkowicie oddane najbardziej zdegenerowanym i skorumpowanym instytucjom rosyjskim; co więcej, przekazane z pominięciem istniejących pomiędzy Polską a Rosją umów. Jest prowadzone przez prokuratora, który z ramienia Putina nadzorował śledztwa w sprawach Politkowskiej, Chodorkowskiego i Litwinienki oraz ciało, które nawet w świetle prawa rosyjskiego jest de facto nielegalne. Przez dobre pół roku wrak nie zostaje zabezpieczony, a po pobojowisku walają się resztki zwłok bez żadnej reakcji ze strony polskiego rządu, który z zimną krwią okłamuje obywateli w dosłownie każdej wiążącą się z katastrofą sprawie. Polscy ministrowie kłócą się ze sobą w mediach nawet co do kwestii, czy lot był cywilny, czy wojskowy, polski premier oskarża rodziny ofiar katastrofy, że chodzi im tylko o forsę, polski przedstawiciel przy nielegalnym ciele rosyjskim zajmuje się promowaniem własnej książki, minister spraw wewnętrznych wprost sugeruje, że film z rosyjskimi mundurowym demolującymi wrak samolotu jest fałszywką, minister zdrowia opowiada brednie o przekopaniu ziemi do głębokości metra i genetycznej identyfikacji każdego kawałka zwłok, doradca prezydenta oznajmia narodowi, że przyjaźń Putina jest najwyższą wartością, dla której należy poświęcić wszystko, szef Biura Ochrony Rządu kłóci się przez media z własnymi podwładnymi, czy którykolwiek z nich w momencie katastrofy był na lotnisku. Aby sprowadzić pamięć o tragedii do odpowiednich wymiarów, przed Pałacem Prezydenckim organizuje się happening dla młodzieży, którego głównymi atrakcjami są: krzyż z puszek piwa, sikanie na znicze i skandowanie "Pokaż cyce!". A oczkiem w głowie ludzi nowowybranego prezydenta zamiast pomnika dla poprzednika staje się pomnik dla poległych w najeździe na Polskę krasnoarmiejców, który bluźnierczo komponuje prawosławny krzyż z bolszewickimi bagnetami. <br />
[<i>Zgromadźcie trzy miljony, upieczcie sto pięćdziesiąt wołów i baranów, tem bardziej, że i mnie się okroi... Poważna liczba psów w wełnianych pończochach wypada co rano na ulice; te hycle robią cuda!... Mości Ubu, Rosjanie atakują. - No więc co? Cóż ty chcesz żebym ja na to poradził? To nie ja im kazałem.</i>]</li>
<li>Sekretarz najważniejszej organizacji wojskowej, do której należy Polska, porażony kompletną indolencją w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, zignorowaniem sugestii pomocy i wszystkich NATO-wskich norm bezpieczeństwa, wymuszoną przez polskich polityków kompromitacją naszego kontyngentu w Afganistanie, atakowaniem przez rząd najbardziej zasłużonych dla Sojuszu polskich generałów i błyskawicznie odradzającym się warszawsko-kremlowskim braterstwem broni ogłasza, że zdobywa się na bezprecedensowy krok i na zgromadzenie plenarne NATO w Polsce nie przyjedzie, potwierdzając tym samym, że Polska jest członkiem Sojuszu już tylko formalnie. Armia zostaje faktycznie pozbawiona zdolności bojowej. Już rok temu według oceny wtajemniczonych byłoby trudno wypełnić żołnierzami zdolnymi do walki jeden średniej wielkości stadion (ach, znowu ten futbol...). Przez jakiś czas po oficjalnym przejściu na zawodowstwo nie istnieją nawet nowe reguły naboru, dzięki czemu zaistniał ewenement na światową skalę: armia, która nie może przyjmować żołnierzy. W ciągu ostatnich czternastu miesięcy mieliśmy czterech dowódców Wojsk Lądowych, z których pierwszy odszedł, bo nie potrafił się pogodzić z zawinioną przez MON śmiercią jednego ze swoich najlepszych oficerów, drugi zginął w Smoleńsku, trzeci był p.o. przez półtora miesiąca, a obecny - wstąpił do szkoły oficerskiej zaraz po inwazji Układu Warszawskiego na Czechosłowację i był szefem sztabu 35 Pułku Desantowego podczas wprowadzania staniu wojennego. Szefem MON jest psychiatra, który do historii międzynarodowej wojskowości i psychiatrii przechodzi zdaniem: <b><i>w 2013 roku Ghanzi stanie się kulturalną stolicą świata islamu</i>.</b> <a href="http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100717/reportaz/440081255">W ciągu kilku miesięcy po Smoleńsku wypowiedzenia z pracy składa około pięciu tysięcy zawodowych wojskowych</a>. Polskie lotnictwo wojskowe przestaje de facto istnieć. Największym sukcesem MON w zakresie marynarki wojennej jest zwodowanie wybudowanego przez dziesięć lat - i kosztem miliarda dwustu milionów złotych - pustego kadłuba korwety i ogłoszenie, że z braku funduszy dalsze prace zostają wstrzymane.<br />
[<i>Nie dam pieniędzy. A to ładna historja. Przedtem płacono mi, żebym szedł na wojnę, a teraz trzeba mi iść na wojnę na własny koszt... Ubolewania godne jest, że stan naszych fynansów nie pozwala mieć wehikułu na naszą miarę; z obawy bowiem aby nie ochwacić naszego bieguna, uczyniliśmy całą drogę pieszo, wlokąc naszego konia za uzdę. Ale, kiedy będziemy z powrotem w Polszcze, wyimaginujemy, przy pomocy naszej wiedzy fyzykalnej i przy pomocy naszych doradców, powóz wietrzny, zdolny przenieść całą armję.</i>]</li>
<li>Polski rząd po odkryciu w Polsce dużych złóż gazu łupkowego i gigantycznym wzroście zainteresowania ze strony koncernów amerykańskich, po załamaniu się obrazu Rosji jako wiarygodnego dostawcy, przy lawinowo narastających wątpliwościach co do stanu rosyjskiej infrastruktury i zdolności do eksploatacji nowych złóż, pomimo obowiązywania starej umowy gazowej jeszcze przez dziesięć lat, pomimo ponoć ciągle postępującej budowy gazoportu, bez jakiegokolwiek sprawdzenia np. potencjału techniki zgazowywania węgla, entuzjastycznie podpisuje z Rosjanami umowę, która wiąże nas z Moskwą na kilka pokoleń. Umowa pozbawia nas nawet pakietu kontrolnego nad tranzytem i do tego stopnia łamie prawo europejskie, że KE usiłuje bronić polskich obywateli przez polskim rządem i rząd przez kilka miesięcy walczy o pozwolenie na pogwałcenie interesów własnego kraju. Wynegocjowane ceny gazu są wyższe niż dla całej UE, półtora raza wyższe niż dla Niemiec - żeby o Ukrainie czy Białorusi nie wspomnieć - i porównywalne jedynie z Kuwejtem. Rząd zakontraktowuje większą ilość gazu rocznie niż wynoszą potrzeby Polski i zobowiązuje się płacić całość kwoty niezależnie od faktycznej konsumpcji, faktycznie pozbawiając sensu poszukiwanie alternatywnych źródeł gazu i energii. Jednocześnie stawki, które Rosja zobowiązuje się płacić Polsce za tranzyt są niższe niż dla wszystkich sąsiednich krajów łącznie z Białorusią i Ukrainą, a Polska rezygnuje z przyznanych przez <u><i>moskiewski sąd</i></u> zaległych opłat tranzytowych za poprzednie lata. Następnego dnia po podpisaniu umowy okazuje się, że rozbieżność pomiędzy Warszawą a Kremlem co do dat jej obowiązywania przekracza dwadzieścia lat.<br />
[<i>To prawda, Rosjanie. Ładnie teraz wyglądam. Gdybym jeszcze miał sposób wynieść się stąd; ale gdzie tam, jesteśmy na wyżynie i stanowimy cel dla wszystkich pocisków.</i>]</li>
<li>Wśród ekonomistów toczy się interesująca dyskusja co do faktycznej wysokości długu publicznego Polski. Eksperci Instytutu Sobieskiego <a href="http://www.sobieski.org.pl/news.php?id=562">szacują go na co najmniej 200% PKB</a>, natomiast eksperci NBP - <a href="http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/295045,nbp-polska-ma-gigantyczne-dlugi.html">na 220% PKB</a>. Człowiek, którego Tusk wymieniał jako jednego ze swoich dwóch największych mentorów, uruchamia w centrum Warszawy zegar długu, <a href="http://wasiukiewicz.salon24.pl/233881,zegar-balcerowicza-sie-spoznia">plagiatując zresztą co najmniej kilka opozycyjnych stron internetowych</a>. Profesor SGH udziela mediom wywiadu, w którym obszernie porównuje gospodarcze koncepcje Gierka, Leppera i Tuska i konstatuje, że dwaj pierwsi w porównaniu z ostatnim wykazywali nieporównywalnie więcej odpowiedzialności za Polskę. Dla przypomnienia: jedyny kompetentny ekonomista współpracował z tym rządem przez trzy miesiące na początku funkcjonowania, od 3 stycznia do 18 kwietnia 2008 i odszedł oszołomiony odkryciem, że politykę gospodarczą faktycznie kształtują ludzie w rodzaju Ostachowicza, Arabskiego, Nowaka i Grasia z ich sondażami i słupkami. Tusk odpowiada krytykom, że interesuje go wyłącznie <i>tu i teraz</i>, a swoim głównym celem w ramach naprawy finansów czyni gigantyczny skok na składki emerytalne Polaków. Teraz dowiadujemy się od profesor Staniszkis, że następny w kolejności jest system rent i ubezpieczeń. Działania te mogą zamknąć kilka milionów Polaków w ekonomicznym getcie, natomiast w żaden sposób nie zapobiegają krótko- ani długoterminowym skutkom kryzysu, nie są poparte żadną głębszą wizją ekonomiczną, nie naprawiają struktury wydatków publicznych. W istocie rządy człowieka, który kiedyś reklamował walkę z <i>klasą próżniaczą</i> jako swój główny cel polityczny, który rozpoczynał rządy od obietnic <i>jednego okienka</i> i komisji <i>Przyjazne Państwo</i> doprowadziły do najbardziej surrealistycznego wzrostu biurokracji i administracji w Polsce. <a href="http://www.doingbusiness.org/rankings">W tegorocznym raporcie <i>Doing Business</i> IFC i Banku Światowego</a> Polska jest na 70 miejscu, za Kazachstanem (#59), Fiji (#62), Ghaną (#67), Białorusią (#68) i Namibią (#69 - początkowo podana przez m.in. redaktora Jankego za PAP informacja, że wyprzedziliśmy Namibię, jest błędna), żeby nie wspomnieć o Rumunii (#56), Bułgarii (#51), Armenii (#48), czy tym bardziej <a href="http://czepiec.blogspot.com/2010/06/pocztowka-z-gruzji.html">absolutnie nieosiągalnej dla nas Gruzji</a> (#12 - tak jest, dwunaste). Założenie firmy - miejsce 113, przejrzystość podatków - miejsce 121, uzyskanie pozwolenia na budowę - miejsce 164. Przypomnę raz jeszcze: w żaden sposób nie ruszając tego molocha, w ciągu kilku miesięcy wypchnięto półtora miliona Polaków na fikcyjne samozatrudnienie. Ciekawe, w jaki sposób "samozatrudniony" pan Zenek ze Starachowic czy innych Gliwic miałby sobie poradzić z biurokratyczną machiną, w której samo założenie firmy oznacza <a href="http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/11/07/rob-liberalizm%E2%80%A6/">przejście przez sześć procedur zajmujących średnio 32 dni</a>? Jakie i na co będzie płacił składki? I co on później z tych składek będzie miał?<br />
[<i>Dalej, panowie świntuchy fynansowe, przywóźcie tutaj wózek fynansowy... Po pierwsze, przejdziemy rozdział fynansów; dalej będziemy mówili o małym systemiku, którym wymyślił na to, aby sprowadzać pogodę i odwracać deszcz... <b>Pierwszy finansista</b>: Ależ to idjotyczne, ojcze Ubu. <b>Drugi finansista:</b> To niedorzeczne. <b>Trzeci finansista:</b> To się nie trzyma kupy. <b>Ubu:</b> Kpicie sobie ze mnie! Do jamy finansiści! (spuszczają finansistów do jamy)</i>] </li>
</ul>I zaiste, wszystko to przestaje być <i>idjotyczne</i>, <i>niedorzeczne</i> i <i>nietrzymające się kupy</i> jeśli pamiętać, że istota liberalizmu zdaniem partii rządzącej i trzonu jej elektoratu to hasło: <i>przy tym systemie, zrobię prędko majątek, wówczas pozabijam wszystkich i wyjadę.</i><br />
<br />
Opis tego, co dzieje się na stadionie po ostatnim gwizdku w tak brawurowo rozstrzygniętym meczu pozostawimy znowu wieszczowi Jarry'emu:<br />
<br />
<blockquote><i>Hu! hu! widzimy was znowu, panowie fynanse. Naprzód, nacierajcie dzielnie, pchając się do drzwi; skoro raz będziemy na dworze, wystarczy drapnąć. </i><br />
<br />
<i>(...)</i><br />
<br />
<i><b>Ubu</b><br />
Ha! sądzę, że wyrzekli się pościgu.<br />
<b>Ubica</b><br />
Tak, Byczysław pojechał się koronować.<br />
<b>Ubu</b><br />
Nie zazdroszczę mu jego korony.<br />
<b>Ubica</b><br />
Masz wielką rację, Ubu</i><br />
<br />
<i>(znikają w oddali)</i><br />
<br />
<i>(...) </i><br />
<br />
<i>Myrdol front! Z wiatrem kusz, od wiatru huź! Rozwiń żagle, zwiń żagle, ster w górę, ster w bok. Widzicie, że to dobrze idzie. Płyńcie w poprzek fali, wówczas będzie wybornie.</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>(...)</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i><b>Ubu</b><br />
Garson, przynieś nam coś do picia<br />
(wszyscy sadowią się do picia)<br />
<br />
<b>Ubica</b><br />
Och, co za rozkosz ujrzeć niebawem słodką Francję, naszych starych przyjaciół i zamek Mondragon!<br />
<br />
<b>Ubu</b><br />
Ha! będziemy tam niebawem. Za chwilę przybywamy pod zamek Elsynoru.<br />
<br />
<b>Piła</b><br />
Ja się czuję orzeźwiony myślą, że ujrzę swoją drogą Hiszpanję.<br />
<br />
<b>Kotys</b><br />
Tak, i olśnimy krajanów opowiadaniem o naszych cudownych przygodach.<br />
<br />
<b>Ubu</b><br />
Co to, to pewne. A ja dam się mianować mistrzem fynansów w Paryżu.</i></blockquote><br />
<ul></ul>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-78284854914509707162010-10-03T21:54:00.000-07:002010-10-04T02:59:55.455-07:00Nieświęty Mikołaj, czyli ostateczne rozwiązanie15 września 2010 J.P., wódz Ruchu Poparcia J. P. (będziemy - ot tak, dla przekory - nazywać go tutaj Arturem Ui albo polskim Władimirem Żyrinowskim) opublikował na swoim blogu wpis pt. "Choinka". Wpis składa się w całości z komiksu niejakiego R. Dąbrowskiego pt. - uwaga! - "<b>Nieświęty Mikołaj, czyli ostateczne rozwiązanie</b>". Jakaś część blogosfery dowiedziała się o tym arcydziele za sprawą <a href="http://toyah1.blogspot.com/2010/09/o-skutecznosci-modlitwy.html">bloga Toyaha</a>. Dla tych z Państwa, których ta wieść ominęła (a dlaczego?), krótkie streszczenie. Wrażliwszych przepraszam za to, co za chwilę nastąpi. Zaręczam, że - tak jak we wpisie nt. konferencji prasowej pułkownika Szeląga - ani trochę nie przesadzam i nie koloryzuję. Kto chce, może sprawdzić na własne ryzyko. Komiks, zaznaczam, pochodzi z tego roku.<br />
<br />
Jest Wigilia w roku 2014. W Pałacu Prezydenckim siedzą dwaj bliźniacy: jeden jest Prezydentem, drugi Naczelnikiem Państwa. Siedzą, obżerają się ciasteczkami, i prowadzą radosną rozmową na temat rozkoszy "<i><b>mlaskania</b></i>", "<i><b>chrapania</b></i>", "<b><i>bekania</i></b>" i "<b><i>pierdzenia</i></b>". Tak właśnie - zdaniem rysownika i samego J.P. vel Artura Ui - musieli spędzać Wigilię bracia Kaczyńscy, kiedy jeszcze żył Lech. W komiksie dotrwali do 2014 roku, zgnębiony naród pisze ukradkiem na lwach przed Pałacem "HWDP" i "HUJE", a oni śmieją się z ustami napchanymi ciasteczkami i wspominają, jak to cudem wychodzili ze wszelakich opresji.<br />
<br />
Najgorszą było "<i><b>drugie powstanie warszawskie</b></i>". Tu straszliwym bliźniakom na moment rzedną miny i zaczynają w bardzo komiczny sposób płakać i załamywać ręce. Widzimy w retrospekcji radosną młodzież, na moment wyzwoloną z lęku przed opresją, w koszulkach "<b><i>Wolność Liberte</i></b>" oraz "<b><i>Kill PiZ</i></b>". Wśród śmiechu, okrzyków "<i><b>Śmierć świniom reżymu</b></i>" i "<i><b>Kaczyzm nie przejdzie</b></i>" oraz śpiewów "<i><b>Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój</b></i>" i "<i><b>Niech żyje powstanie!</b></i>" , "<i><b>Beatka Klempa</b></i>" jest "<i><b>gwałcona młotem pneumatycznym i żywcem spalona przed Syrenką</b></i>", "<i><b>Przemuś Gosiowski</b></i>" zostaje "<i><b>powieszony na jelitach</b></i>", "<i><b>Krzysio Putura</b></i>" - "<i><b>utopiony w sedesie w Łazienkach</b></i>", a "<i><b>Zbysiunio Zioberko</b></i>" jest "<i><b>wleczony przez całą Warszawę samochodem</b></i>", "<i><b>okładany kijami</b></i>" i wreszcie "<i><b>zrzucony nago z Pałacu Kultury</b></i>". Ten ostatni akt nazywa się "<i><b>Awangardowym hepeningiem rewolucyjnym</b></i>" i dokonany jest przez "<i><b>lewactwo z Krytyki Politycznej</b></i>". Kolejne ofiary wrzeszczą bardzo groteskowo "<i><b>NIEEE! Bulg, bulg, bulg...</b></i>" oraz "<i><b>AAAA!</b></i>", a bliźniacy wspominając to wszystko, ryczą nieskładnie "<i><b>Boże! Kwiat narodu!</b></i>", "<i><b>Chlip - zdziczenie kompletne</b></i>" i raz jeszcze "<i><b>Boże! Boże!</b></i>". Beczka śmiechu po prostu.<br />
<br />
Jak się okazuje jednak, ten czyn nie przyniósł krajowi wymarzonej wolności. Powstanie zostaje stłumione przez krwiożerczych "<i><b>gruzińskich komandosów</b></i>", którzy dokonują masakry na Woli, oraz przez "<i><b>gazdową falangę Goralenvolk</b></i>", (widzimy tutaj religijną dzicz, szczerzącą straszliwe paszcze i wymachującą ciupagami) za sprawą których "<i><b>krew liberałów spływa Alejami Jerozolimskimi</b></i>", a na <i><b>Czerskiej</b></i> odbywają się "<i><b>pogromy</b></i>". Resztę krwiożerczy bracia "<i><b>powywieszali na Marszałkowskiej</b></i>". Nie ciesz się jednak, reakcjo, która właśnie klaszczesz na "<i><b>Szczygłosia</b></i>" czołgającego się po dywanie z kolejną miską ciasteczek w zębach. Oto po dachu skrada się już Rewolucyjny Nadczłowiek z obłąkańczym uśmiechem i wrzuca przez okno do pokoju ładunek wybuchowy. Żarłoczni bliźniacy myślą, że to kolejna porcja ciasteczek, rzucają się łapczywie i giną przy akompaniamencie głośnego "<i><b>ROZPIERDUT</b></i>". Następnego dnia Rewolucyjny Nadczłowiek szczerzy się w tym samym obłąkańczym uśmiechu czytając w "<i><b>Rzepiepospolitej</b></i>" "<i><b>TRAGEDIA! Prezydent i Naczelnik Państwa podstępnie zamordowani w zamachu!</b></i>". Komiks kończy się podpisem "<i><b>HAPPY END</b></i>".<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Nie jest to zresztą jedyny komiks tego rysownika, który polski Władimir Żyrinowski umieścił na swoim blogu we wrześniu. Kilka dni wcześniej umieścił tamże "<i><b>Finał trwania Papy Rydza</b></i>", gdzie ten sam Rewolucyjny Nadczłowiek w towarzystwie Rewolucyjnej Nadkobiety (oboje cały czas szczerząc się jak wariaci) dokonują masakry w siedzibie "<i><b>Radia Mapysk</b></i>" wrzeszcząc "<i><b>Z drogi, pachołki kleroligarchii</b></i>". Widzimy kule eksplodujące z głośnym "<i><b>DU DU DU</b></i>" i "<i><b>PLOK PLOK PLOK</b></i>" w ciałach księży, zakonników, ochroniarzy i goszczących w studiu polityków. Ofiary wrzeszczą przezabawnie: "<i><b>Maryjo - gdzie Ty?</b></i>", "<i><b>KHE</b></i>", "<i><b>ALA-rgh</b></i>", "<i><b>Umieram - księdza...</b></i>", "<i><b>No i dostałem za swoje</b></i>", "<i><b>E-ee...</b></i>", podczas gdy rewolucyjny Nadczłowiek pędzi rycząc "<i><b>Z DROGI!! - Mówię!</b></i>" oraz "<i><b>Przepraszam - JA DO BOSA! Ha, ha, ha...</b></i>" (chodzi chyba o "BOSSA", ale nie oczekujmy za dużo od ulubionego rysownika komiksów Janusza Palikota - może zresztą bohater planuje jedynie zzuć obuwie?) i ładując kolejne serie na prawo i lewo. Dociera wreszcie do studia, gdzie "<i><b>Papa Rydz</b></i>" siedzi jak zawsze otumaniając masy i ze spluwą w ręku informuje pomiot klerykalny, że jest na "<i><b>czarnej liście</b></i>" "<i><b>Podziemnego Komitetu Rewolucyjnego</b></i>". "<i><b>Likwidacja znanego przedstawiciela bogatej burżuazji będzie tak zwaną akcją przykładową</b></i>". Zakonnik usiłuje się pokracznie odpędzić od złego krzyżem, ale ten zostaje przez Rewolucyjnego Nadczłowieka heroicznie rozwalony serią z karabinu. Zaplutemu karłowi reakcji zostaje już tylko błaganie "<i><b>może chcesz mieć swój program w moim radiu albo dwa?</b></i>" i wtedy rewolucyjny Nadczłowiek łamie mu kark z rykiem "<i><b>Próba przekupstwa?! Jak śmiesz - łajno!</b></i>". "<i><b>O Boże! Nie mogę się ruszyć</b></i>" rzęzi "Papa Rydz". "<i><b>To dobrze się składa</b></i>" - odpowiada mu Rewolucyjny Nadczłowiek - "<i><b>bo pomyślałem sobie, że zastrzelić cię to za mało - zasłużyłeś na coś dłuższego. W tym celu wziąłem butelkę kwasu solnego, rurkę i lejek. Dlaczego? Już wyjaśniam. Otóż najpierw oblewamy same usta, żeby otworzył je grymas potwornego bólu [BULT BULT AA!] następnie w wypalony otwór gębowy wsuwamy rurkę aż do samego żołądka, jak przy gastroskopii, o tak [PSSS RGH... ARH...] po czym przez lejek wlewamy kwas do rurki, którą spływa on bezpośrednio do żołądka i tam robi swoje, he he... [BUL BUL AEAA! MYAA... AE] a my tymczasem opuszczamy strefę zajścia, by oszczędzić uszy i odwiedzić kolejnych na liście [AAARGH! AAAEE!]</b></i>". <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
To są treści, które Arturo Ui polskiej polityki umieścił na blogu przed Kongresem Ruchu Swojego Poparcia. Zresztą bezpośrednio po komiksami można było zgłosić swój akces do uczestnictwa w tymże kongresie. Kilka innych wybranych wpisów z tego samego miesiąca:<br />
<br />
6 września: "<b><i>Trupem w Jasną Górę</i></b>" - "Tak!!! Na Jasnej Górze, w sercu polskiego katolicyzmu! <b>Lech Kaczyński, który - jak wszystko na to wskazuje – jest współodpowiedzialny za śmierć i katastrofę - zbezcześcił to święte miejsce.</b>"<br />
<br />
<br />
<br />
9 września: "<b>Jarosław Kaczyński umiera. Chce się znaleźć tam gdzie jego brat – pod ziemią, w trumnie, obok ukochanego „tego drugiego”.</b> W PiS-ie trwa dramatyczna walka o to kto będzie szefem. Różne grupy grają na Jarosławie jak na dudach, jak na instrumencie. Wydmuchując nim tego czy tamtą z partii, aby przejąć władzę <b>po pogrzebie szefa</b>. <br />
<br />
<br />
11 września: "<b>Jarosław Kaczyński dąży do przelania krwi</b>. Jeśli nie powstanie pomnik przed pałacem prezydenckim, a sam pałac nie przemieni się w coś w rodzaju mauzoleum, to będzie tak długo i konsekwentnie podnosił emocje, że wreszcie ktoś nie wytrzyma. <b>Trupy nie chcą odejść i zżerają żywych</b>."<br />
<br />
18 września: "<b><i>Jeszcze jeden pogrzeb Lecha</i></b>" - "<b>Lech Kaczyński umiera jeszcze raz!</b> Tym razem w pamięci Polaków.<b> Nigdy raz się nie umiera i nigdy tak jak myśli ten co kona.</b>"<br />
<br />
29 września: "<b>Napiwszy się do syta krwi własnego brata - przez wszystkie minione miesiące kampanii prezydenckiej i w okresie po kampanii - wampir Jarosław Kaczyński </b>pojechał w ostatni poniedziałek do Wilkowa na Lubelszczyźnie, aby <b>dalej opijać się ludzkim nieszczęściem i płaczem</b>."<br />
<br />
<br />
A może zabawimy się w przypominanie wcześniejszych wypowiedzi w rodzaju tych o "<b>zastrzeleniu Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszeniu i wystawieniu skóry na sprzedaż w Europie</b>" albo o tym, że obecny rok będzie <b>"naprawdę dobry</b>", jeśli przed jego końcem i Jarosław Kaczyński będzie "<b>rozmawiał z siłami ostateczności</b>"? Zwłaszcza ten ostatni (wpis z 14 sierpnia, pod tytułem - uwaga! - "<i><b>Nadzieja</b></i>") - był zupełnie wprost i pozbawiony ogródek.<br />
<br />
Ale te komiksy stanowią nową jakość chyba nawet na tle tych wszystkich cytatów. I pozbawiają je wszelkich niejednoznaczności, jeśli o jakichś dwuznacznościach można było w ogóle wcześniej mówić. W związku z tym zaciekawiło mnie: co o nich sądzą intelektualiści, tytani sztuki i pióra popierający Artura Ui? Rzecz jasna, nie zaliczam do nich Dominika Tarasa, Kuby Wojewódzkiego, Kory Jackowskiej z partnerem, Henryki Krzywonos, Manueli Gretkowskiej czy nawet Kazimierza Kutza. Mnie chodziło o tych z najwyższej półki.<br />
<br />
Co o nich powiedziałaby noblistka, autorka wiersza "<i>Nienawiść</i>", która ponoć Palikotowi wysłała "okrężną drogą" SMS-a "Uwielbiam Pana"?<br />
<br />
Co powiedziałby pisarz Eustachy Rylski, który zasłynął wyznaniem, że Arturo Ui mówi publicznie to, co pisarz Rylski myśli? (lecz najwyraźniej sam wypowiedzieć nie jest w stanie - osobliwe wyznanie jak na zawodowego pisarza)<br />
<br />
<br />
Co powiedziałby filozof Cezary Wodziński, który na Kongres Poparcia Polskiego Żyrinowskiego specjalnie napisał książkę "<b><i>Kapłana błaznem</i></b>"?<br />
<br />
Co powiedzieliby Mariusz Treliński, Janusz Głowacki i Józef Hen, których poparciem polski Arturo Ui również się publicznie chwalił?<br />
<br />
Otóż, proszę Państwa, los mi sprzyjał. Jeden ze specjalnych gości Kongresu jest bowiem (pół)-blogerem salonu24. Jest nim Andrzej Celiński, <i><b>były minister kultury RP</b></i>, człowiek niezwykle czuły na punkcie chamstwa - przynajmniej tego skierowanego pod własnym adresem, prawdziwego czy urojonego. Oto niepełna lista pochwał, które minister kultury pod adresem Artura Ui wygłosił:<br />
<br />
<br />
<i><b>...skądinąd świetny...</b></i><br />
<i><b><br />
</b></i><br />
<i><b>...Co z odświerzaniem? [sic] Tylko Palikot z jego pieniędzmi? Akurat on wspaniały, nie musi, nie dla prywaty. </b></i><br />
<br />
<i><b>...jest otwarty, nienadęty, komunikatywny, zadowolony ze swojego życia, oczytany. Trochę paw i egocentryk. Lubi siebie trochę ponad miarę, ale to, co w nim fajne przeważa zdecydowanie jego śmiesznostki. I najważniejsze - on nie jest przyklejony do tej lub innej politycznej siuchty, stać go na odmienność i to wcale nie tylko w materialnym wymiarze. Jest człowiekiem wolnym. Tak, jak ja, więc dlaczego miałbym go nie lubić?</b></i><br />
<br />
<i><b>...Powiedzieć, że Palikot jest niegłupi, to nie jest najmądrzejsza opinia o nim. On naprawdę mnóstwo czyta, to nie jest poza ale rzeczywistość. Jest licencjonowanym filozofem, ma prawdziwe zainteresowania, zgłębia sens istnienia. Nie wiedzę w polityce tłumu konkurentów dla niego, jak idzie o intelektualne zainteresowania.</b></i> <br />
<i><b><br />
</b></i><br />
<i><b>...Ja lubię patrzeć na Palikota, tak jak na: Frasyniuka, Mazowieckiego, Osiatyńskiego (Jerzego, oczywiście). Ponieważ nie jestem, w tej dziedzinie, nowoczesny ani nazbyt lewicowy, nieczęsto jakiś mężczyzna fizycznie mi się podoba. On akurat mi się podoba. Po raz pierwszy go dostrzegłem, pośród innych ludzi, właśnie ze względu na te jego cechę.</b></i><br />
<br />
<i><b>...Palikot pokazuje, oświetla, nagłaśnia pewne polskie problemy, które uznaje za istotne i wokół których pragnie wywołać publiczna debatę. Te problemy i ja uznaję za ważne dla naszej przyszłości.</b></i><i><b> </b></i><br />
<i><b><br />
</b></i><br />
<i><b>...On może trochę powietrza wpuścić w tę zatęchłą, paździerzowatą polską politykę.</b></i><br />
<br />
<i><b>...On chce rozwalić ten mur, którym establishmentowi politycy szczelnie się otoczyli. W tym mu kibicuję. A może i coś wiecej niż kibicuję. </b></i><br />
<br />
<i><b><br />
</b></i><br />
Ma się rozumieć, po lekturze bloga polskiego Żyrinowskiego wszystkie te wypowiedzi nabrały dla mnie dosyć osobliwego znaczenia. Uznałem, że najlepiej będzie napisać wprost. Podałem linki do obu komiksów byłemu ministrowi kultury RP i zapytałem, co o umieszczeniu ich na blogu Artura Ui sądzi. Zapytałem go też o najsłynniejsze wyczyny innych gości Kongresowej - w szczególności Dominika Tarasa i Kuby Wojewódzkiego. A także o dystrybucji w Sali Kongresowej "Faktów i Mitów". I odpowiedź na te dodatkowe pytania okazała się znacznie łatwiejsza niż na pytanie o komiksy.<br />
<br />
<br />
Najprościej było z Wojewódzkim. Były minister kultury RP odpowiedział, że "<a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3330670">ceni i szanuje</a>" faceta, który zasłynął wspólnym z Markiem Raczkowskim wsadzeniem flagi polskiej w psie odchody. Prosto i jasno.<br />
<br />
<br />
W sprawie "Faktów i Mitów" poseł błysnął już kreatywnością - <a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3332161">zasugerował, że dystrybuowano je bez wiedzy i zgody gospodarza</a>. Być może w takim razie i te komiksy Arturowi Ui bez jego wiedzy i zgody na blog wrzucono.<br />
<br />
<br />
W sprawie Dominika Tarasa zaczęły się zawijasy: były minister kultury najpierw twierdził, że go "<a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3330670">nie zna</a>", ale póżniej jednak <a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3332161">przypomniał sobie, że był taki jeden w Kongresowej</a> i że "nic do niego nie ma". "<i>Myślę, że dobrze zrobił odsłaniając to, co dla mnie było prymitywną i zawstydzającą hucpą, na Krakowskim Przedmieściu, pod tzw. krzyżem</i>". Do tej pory słyszeliśmy o "tzw. obrońcach krzyża", ale na pisanie o "tzw. krzyżu" nie zdobyły się chyba nawet ani GW, ani gazety PRL. Konsekwentnie należy chyba więc pisać o "tzw. obrońcach tzw. krzyża".<br />
<br />
Ale dopiero wydostanie z blogera Celińskiego oceny dokonań blogera Palikota z tymi dwoma komiksami na czele okazało się prawdziwym polowaniem na węgorza. Najpierw usłyszałem:<br />
<br />
"<i>Nie czytałem blogu Palikota, a i teraz nie mam czsau go otworzyć. </i>"<br />
<br />
Później:<br />
<br />
"<i>Oczywoiście, w końcu, wejde na te strony. Szczerze - pracuję teraz nad książką, takim akordem na zakończenie, i każda chwila poświęcona czemu innemu jest bolesna.</i>"<br />
<br />
(co jednak nie przeszkodziło mu wpisać tego samego dnia kilkudziesięciu komentarzy na własnym blogu)<br />
<br />
W międzyczasie zdążył odpowiedzieć <a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3331555">innemu komentatorowi</a>, ze w wypowiedziach Palikota budzenia nienawiści nie widzi.<br />
<br />
I dopiero kiedy wreszcie opisałem pokrótce zawartość tych komiksów, a zniecierpliwiona Voit (rozmówczyni posła Celińskiego i współgospodarz bloga) <a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3332730">odpowiedziała mi</a>, że jej zdaniem i i Palikot, i Taras, i Wojewódzki <b>przekroczyli niektórymi działaniami "cienką granicę między chamstwem a polemiką"</b>, <a href="http://andrzejcelinski.salon24.pl/235131,odyseja-dla-polglowkow#comment_3333008">były minister kultury RP otwarcie zaprotestował</a>. <br />
<br />
<b><i><br />
"Nie przekroczyli. Nie ma adresów do bliskich. To najważniejsze. Nie ma chamstwa, to też istotne." <br />
</i></b><br />
<br />
I po takim wyjaśnieniu daruję sobie już pisanie listów z pytaniami do Szymborskiej, Rylskiego, Wodzińskiego, Głowackiego, Hena, Krzywonos i Teatru Ósmego Dnia.<br />
<br />
<b>PS. </b>Tradycyjne polecanki z "Naszego Dziennika". Dziś, aby pozostać w temacie: <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101002&typ=my&id=my11.txt">wywiad z weekendowego wydania</a> z profesorem Legutką. A także wywiad o <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101002&typ=wi&id=wi02.txt">pracy księży na Sycylii</a>.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-63889844207388160132010-09-26T21:57:00.000-07:002010-09-26T22:07:12.412-07:00Taki zamach, jaki prezydentNiejakie poruszenie w sieci wywołała informacja, że wracając z Charkowa prezydent Komorowski <a href="http://www.wpolityce.pl/view/2185/Bronislaw_Komorowski__slowa__jaka_wizyta__taki_zamach__odnosily_sie_do____prezydenta_Gruzji__No_i_co__slabo__.html">powiedział na pokładzie samolotu dziennikarzom</a>:<br />
<br />
<br />
<blockquote><b>Nie znam żadnego niegodnego słowa, które wypowiedziałem pod adresem mojego poprzednika</b> [sic! - czepiec]. To, co robi pan Jarosław Kaczyński, to błąd. On po prostu uniemożliwia współpracę w sprawach istotnych dla państwa, przy powoływaniu się na niewypowiedziane opinie o Lechu Kaczyńskim. (…)<b> Słowa, którymi szermuje pan Jarosław Kaczyński, odnoszące się do słynnego, na szczęście nieudanego, zamachu na polskiego prezydenta w Gruzji, były podyktowane troską o pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i były adresowane jako zarzut – ale do prezydenta Gruzji.</b></blockquote><br />
Wot zagwozdka.<br />
<br />
Jak już zwrócili uwagę portal wpolityce.pl (za którym cytuję) czy <a href="http://korabita.salon24.pl/232876,komorowski-wywoluje-miedzynarodowy-skandal-dyplomatyczny">Jacek Korabita Kowalski</a>, trudno byłoby zrozumieć, po co teraz uzasadniać w ten sposób cytat, który - jak cały czas się nam przypomina - brzmiał "jaka wizyta, taki zamach", a nie "jaki prezydent, taki zamach". Pamiętam, z jakim świętym oburzeniem unosiła się na ten temat chociażby redaktor Wielowieyska z GW w artykule <a href="http://wyborcza.pl/1,75515,7802596,Komorowski_o_prezydencie__Jacy_polemisci__taki_cytat.html">"Jacy polemiści, taki cytat"</a>. Ponoć i redaktor Leski na salonie24 wielokrotnie pienił się na ten temat pod rozmaitymi wpisami, ale nie jestem szczególnie zainteresowany brodzeniem w jego komentarzach - jak ktoś ma link, może wrzucić pod spodem. I istotnie, słowa o "wizycie", a nie o "prezydencie" padają we fragmencie nagrania z "Sygnałów dnia", które można usłyszeć chociażby na YouTube, oraz we wszystkich relacjach nt. tamtej audycji. Jarosław Kaczyński już wcześniej cytował to zdanie w postaci "jaka wizyta, taki zamach", a w wywiadzie dla "Rz" w ogóle go nie cytował; <a href="http://www.rp.pl/artykul/2,540432-Nie-bedzie-wspolpracy-z--prezydentem-Komorowskim-.html">powiedział jedynie</a><br />
<blockquote>Nie wydaję sądów co do śledztw i kwestii podlegających wymiarowi sprawiedliwości, mówię o odpowiedzialności moralnej. (...) Dlaczego Komorowski, który po incydencie w Gruzji drwił, bił w respekt wobec prezydenta i zachęcał do dalszych działań, ma nie odpowiadać?</blockquote><br />
Dlaczego więc teraz, skrobią się w głowie komentatorzy, Drogi Bronisław II znienacka postanowił ogłosić, że chciał skrytykować nie jedynie organizację wizyty (zresztą w formie, która tak czy siak była skandaliczna i tu czy ówdzie na Zachodzie mogłaby zakończyć karierę tak wysoko postawionego polityka), ale jednak bezpośrednio obrazić prezydenta - tylko że nie miał być to Lech Kaczyński, a wciąż żyjący prezydent państwa, które do niedawno miało z Polską najlepsze możliwe stosunki? <br />
<br />
Otóż owi komentatorzy nie zdają sobie sprawy, że umiłowany Pierwszy Sołtys (copyright by red. Piotr Semka) mówi dokładnie to samo od dawna i wcale słów o "prezydencie" się nie wypiera. Oto stosowne fragmenty wywiadu, który redaktor Olejnik przeprowadziła z (wtedy) marszałkiem Komorowskim <a href="http://www.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET/Bronislaw-Komorowski4">trzeciego lutego</a>, na ponad dwa miesiące przed Smoleńskiem - dokładnie wtedy, kiedy Putin zapraszał Tuska do Katynia [cytuję za stroną Radia Zet i nie poprawiam - literówki są ich]:<br />
<br />
<blockquote><i>Monika Olejnik:</i> <b>Czy nie żałuje pan swoich słów, kiedy pan powiedział o prezydenckim Kaczyńskim - taki zamach, jaki prezydent.</b><br />
<b><i style="font-weight: normal;">Bronisław Komorowski:</i> </b><b>Ja to powiedziałem o prezydencie Gruzji</b>, chciałem zwrócić uwagę, o prezydenckie Gruzji, bo to...<br />
<i>Monika Olejnik:</i> A, o prezydencie Gruzji, nie o Lechu Kaczyńskim, tak?<br />
<i>Bronisław Komorowski:</i> No oczywiście, że tak. (...)<br />
<i>Monika Olejnik:</i> <b>Musimy jeszcze wyjaśnić tę sprawę zamachu, bo to jest strasznie ważne, wtedy jak pan powiedział, że „taki zamach, jak i prezydent” to brzmiało tak, że prezydent słaby, więc zamach był słaby. Teraz pan mówi, że chodziło panu o prezydenta Gruzji...</b><br />
<i>Bronisław Komorowski: </i>Ale oczywiście, to były słowa...<br />
<i>Monika Olejnik:</i> <b>... to znaczy, że gdyby to był mocny prezydent to by lepszy zamach przygotował?</b></blockquote><br />
Nie mam pojęcia, dlaczego po Smoleńsku nie odgrzebano tej rozmowy (o ile wiem) i nie zaczęto przy niej dłubać. Bo powyższy fragment jest co najmniej z kilku powodów zdumiewający.<br />
<br />
Po pierwsze: redaktor Olejnik, Dziennikarz Roku 1998, w rozmowie z samym Komorowskim <b><i>dwukrotnie</i></b> cytuje zdanie "<b>taki zamach, jaki prezydent</b>". Jest to wypowiedź zupełnie inna niż "jaka wizyta, taki zamach" - oprócz zmiany "wizyty" na "prezydenta", nie zgadza się nawet porządek słów. Nie ma mowy o przejęzyczeniu asa dziennikarstwa salonowego, ponieważ dwukrotnie cytuje dokładnie to samo, wraca do tego zdania, podkreśla że jest <b><i>strasznie ważne</i></b> i domaga się egzegezy.<br />
<br />
<b><i>Czy oprócz wypowiedzi Bronisława Komorowskiego dla "Sygnałów dnia" istnieje jakaś inna, która zawiera zdanie "taki zamach, jaki prezydent"? </i></b><br />
<br />
Wydaje się to wcale prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że Drogi Bronisław II ma niejaką tendencję do powtarzania w kółko tych samych albo podobnie brzmiących zdań. Najłagodniej mówiąc, nie jest człowiekiem, któremu wymyślanie nowych sformułowań czy uzasadnień przychodziłoby z łatwością. <i><b>Tu i ówdzie, jako źródło "jaka wizyta, taki zamach" widzę nie "Sygnały dnia" w jedynce, ale Radio Wrocław. Ktoś ma nagranie obu tych wypowiedzi dla porównania? Czy w listopadzie 2009 Bronisław Komorowski prezentował swoje światłe myśli nt. gruzińskiej wizyty gdzieś jeszcze?</b></i><br />
<br />
<b><i>Natomiast jeżeli zdanie "taki zamach, jaki prezydent" nigdy nie padło, za (celowe?) dwukrotne zdezinformowanie opinii publicznej co do faktycznego kształtu tej wypowiedzi odpowiada<u> Monika Olejnik z samym Bronisławem Komorowskim</u>, który ani razu nie przeczy, że to powiedział - uzasadnia natomiast dwukrotnie, tak samo jak teraz, że chodziło mu o prezydenta Saakaszwilego. <u>Oznacza to, że za cytat w takiej właśnie postaci tak czy siak bierze na siebie pełną odpowiedzialność.</u></i></b><br />
<br />
<b><i>Czy po tamtym wywiadzie biuro prasowe ówczesnego marszałka, Radio Zet albo ktokolwiek inny opublikowały jakieś sprostowanie?<br />
</i></b><br />
<br />
<br />
Ale jest w tym wszystkim jeszcze jeden aspekt i on fascynuje mnie bodaj najbardziej.<br />
<br />
Otóż jeżeli 3 lutego 2010 1) redaktor Olejnik zarzuciła Bronisławowi Komorowskiemu, że powiedział "<i>taki zamach, jaki prezydent</i>", a 2) największa chluba Budy Ruskiej odrzekła na to "<i>ja to mówiłem o prezydencie Gruzji</i>", to - jak dziennikarka zupełnie słusznie zauważyła - język polski dopuszcza tylko jedną interpretację takiej wymiany zdań.<br />
<u><i><b><br />
</b></i></u><br />
<u><i><b>Otóż na ponad dwa miesiące przed katastrofą smoleńską Bronisław Komorowski wypowiedział zdanie, z którego logicznie wynika, że miarą klasy przywódcy obcego państwa jest zdolność do skutecznego zorganizowania zamachu na Lecha Kaczyńskiego. </b></i></u><br />
<u><i><b><br />
</b></i></u><br />
<u><i><b>Co więcej, obecnie wrócił do tej myśli tłumacząc dziennikarzom, dlaczego Jarosław Kaczyński nie powinien czuć się na niego obrażony.</b></i></u><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>PS. </b>Zapowiadałem stałe polecanki z "Naszego Dziennika". Dzisiaj informacje o <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100927&typ=po&id=po01.txt">przypisaniu przez polski kontrwywiad katyńskiej wizycie prezydenta Kaczyńskiego wyższego stopień zagrożenia niż o trzy dni wcześniejszej wizycie prezydenta Tuska</a> - w związku z rozpoznaniem "zagrożenia inwigilacją rosyjskich służb specjalnych" oraz o <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100927&typ=po&id=po22.txt">śmierci Jana Klusika, byłego działacza podziemia i obrońcy krzyża</a>, kopniętego na Krakowskim Przedmieściu przez chuligana w klatkę piersiową.<br />
Tym razem jednak chciałbym również dorzucić polecankę z bloga Toyaha. Wiem, że wielu ciągle go czyta, ale chyba nie tak dużo osób jak powinno - w końcu to nieprzypadkowo bloger roku 2009. Dzisiaj duży hit - rozmowa z człowiekiem, który miał <a href="http://toyah1.blogspot.com/2010/09/pawe-ta-kampania-to-bya-fikcja.html">wątpliwą przyjemność obserwować bezpośrednio, jak naprawdę była prowadzona kampania Jarosława Kaczyńskiego</a>.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-76132659300032376652010-09-24T00:25:00.000-07:002010-09-24T00:25:40.739-07:00Podróż w głąb pułkownika Szeląga<i>Inspiracja pochodzi z <a href="http://fanbieszczad.salon24.pl/232257,smolensk-2010-plk-szelag-lewituje">blogu Fana Bieszczad</a> oraz z klasycznej satyry "Guardiana" nt. zdolności oratorskich Obamy w kłopotliwych sytuacjach.</i><br />
<br />
<br />
<br />
<b>Redaktor Piechal</b>: Tomasz Piechal, program pierwszy, Telewizja Polska. Ja mam pytanie, czy rozbijanie szczątków samolotu na miejscu katastrofy jest niszczeniem dowodów, czy też nie? [<i>facet z lewej strony stołu podskakuje i patrzy zaalarmowany w stronę pytającego</i>] Czy rozcinanie tychże szczątków piłami tarczowymi [<i>trzej faceci w mundurach tężeją coraz bardziej</i>] jest niszczeniem dowodów, czy też nie?<br />
Oraz czy wycinanie drzew, o które również zahaczył samolot [<i>prokurator Parulski rzuca redaktorowi Piechalowi długie i przeciągłe spojrzenie</i>] jest niszczeniem dowodów, czy też nie? [<i>cały zespół mundurowych kręci młynki palcami, rusza rękami i zaplata dłonie</i>] Jeżeli tak, to jakie kroki ma zamiar podjąć prokuratura w tym względzie? Dziękuję.<br />
<br />
<br />
[<i>Facet z lewej strony stołu wbija wzrok w prokuratorów. Prokurator Parulski gładzi podbródek i patrzy na pułkownika Szeląga</i>]<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Pułkownik Szeląg</b>: [<i>wzrok utkwiony w starannie przeszukiwanych papierach</i>]<br />
<br />
<blockquote><i>("Serdeczne dzięki, Krzysiu. Czemu zawsze ja? I kim jest do cholery ten Piechal? Co ja mam mu teraz odpowiedzieć? Dlaczego zawsze stawia się nas w takiej sytuacji?")</i> </blockquote><br />
Proszę państwa, zadał pan pytania wprost.<br />
<br />
<blockquote><i>("Przynajmniej powiedziałem mu, że jest bezczelny. Ale co dalej?")</i> </blockquote><br />
Dla mnie jasne, że odnoszą się do materiału [<i>pierwsze nieśmiałe spojrzenie znad dokumentów</i>] który został wyem... wyemitowany przez pańską telewizję, przez TVP1 ... [<i>spojrzenie w górę, w kierunku niebios, błysk białek znad okularów</i>]... we wtorek<br />
<br />
<blockquote><i>("Super, błysnąłem znajomością programu telewizyjnego. Ale co dalej? Mam powiedzieć, co o "Misji specjalnej" myślę? To chyba akurat teraz dosyć głupi pomysł. W takim razie...")</i> </blockquote><br />
zadał pan pytanie które! które...<br />
<br />
<blockquote><i>("Które CO?!")</i> </blockquote><br />
eee... [<i>przeciągłe i pełne namysłu spojrzenie pod kątem w podłogę</i>] trudno odpowiedzieć, jak je traktować czy zadał pan pytanie <b>konkretne</b> czy też zadał pan pytanie <b>abstrakcyjne</b> [<i>nerwowe spojrzenie w stronę Parulskiego</i>]<br />
<br />
<blockquote><i>("Brzmi dobrze, logicznie, naukowo, jednocześnie po żołniersku. Klasyfikacja, typologia, dedukcja, od abstrakcji do konkretu i z powrotem. Masz jakiś lepszy pomysł, jak jesteś taki mądry?")</i> </blockquote><br />
związane z prowadzeniem jakiegokolwiek śledztwa, postępowania karnego<br />
<br />
<blockquote><i>("JAKIEGOKOLWIEK śledztwa? Trochę chyba przesadziłem z tą abstrakcją, przecież wiem, co mi odpowie. Wróć.") </i></blockquote><br />
zarówno brak wiedzy nawet jeżeli pan by skon... skon... skonkretyzował czyli że chodzi panu konkretnie o to zdarzenie<br />
<br />
<blockquote><i>("Dobra, konkretnie złapałem byka za przysłowiowe rogi.")</i></blockquote><br />
to - wbrew pozorom! ... wbrew pozorom...<br />
<br />
<blockquote><i>("Wbrew tym cholernym pozorom. Wbrew wszystkim waszym pozorom. Zabierzcie mnie stąd!")</i> </blockquote><br />
odpowiedź wcale nie musi być prosta i jednoznaczna<br />
<br />
<blockquote><i>("Moja na pewno nie będzie")</i> </blockquote><br />
bo oczywiście najbardziej logiczna i prosta odpowiedź jest...<br />
<br />
<blockquote><i>("Jezus, czy ja naprawdę chcę się w tą najbardziej logiczną odpowiedź pakować? Ale przynajmniej zyskam na czasie. Spróbujmy.")</i></blockquote><br />
<br />
...jakakolwiek ingerencja w fizyczną substancję takiego materiału dowodowego jak wrak, szczątki samolotu [<i>krótkie spojrzenie w dół, ale mówca nabiera odwagi</i>] oczywiście można ją uznać za [<i>pułkownik Szeląg lekko się unosi</i>] <b>co najmniej</b> utrudniającą albo negatywnie wpływającą na dalszy proces badań nad tym dowodem rzeczowym. <br />
[<i>powyższe powiedziane wyjątkowo płynnie, głosem wykładowcy prawa tłumaczącego kwestię, która powinna być oczywista dla laika, o studencie pierwszego roku nie mówiąc</i>]<br />
<br />
<blockquote><i>("Matko, ja to ostatnie zdanie naprawdę powiedziałem? Autopilot mi się włączył? Jak ja teraz z tego wybrnę?")</i></blockquote><br />
tyle tylko że... yyy... odpowiedź tylko w tym zakresie... uhm... byłaby o tyle... [<i>wdech</i>] niepełna... że [<i>trzy sekundy ciszy, głęboki oddech</i>]<br />
<br />
<blockquote><i>("No WAL! Powiedz coś! Cokolwiek!")</i> </blockquote><br />
trzeba pod uwagę brać [Z OGROMNYM NACISKIEM] <b>szereg innych okoliczności</b><br />
<br />
<blockquote><i>("Dobre, z tym szeregiem okoliczności udało mi się. Dlaczego nie wpadłem na to od początku?")</i> </blockquote><br />
i stąd zawahanie w moim głosie<br />
<br />
<blockquote> <i>("Też dobre, to sprawia wrażenie szczerości.")</i></blockquote><br />
bowiem ja wypowiadam się o kwestii którą...<br />
<br />
<blockquote><i>("Zaraz. O kwestii którą CO? Zacznijmy od początku. O czym mówiłem półtorej minuty temu? Coś o materiale wyemitowanym we wtorek?")</i> </blockquote><br />
ja obejrzałem ten materiał [<i>palec wbija zjeżdżające okulary w nasadę nosa, wdech</i>] natomiast [<i>odchrząknięcie</i>] mam w głowie zakodowane szereg okoliczności,<br />
<br />
<blockquote><i>("Znowu 'szereg okoliczności'? 'Zakodowane w głowie'? A jak się bałwan jeden spyta, przez kogo niby 'zakodowane'? Żebym tylko nie przedobrzył.")</i> </blockquote><br />
które mogły wpływać na taki, a nie inny sposób postępowania, ale nie posiadam wiedzy na temat tego, czy osoby, które decydowały o takich zdarzeniach, kierowały się tymi przesłankami [<i>głęboki oddech, rozpaczliwe spojrzenie znad okularów dookoła sali</i>] być może to zawiłe, ale ja mam nadzieję, że... że... wwwffff... że w miarę czytelne.<br />
<br />
<blockquote><i>("Tak, czytelne jak cholera. To chyba wyszło na insynuacje pod adresem chłopców z Moskwy. Da się to jakoś zresetować?")</i> </blockquote><br />
Proszę państwa, [<i>z nową werwą</i>] każdy z nas jest w stanie sobie szereg okoliczności <b>faktycznych</b>, <b>praktycznych</b> i <b>pragmatycznych</b><br />
<br />
<blockquote><i>("Czy ta fachowa wiedza i terminologia robią jeszcze na nich wrażenie? I czy ja gdzieś nie mówiłem już o 'szeregu okoliczności'?") </i></blockquote><br />
które <b>być może</b> - ale ja tego nie wiem! - kierowały [<i>przełknięcie śliny</i>] albo kierują w przypadku... innych zdarzeń... [<i>głęboki wdech</i>] eee... osobami decydującymi o takim psp... postępowaniu z dowodami rzeczowymi...<br />
<br />
<blockquote><i>("Świetnie, panie Szeląg. Rób dalej publiczną psychoanalizę towarzystwu z Łubianki. Zajedziesz daleko.")</i> </blockquote><br />
może to być sytuacja taka że [<i>zawieszenie głosu</i>]<br />
<br />
<blockquote><i>("Ględzę od dwóch minut i poza 'najbardziej logiczną i prostą odpowiedzią' nie wymyśliłem nic. Trzeba im coś rzucić. Cokolwiek") </i></blockquote><br />
trzeba było pociąć ok... określony element na fragmenty mniejsze po to żeby je przetransportować na... płytę lotniska gdzie... ma być odtworzony w obrysie samolotu<br />
<br />
<blockquote><i>("Jezus, co ja p*****ę?! Zmasakrowali wrak, żeby go lepiej odtworzyć?! Zabierzcie mnie stąd!")</i> </blockquote><br />
jak powiem, nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo nie wiem, co kierowało osobami, które o tym decydowały... yyyy....<br />
<br />
<blockquote><i>("Czy ja znowu powiedziałem, że nie wiem, co Putin ma w głowie?")</i> </blockquote><br />
logiczna odpowiedź jest, że oczywiście powinno postępować w ten sposób, że jakby... w jak najmniejszym stopniu ingerować w tę strukturę fizyczną ...<br />
<br />
<blockquote><i>("Matko, znowu ta 'logiczna odpowiedź'?! PO CO JA TO MÓWIĘ? Beze mnie tego nie wiedzą?!")</i></blockquote><br />
no niemniej trzeba mieć też na uwadze to, że... eeeeeyyyyyyyy [<i>wyjątkowo długie</i>]... jeżeli czyniły to odpowiednie organy - odpowiednie organy! -<br />
<br />
<blockquote><i>("Odpowiednie organy. Mam nadzieję, że przynajmniej to zauważą.")</i> </blockquote><br />
przygotowane do tego, to kwestia <b>ustalenia</b> że... [<i>gorączkowe spojrzenie pod stół</i>] to z takiej, a nie innej przyczyny... że robiły dokładnie to przy tym fragmencie, a to przy tym fragmencie... albo też <b>pewne cechy</b> fizyczne materiału wskazują, że jest to działanie celowe dokonane po katastrofie... [<i>głęboki wdech</i>]...<br />
<br />
<blockquote><i>("Odpowiednie organy robią wszystko celowo, z takiej, a nie innej przyczyny, dokładnie to przy tym fragmencie, a to przy tym fragmencie, przed katastrofą i po katastrofie. Co mogę powiedzieć, żeby wkopać się jeszcze bardziej?") </i></blockquote><br />
mogą... yyyyy.... spowodować to, że opinia wydana na tej podstawie będzie jasna i pełna.<br />
<br />
<blockquote><i>("Jasna, pełna i z pianą na dwa palce. Zabierzcie mnie stąd!")</i> </blockquote><br />
[<i>TVN24 przerywa transmisję. </i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Prezenter mówi o szczątkach ofiar, które mogą znajdować się jeszcze w Smoleńsku i niezabezpieczeniu wraku. "Będziemy oczywiście jeszcze wracać do tych informacji i ustaleń, które pojawiły się na tej konferencji prasowej".</i>]<br />
<br />
<br />
<br />
<b>PS</b>. Zgodnie z niedawną obietnicą i teraz kończę wpis linkiem do aktualnej polecanki w "Naszym Dzienniku". Dzisiaj: <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100924&typ=po&id=po52.txt">wywiad z Piotrem Naimskim</a> nt. umowy gazowej z pytaniem: "czy Tusk prosił Merkel o pomoc" oraz wczorajszy artykuł nt. <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100923&typ=po&id=po01.txt">łupkowej ofensywy w Polsce</a>.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-42920416101544781502010-09-18T20:04:00.000-07:002010-09-18T20:04:06.439-07:00A więc tego się boicie, ptaszyny?Wiele działo się w ostatnich dniach - od krzyża do Zakajewa - ale podzielam opinię <a href="http://cogito.salon24.pl/230348,umowa-gazowa-symbolika-wasali">z piątkowego wpisu Aleksandra Ściosa</a>, że wszystko to są rzeczy drugorzędne w porównaniu z umową gazową. Nic tak bardzo jak ona nie zadecyduje o suwerenności Polski, obecnej i przyszłej.<br />
I właśnie dlatego wrócę do <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100908&typ=po&id=po01.txt">artykułu sprzed tygodnia</a>, w którym jedna rzecz osobliwie przykuła moją uwagę. Rozpocznijmy od przypomnienia faktów, które - mam nadzieję - w opozycyjnej blogosferze są już powszechnie znane:<br />
<br />
<blockquote>Lech Kaczyński od początku interesował się umową gazową. Powołał w tym celu także Zespół ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP. Eksperci w nim zasiadający przedstawili mu raport, który miał dać prezydentowi argumenty w rozmowach z rządem na temat kształtu kontraktu gazowego czy też w podnoszeniu kwestii gazowych na forum instytucji unijnych.<br />
Dokument przekazany Lechowi Kaczyńskiemu, znany jako raport Naimskiego, był miażdżący dla rządu PO - PSL. 26 marca br. w Belwederze odbyło się spotkanie ekspertów poświęcone kwestiom gazowym, które wywołało olbrzymie oburzenie rządu. Główny wniosek płynący z przedstawionego wówczas raportu był bowiem taki, iż nieprawdą są słowa wiceministra Waldemara Pawlaka, jakoby poza Gazpromem Polska nie miała alternatywy dla dostaw gazu. - Mój raport prezydent Kaczyński odebrał jako bicie na alarm - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Piotr Naimski, były wiceminister gospodarki i członek Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego. - W dalszym ciągu ta kwestia dostaw gazu jest niezałatwiona i grozi nam, że zakończy się w sposób bardzo dla nas niekorzystny - dodaje. Takiego samego zdania jest Janusz Kowalski, także członek prezydenckiego zespołu.<br />
<b>Raport Naimskiego jasno mówi, że w rozmowach gazowych z Rosją przegrywamy na wszystkich siedmiu płaszczyznach negocjacji. Polska zgodziła się np. na osłabienie swojej pozycji w organach zarządzających polsko-rosyjską spółką EuRoPol Gaz. Wielką porażką było też dobrowolne zrzeczenie się przez EuRoPol Gaz egzekucji od Gazpromu roszczeń za tranzyt gazu w 2006 roku, w wysokości 25 mln dolarów, które rosyjskiej spółce nakazał zapłacić moskiewski sąd arbitrażowy (faktyczne długi Gazpromu były kilka razy wyższe). W konsekwencji tego straciliśmy także możliwość ubiegania się o wypłacenie przez Gazprom kolejnych, większych już roszczeń, tym razem za lata 2007-2009. Polscy akcjonariusze zgodzili się także na drastyczne obniżenie zysku netto spółki EuRoPol Gaz do 21 mln zł i przez to podatku płaconego do budżetu. Ale przede wszystkim Gazprom utrzymał także pozycję monopolisty w dostawach dla PGNiG aż do 2037 roku. Naimski podkreślał w swoim raporcie, że wyszliśmy naprzeciw strategicznym, długofalowym interesom Gazpromu, nie zabezpieczając interesu naszego państwa.</b>Największy paradoks polega na tym, że to Komisja Europejska występuje w naszym interesie, a nie rząd, który odpowiada za ten stan rzeczy. - Nasz rząd występuje nie wiadomo w czyim interesie, ale na pewno nie w polskim - zaznacza Piotr Naimski. Dodaje, że prezydent Kaczyński prowadził korespondencję w tej sprawie z rządem, jednak bez rezultatu. - Tak więc stanowisko prezydenta było doskonale znane rządowi - mówi. Prezydent nie miał formalnych możliwości zablokowania tych szalenie niekorzystnych dla Polski umów z Gazpromem, bo "umowa jamalska jest umową rządową i to rząd jest w tym przypadku organem decydującym". Co prawda była swego czasu rozważana kwestia, czy - z racji tego, iż jest to umowa międzynarodowa - nie powinna ona podlegać ratyfikacji w Sejmie. Gdyby tak się stało, byłaby to ustawa ratyfikacyjna i podpisać musiałby ją prezydent. Jednak większość ekspertów rządowych stwierdziła, że ta umowa nie kwalifikuje się do trybu ratyfikacji sejmowej. - Tak więc decyzją tą głos decydujący to jest głos rządu i spółki, która kontrakt podpisuje - zaznacza Naimski.<br />
Mimo to po zapoznaniu się z raportem Lech Kaczyński zastanawiał się nad prawnymi możliwościami zablokowania umów z Gazpromem. Działania te przerwała jednak jego dramatyczna śmierć 10 kwietnia pod Smoleńskiem, dokąd udawał się na uroczyste obchody upamiętniające polskich żołnierzy pomordowanych w Katyniu.</blockquote><br />
Cóż więc zaskoczyło mnie w tym artykule? Otóż była to wyrażona na samym końcu sugestia osoby jak najbardziej fachowej:<br />
<br />
<blockquote><i><b>W opinii inż. Witolda Michałowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika "Rurociągi" (autora wielu książek i artykułów poświęconych kwestiom gazowym), jeśli nie prezydent i nie premier, sprawę tego - jak to określa - "największego przekrętu stulecia" <u>mogą ruszyć jeszcze chociażby związki zawodowe, "ogłaszając pogotowie strajkowe na wszystkich pięciu tłoczniach gazu, przez które gaz płynie z Syberii do Niemiec". - Gdyby ci ludzie zatknęli biało-czerwone flagi na tłoczniach tuż przy granicy i ogłosili pogotowie strajkowe do momentu uiszczenia przez Gazprom opłaty za tranzyt gazu, rząd musiałby zająć w tej sprawie stanowisko - mówi inż. Michałowski. Jak dodaje, rzecz rozgrywa się o niewyobrażalną sumę co najmniej 1,5 mld USD rocznie.</u></b></i></blockquote><br />
Być może jest to tylko wyraz desperacji.<br />
<br />
Ale stawia to w nowym świetle rozgrywającą się właśnie bitwę o "Solidarność" - tę dawną i tę współczesną - oraz o zastąpienie niepokornego Śniadka potulnym Dudą. <a href="http://czepiec.blogspot.com/2010/09/30-lat-wolnosci.html">Wcześniej wskazywałem dwie przyczyny</a>, powiązane zresztą ze sobą:<br />
<ul><li>polityka historyczna i wojna o mit założycielski</li>
<li>pacyfikacja głównej (obok PiS-u) siły, wokół której mogłoby się skoncentrować społeczne niezadowolenie</li>
</ul> Teraz widzę, że Władza Miłości ma jeszcze bardziej bezpośrednią przyczynę, aby niespacyfikowanej "Solidarności" się obawiać. Jeśli słowa redaktora naczelnego "Rurociągów" są prawdziwe, ciągle może ona realnie przeszkodzić w realizacji największego przekrętu, do którego Władzę Miłości zobowiązano. Przekrętu, którego stawką, bez żadnej przesady, jest suwerenność kraju.<br />
<br />
Po raz kolejny okazuje się, że - tak jak w latach 1980-1981 i tak jak pod koniec lat osiemdziesiątych - bitwa o "Solidarność" jest bitwą o Polskę. Poprzednie dwie przegrano. Na trzecią porażkę pozwolić sobie nie można.<br />
<br />
Panie Januszu! Niech Pan nie pozwoli się odsunąć tak, jak odsunięto Walentynowicz, Gwiazdów, Wyszkowskiego, Kołodzieja...<br />
<br />
Panie Januszu! Niech Pan posłucha sugestii inżyniera Michałowskiego. "Solidarność" jest chyba rzeczywiście jedyną pozostałą siłą zdolną podjąć realną walkę w tej sprawie.<br />
<br />
Panie Januszu! Niech Pan pokaże <i>cojones</i>. Pokazał je Pan już co najmniej dwa razy w tym roku. Teraz pora na raz trzeci i najważniejszy. <br />
<br />
<br />
<ul></ul>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-81084385328679948792010-09-12T22:18:00.000-07:002010-09-12T22:49:42.025-07:00Michnik i ChimkiWracam raz jeszcze do sprawy słodkiego spotkania redaktora Michnika i pułkownika Putina w Soczi, na forum jakże ekskluzywnego Klubu Wałdajskiego. Przypomnijmy: sprawa miała ponoć wyglądać tak, że redaktor Michnik zadał dwa niewygodne pytania, a pułkownik Putin się zdenerwował.<br />
<br />
Pisałem już o tym <a href="http://www.blogpress.pl/node/5532">ósmego września</a>. Wtedy jednak wiedziałem tylko o pierwszym z pytań, które redaktor Michnik miał zadać, mianowicie o pytaniu nt. Chodorkowskiego. Kwestia, czy Chodorkowski jest podobny do Sacharowa, czy też wcale nie, nie zajmuje mnie zupełnie, natomiast zafascynowała mnie argumentacja, której Putin miał użyć: że Chodorkowski ma <a href="http://lubczasopismo.salon24.pl/czerwono-zieloni/post/227498,pozyteczny-idiota-zdenerwowal-putina">krew na rękach czy też ręce we krwi</a>, ponieważ zatrudniał w swojej służbie bezpieczeństwa ludzi podejrzanych o zlecenie kilku morderstw - i to zasłużonego pułkownika KGB okrutnie brzydzi i napawa moralną zgrozą. Zafascynowało mnie to tak, że odtworzyłem przynajmniej częściowo drogę polityczną nowego najlepszego przyjaciela polskiego rządu i próbowałem policzyć, ile podejrzanych czy niewyjaśnionych śmierci jej towarzyszyło, bardzo szybko jednak liczba trupów zwyczajnie mnie przerosła.<br />
<br />
[Nawiasem mówiąc, o ile portale niepoprawni.pl i blogpress.pl ładnie tamtą notkę wyeksponowały (za co obu dziękuję), administracja salon24.pl z bliżej niewyjaśnionych dla mnie względów upakowała tę notkę gdzieś w dziale "Katastrofa smoleńska". A fe, Szanowna Administracjo, wstydź się. Czyżbyś ferowała jakieś oszołomskie hipotezy? Przecież wszyscy wiemy, że akurat Smoleńsk nie może z tym wszystkim mieć absolutnie nic wspólnego, że pułkownik Putin przeszedł pod wpływem naszego premiera i ministra SZ głębokie moralne nawrócenie, że już nie zabijają, że i tak <a href="http://czepiec.salon24.pl/202586,kreml-nie-mialby-motywu-rzecz-o-coincidence-theorists">nie mieliby motywu</a>, że Rosja teraz <a href="http://czepiec.salon24.pl/179673,o-jakich-zbrodniach-mowil-miedwiediew">przeobraziła się, odcięła i spojrzała z innej strony</a> (notka pod tym ostatnim linkiem została przez Szanowną Administrację wrzucona od razu do piwnicy, a i dziś nie widnieje wśród moich "najpopularniejszych notek" - choć pozostaje trzecia pod względem liczby komentarzy). Ale to tylko takie marginalne uwagi.]<br />
<br />
Dopiero po lekturze <a href="http://wyborcza.pl/1,75248,8352650,Putin_zly_na_Michnika.html">artykułu redaktora Radziwinowcza</a> (skadinąd, jak wynika z daty na stronie gazeta.pl, późniejszego niż mój wpis) oraz wczorajszego wpisu Filipa Memchesa zorientowałem się, że nieustraszony redaktor Michnik miał ponoć zapytać jeszcze o jedną sprawę: o las w podmoskiewskich Chimkach. W pierwszej chwili zgłupiałem kompletnie. Tamtejszy las kojarzył mi się wyłącznie <a href="http://wyborcza.pl/1,86738,4098909.html">z zupełnie innym artykułem red. Radziwinowicza sprzed trzech lat</a>: o tamtejszym pomniku i grobowcu lotników z II WŚ, który ponoć zburzono obchodząc się z prochami żołnierzy zupełnie bezceremonialnie - ponoć na życzenie lokalnego dewelopera. To był w ogóle artykuł z gatunku tych, jakie redaktor Radziwinowicz ostatnio pisze jakoś niechętnie. Zwłaszcza odkąd jego macierzysta redakcja zaczęła, na przykład, organizować takie akcje jak światełka dla krasnoarmiejców, aby zawstydzić Polaków ich niedbalstwem o pamięć Czerwonej Niezwyciężonej. Specjalnie zrobiłem o tym <a href="http://czepiec.salon24.pl/179914,jak-o-zwloki-poleglych-w-ii-ws-dba-sie-w-rosji">wpis dziewiątego maja</a>, który w zasadzie powinienem był powtórzyć przy okazji ossowskiej farsy. A tu redaktor Michnik pyta o Chimki? O tamten pomnik może? Czyżbym nie docenił jego przewrotnego poczucia humoru?<br />
<br />
Ale nie. Jak się okazało, redaktora Michnika Chimki zafrapowały <a href="http://wyborcza.pl/1,75248,8352650,Putin_zly_na_Michnika.html">z zupełnie innego powodu</a>.<br />
<br />
<blockquote>Las w podmoskiewskich Chimkach mimo protestów mieszkańców i ekologów wycina się pod budowę autostrady, choć specjaliści proponują warianty tańsze i mniej szkodliwe dla środowiska. Władze upierają się przy wycince, bo - jak twierdzą media i ekolodzy - ziemię wzdłuż wytyczonej trasy wykupili związani z władzą biznesmeni.</blockquote><br />
Wot zagwozdka. Czymże ta sprawy różni się od dziesiątków, setek podobnych, jak Rosja długa i szeroka? To właśnie najważniejsze pytanie, które dzisiaj redaktor polskiej gazety powinien na takim spotkaniu zadać pułkownikowi Putinowi? <br />
<br />
I zupełnie znienacka - o ironio, również na stronach gazeta.pl - znalazłem <a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8365882,To_byl__Dzien_Gniewu___OMON_rozpedzil_opozycjonistow.html">informację</a>, która z tamtym newsem w moim paranoicznym umyśle zdumiewająco zgrabnie się połączyła:<br />
<br />
<br />
<blockquote>Niedzielna demonstracja opozycji zbiegła się w czasie z <b>ostrą krytyką Łużkowa ze strony kontrolowanych przez państwo stacji telewizyjnych NTV i Rossija oraz kolejną falą pogłosek o rychłej dymisji wpływowego burmistrza z powodu jego konfliktu z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem</b>.<br />
<br />
NTV od piątku codziennie w najlepszym czasie antenowym pokazuje materiały dokumentalne dyskredytujące Łużkowa. Opowiedziano już m.in. o interesach Baturinej w Moskwie, 80-hektarowej luksusowej rezydencji burmistrza na elitarnej Rublowce, bliskich współpracownikach Łużkowa oskarżonych o korupcję i przyjaźni burmistrza z kontrowersyjnym biznesmenem Telmanem Ismaiłowem.<br />
<br />
<b><br />
Wspomniano także o wytyczeniu autostrady Moskwa-Petersburg przez Las Chimkiński, gdyż - jak podano - alternatywna trasa przez dzielnicę Mołżaninowo zaszkodziłaby interesom koncernu Baturinej </b>[żony Łużkowa]<b>, który nabył tam ziemie pod budownictwo.<br />
</b><br />
<br />
W niedzielę do akcji przeciwko Łużkowowi włączyła się TV Rossija. To bodaj pierwszy w tej dekadzie przypadek, by państwowa telewizja w ten sposób traktowała tak potężnego polityka, jak burmistrz Moskwy.</blockquote><br />
Innymi słowy: redaktor Michnik odpalił pierwszą salwę w medialnej akcji, która - nawet w ocenie dziennikarza jego własnej gazety - jest sterowaną nagonką na polityka, który pokłócił się z prezydentem.<br />
<br />
To jest właśnie niepokorne pytanie niezależnego dziennikarza, którym pułkownik Putin miał być tak szalenie zdenerwowany. A już taki Miedwiediew musiał nie posiadać się wprost z wściekłości.<br />
<br />
Mając takie informacje, możemy pełniej ocenić wartość pointy artykułu redaktora Radziwinowicza o spotkaniu w Soczi:<br />
<br />
<br />
<blockquote>Przed udziałem w spotkaniach z przywódcami rosyjskimi, takich jak posiedzenia Klubu Wałdajskiego, przestrzegała w sobotę na łamach "Gazety" Lilia Szewcowa, znany politolog i polityk liberalny. Według niej zachodni goście (nazwała ich szyderczo za Leninem "pożytecznymi idiotami"), podejmując dialog z przywódcami łamiącymi prawa człowieka i nieprzestrzegającymi konstytucji, legitymizują władzę i sprawiają, że świat przymyka oko na to, co się dzieje w Rosji.<br />
<b><br />
Jednak - o czym świadczy także zainteresowanie rosyjskich mediów incydentem w Soczi - rozmowy przywódców Rosji z zagranicznymi dziennikarzami i ekspertami stają się tam źródłem informacji i zapalnikiem debat, do których inaczej by nie doszło</b>.</blockquote><br />
<br />
Zaiste.<br />
<br />
<br />
<b>PS1. </b>Droga Administracjo Salonu, jeśli będziecie chcieli umieścić i ten wpis w dziale "Katastrofa smoleńska" - nie krępujcie się. Widziałbym w tym nawet jakiś głęboki sens. Specjalnie dla Was dodałem nawet odpowiedni tag.<br />
<br />
<b>PS2.</b> Od dziś w każdym swoim wpisie będę dodawał linki do jednego-dwóch artykułów z "Naszego Dziennika". Tak żeby przypomnieć, jak może wyglądać dziennikarstwo (disclaimer: z "Naszym Dziennikiem" ani z żadnym innych z mediów o. Rydzyka nie łączy mnie kompletnie nic, w przeszłości natomiast to i owo, choć na szczęście niezbyt dużo, łączyło mnie z "GW"). Dzisiaj polecam artykuł profesora Żyżyńskiego, delegata do Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100913&typ=my&id=my11.txt">o zapaści polskiej nauki</a> (ach, ci populistyczni, niewykształceni, spisiali związkowcy) oraz artykuł o tym, <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100913&typ=po&id=po01.txt">jak wyglądało zbieranie podpisów rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej</a> pod listem otwartym do Anny Komorowskiej. Teraz ten wpis będzie pasował jeszcze bardziej do działu "Katastrofa smoleńska".czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-47263309375981927342010-09-10T22:07:00.000-07:002010-09-10T22:07:21.012-07:00Pochwała obciachu (w sensie SuS)<blockquote><i>Wróciliśmy do Wrocławia. Odwiozłem Urszulę na politechnikę i udałem się natychmiast do wielkiego magazynu konfekcyjnego, gdzie kupiłem wzorzystą, luźną marynarkę i krawat w oślepiających kolorach, taki, jaki nosili moi męscy znajomi. W biurze powitano mnie z pełnym ironii uznaniem. „Cóż, cywilizujesz się – rzekł najbardziej światowy z naszych młodych urzędników, który winien był mi całkiem przyzwoitą sumę – ale dlaczegoś z tego powodu tak zbladł?” Czułem w sobie przepyszne, radosne zmęczenie i pełne zadowolenie z nowych elementów mego zewnętrznego wyglądu. Natomiast Urszula powiedziała wieczorem: „<b>Jesteś skończonym idiotą. Zrzuć z siebie te łachy. Wyglądasz w nich jak bezrobotny klown. Wolę cię stokrotnie w twym dawnym ubraniu. To nic, że przypominasz w nim stolarza na niedzielnej wizycie u szwagra, ale za to masz swój własny styl. A styl to bardzo wiele</b>”.</i></blockquote><div style="text-align: right;">Leopold Tyrmand, <i>Jonathan Miller</i></div><blockquote><i><br />
<b><br />
<u>Obciach</u>– to, co naprawdę warto. Całe życie byłem obciachowcem, obciachowo się ubierałem, słuchałem obciachowej muzyki, czytałem obciachowe książki, miałem obciachowe poglądy etc. i jestem z tego bardzo dumny oraz wszystkim polecam. Bycie obciachowcem skutecznie chroni człowieka przed próbami zaprzyjaźnienia się ze strony ludzi i środowisk, z którymi przyjaźnić się zdecydowanie nie warto*</b>.<br />
<br />
<u>*Pokusa zaprzyjaźnienia się z ludźmi, którzy dużo mogą</u> – bardzo groźna w zawodzie dziennikarskim (ale nie tylko). Ludzie, którzy dużo mogą, zaprzyjaźniają się chętnie i mogą bardzo pomóc, np. dać program w tzw. prajmtajmie gwarantujący wysoką oglądalność, sławę i kasę, zorganizować wpływową klakę, załatwić świetną chałturę, pomóc w wyprowadzeniu na czysto różnych spraw. A w zamian chcą tylko jednego – żeby ich lubić. (Jak to mówił Yossarian: „polubić was? Po prostu was polubić, tylko tyle?”) Odporność na tę pokusę zależy od tego, czy bardziej komuś zależy na tym, żeby widzieć swoją twarz na okładkach kolorowych pism, czy żeby móc ją bez abominacji oglądać w lustrze.<br />
</i></blockquote><br />
<div style="text-align: right;">Rafał Ziemkiewicz, <i>Silva rerum Ziemkiewicza</i></div><br />
<br />
<div style="text-align: center;"><br />
<br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Na początek uczyńmy oczywiste, wydawałoby się, zastrzeżenie. Istnieje wiele rzeczy, wobec których czasami być może używa się nazwy <i>obciach</i>, ale w rzeczywistości inne określenia byłyby znacznie trafniejsze, na przykład: <i>odrażający</i>, <i>chamski </i>(jak powiedziałby Witkacy, <i>we właściwym, nie arystokratycznym tego słowa znaczeniu</i>), <i>okrutny</i>, <i>bydlęcy</i>... i właśnie dlatego należy ich unikać. Zupełnie niezależenie od kwestii, czy uchodzą w naszym środowisku za <i>obciachowe</i>,<i> </i>czy też wprost przeciwnie.<br />
<br />
Podam prosty przykład. Nie wiem i zupełnie mnie nie obchodzi, czy sikanie na znicze, określanie zmarłego prezydenta mianem <i>zimny Lech</i>, skandowanie <i>jest krzyż - jest impreza</i> albo <i>kto nie skacze, jest za krzyżem</i>, obrzucanie gnojówką tablicy po tragicznie zmarłych, wygrażanie starszym ludziom granatami (prawdziwymi lub nie), szarpanie tychże ludzi z wrzaskiem <i>jak się modlisz, </i><i>gdzie ręce trzymasz, nie na jajach!</i> i tysiące innych uciesznych krotochwil, które mieliśmy okazję obserwować w ostatnich tygodniach, są dla kogoś obciachowe, czy czadowe, luzackie, zajefajne, czy jeszcze jakieś inne. Wiem natomiast, że zasługują na wszystkie określenia wymienione w pierwszym akapicie i właśnie dlatego z człowiekiem, który w jakikolwiek sposób współuczestniczyłby w podobnych igraszkach, nie chciałbym mieć nic wspólnego.<br />
<br />
Tak więc przedmiotem naszych rozważań są wyłącznie zachowania i upodobania, które mogą być i są określane jako <i>obciachowe</i>, ale nie dałoby się ich określić tak jak tych powyżej. Możemy powiedzieć, że przedmiotem naszej dyskusji jest tzw. obciach w sensie właściwym i ścisłym. Zachowania, które nie łamią powszechnie (przynajmniej do stosunkowo niedawna) przyjmowanych norm kultury, przyzwoitości i człowieczeństwa, łamią natomiast - i to niekiedy drastycznie - kanony mody czy wymogi środowiskowego stylu.<br />
<br />
W odróżnieniu dwóch typów obciachu właściwego pomoże nam pierwsze motto niniejszego tekstu zaczerpnięte z opowiadania Leopolda Tyrmanda. Czy bohater tego opowiadania jest obciachowy wtedy, kiedy ubiera się swoim starym zwyczajem jak <i>stolarz na niedzielnej wizycie u szwagra</i>, czy wtedy, kiedy - rozpaczliwie usiłując upodobnić się do młodszych kolegów z biura - sprawia sobie <i>wzorzystą, luźną marynarkę i krawat w oślepiających kolorach</i> i w oczach własnej kochanki zaczyna wyglądać jak <i>bezrobotny klown</i>?<br />
<br />
Myślę, że ludzie najchętniej posługujący się określeniem <i>obciach </i> powiedzieliby: <i>w obu wypadkach</i>. Nie przeprowadzałem żadnych socjologicznych, lingwistycznych czy psychologicznych badań na młodzieży w - powiedzmy - modnych warszawskich klubach (jeśli ktoś jest sceptyczny co do postawionej przeze mnie tezy i pali się, by przeprowadzić takie badania, bardzo proszę o kontakt), mam nadzieję jednak, że PT Czytelnicy nie uznają tej tezy za nadużycie. Ponieważ, jak myślę, możemy się z kolei zgodzić, że innych określeń wymienionych w pierwszym akapicie niniejszego tekstu w żadnym z tych dwóch wypadków nie da się zastosować, przeto i tu, i tu mamy do czynienia z obciachem w sensie właściwym. Jest jednak oczywiste, że dwa typy obciachu właściwego - które roboczo nazwiemy odpowiednio typem<b><i> Stolarza u Szwagra (SuS)</i></b> oraz typem<b><i> Bezrobotnego Klowna</i> <i>(BK) </i></b> - dramatycznie się różnią, na co reakcja kochanki Jonathana Millera wskazuje nader dobitnie. Pytanie więc: czym?<br />
<br />
<br />
Odpowiedź w tekście Tyrmanda pada natychmiast: SuS, w przeciwieństwie do BK, ma <i>swój własny styl, a styl to bardzo wiele</i>. Jest to styl - zapewne - "obciachowy", ale wynikający z rzeczywistego charakteru, przekonań i potrzeb. Jak powiada Nietzsche: <i>takim jestem - takim chcę być - niech was diabli wezmą</i>! Typ Stolarza u Szwagra to człowiek z gruba ciosany, ale wierny samemu sobie. Wzbudza kpinki, odstaje od towarzystwa, ale budzi podskórny, oporny szacunek; może nawet fascynację, o ile ujawnia jakieś inne zalety (które Jonathan Miller w opowiadaniu Tyrmanda istotnie posiada).<br />
<br />
O typie Bezrobotnego Klowna nie można nic takiego powiedzieć. Jest jedynie żałosny. Zrezygnował z instynktownie wyrobionego stylu i bardzo się stara być odjazdowy, czadowy, luzacki, <i>zajefajny</i>, ogólnie cool i co tam jeszcze. Przy wrodzonej niezgrabności nie wychodzi mu to szczególnie imponująco, natomiast całym sobą przekazuje światu komunikat: <i>nie mam dla siebie żadnego szacunku</i>.<i> Bardzo chciałbym, żebyście uznali mnie za ziomala, nawet jeśli muszę w tym celu zrobić z siebie idiotę</i>.<br />
<br />
I chociaż Jonathan Miller u Tyrmanda próbuje przeistoczyć się z obciachowca a la SuS w obciachowca a la BK po to, żeby zaimponować swojej światowej i kompletnie do niego nie pasującej kochance, to właśnie ona reaguje na tę przemianę z natychmiastowym, instynktownym obrzydzeniem. Gdyby chciała prawdziwego luzaka, to właśnie kogoś takiego znalazłaby sobie bez trudu w swoim naturalnym środowisku - zamiast spoconej i spiętej podróbki. I zresztą z kimś takim ostatecznie Jonathana Millera zdradzi, co nie przeszkodzi jej dalej wyciągać od niego resztki oszczędności.<br />
<br />
Tak się bowiem składa, że w opowiadaniu Tyrmanda te prawdziwie luzackie typy w modnych marynarkach i kolorowych krawatach to zdecydowanie nie są ludzie, którym chciałoby się powierzyć portfel. W istocie, ich towarzystwo i związek z Urszulą doprowadza nieszczęsnego Jonathana Millera - dotychczas po małomiasteczkowemu skrzętnego i pracowitego - do ruiny. Otrzeźwienie przychodzi, kiedy dla następnych dwóch nocy ze śmiejącą mu się w nos kobietą zniża się do grabieży, uświadamia sobie, kim się stał - i dopiero wtedy znajduje siły, żeby wyrzucić Urszulę z domu. <br />
<i><br />
</i><br />
<blockquote><i>Musiało coś być we mnie, czego dotąd nie znała, a co podziałało na nią widocznie, gdyż spojrzała na mnie z podnieceniem i ogromnym zainteresowaniem. Pytała o coś, lecz nie wyrzekłem więcej ani słowa. Spakowała swoje rzeczy do dwóch dużych walizek, gdy się tu zjawiła, miała tylko jedną, małą. Powiedziała, że przyśle po te walizki. Chciała się ze mną pożegnać. Popatrzyłem na nią jak na obcego człowieka i rzekłem: „Do widzenia”. Powiedziała: „Nie spodziewałam się tego po tobie”. W głosie jej nie było żalu czy złości. Był tylko wielki podziw.</i></blockquote><br />
<br />
<br />
Ileż politycznych wniosków chciałoby się tutaj wysnuć. Zarówno w kwestii ogólnej sytuacji w Polsce, jak i wewnętrznej sytuacji w pewnej partii. A już zwłaszcza dyskusji o właściwej dla niej strategii.<br />
<br />
Ale daruję sobie łopatologię, bo liczę na inteligencję czytelników. Przynajmniej na inteligencję czytelników obciachowych gazet mogę liczyć bez pudła. A reszta... cóż reszta? :-)<br />
<br />
<br />
</div>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-17292445609545466382010-09-09T23:39:00.000-07:002010-09-09T23:39:28.561-07:0030 lat wolności?!(Z pewnym opóźnieniem, ale znalazłem dopiero w środę nocą - i chciałbym zwrócić uwagę na rzecz zupełnie niesłusznie przeoczoną.) <br />
<br />
Nigdy nie myślałem, że doczekam prezydenta, przy którym i Wałęsa, i Kwaśniewski będą wyglądali na mistrzów myśli i mowy polskiej. A jednak się udało. Gdyby towarzysz Gierek z okazji dożynek występował na Jasnej Górze zamiast na, powiedzmy, Stadionie Dziesięciolecia i gdyby przed tym wystąpieniem popił sobie przez kilka dni z radzieckimi towarzyszami, nie osiągnąłby lepszego efektu niż <a href="http://www.wpolityce.pl/view/1608/Prezydent_poetycki___Lecialem_smiglowcem_i_patrzylem_na_poorane_pola__na_znaki_zwiezionych_plonow__na_dachy_nowych_domow__.html">ten poniżej</a>:<br />
<br />
<object height="190" width="320"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/wJj7EeVMmbY&rel=0&color1=0xb1b1b1&color2=0xd0d0d0&hl=en_US&feature=player_embedded&fs=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowScriptAccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/wJj7EeVMmbY&rel=0&color1=0xb1b1b1&color2=0xd0d0d0&hl=en_US&feature=player_embedded&fs=1" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowScriptAccess="always" width="640" height="385"></embed></object><br />
<br />
Wiele najbardziej porażających cytatów zostało już wychwyconych <a href="http://protagoras.salon24.pl/226407,prezydent-na-ambonie">na blogu protagorasa</a>, na youtube i w innych miejscach. Wymieńmy tylko: <br />
<br />
<ul><li>"<i>Leciałem nad wspaniałymi, już budzącymi polską dumę autostradami.</i>"</li>
<li>"<i>...wiele pięknych odruchów ludzkiej solidarności ze sobą, w tym także solidarności ludzi polskiej wsi ze sobą samą!</i>"</li>
<li>"<i>dziś myśli i modlitwy lecą w stronę tego, co jest najważniejsze</i>"</li>
<li>"<i>widziałem jak wiele jeszcze jest do zrobienia w każdym obszarze, który decyduje o tym, jak myślimy</i>" (o, to na pewno)</li>
<li>"<i>nie uronimy nic z tego co było, jest i będzie fundamentem nas samych</i>"</li>
<li>"<i>tegoroczne pielgrzymki... pie... pie... tegoroczne dożynki...</i>"</li>
<li>"<i>klimat dobrej mądrej pracy opartej o wartości, ktore czynią człowieka lepszym, także lepiej pracującym, także bardziej ufającym w to ze wlasna praca, ze mądra, dobra, dobrze zorganizowana praca wspólna przyniesie dobre efekty. Tu z Jasnej Góry widać to najlepiej, zawsze z góry widać lepiej, z Jasnej Góry najlepiej</i>"</li>
</ul><br />
Wszystko to przerosłoby Salon Niezależnych i Monty Pythona, ale ja nie o tym. Ta powódź nonsensu, ten absolutny nihilizm semantyczny, to kaznodziejstwo uduchowionego sekretarza powiatowego - to wszystko skutecznie zneutralizowało cytat naprawdę zdumiewający i o dalekosiężnych konsekwencjach:<br />
<br />
<blockquote><i>Po <b>trzydziestu latach</b> możemy patrzeć na plon <b>polskiej wolności, wtedy odzyskanej</b>. Należy się cieszyć tą wolnością. Należy być dumnym. Należy tą wdzięczność okazywać Bogu i ludziom. Należy radować się z tego, <b>co nam się udało przez te trzydzieści lat</b>.</i></blockquote><br />
Wot zagwodzka.<br />
<br />
<br />
<b>Prezydent RP oświadczył w oficjalnym przemówieniu, z ogromną emfazą, że Polska stała się wolnym krajem w 1980 roku</b>. <br />
<br />
<br />
Państwo komunistyczne, państwo stanu wojennego, państwo planowej grabieży i planowej beznadziei, państwo z przewodnią rolą ZSRR w konstytucji, państwo cenzury i przemocy, państwo generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, państwo, które zamordowało górników z Wujka, demonstrantów w Lubinie oraz Piotra Bartoszczego, Grzegorza Włosika, Emila Barchańskiego, Kazimierza Majewskiego, Adama Grudzińskiego, Stanisława Królika, Włodzimierza Lisowskiego, Stanisława Raczka, Franciszka Zdunka, Ryszarda Kowalskiego, Józefa Larysza, Bogusława Podobraczyńskiego, Jerzego Wędrownego, Tadeusza Frąsia, Grzegorza Przemyka, księży: Popiełuszkę, Niedzielaka, Zycha i Suchowolca i <a href="http://cogito.salon24.pl/77750,lista-ofiar-komunistycznego-aparatu-represji-w-latach-1981-198"> dziesiątki, setki innych</a>, państwo, z którego od wprowadzeniu stanu wojennego do dziś zdążyła wyjechać większość pozostałych przy życiu, zdrowiu i umyśle elit - najbardziej inteligentnych, najlepiej wykształconych, najbardziej przedsiębiorczych, najbardziej dynamicznych, najbardziej niezależnych (nie licząc nieuleczalnych szaleńców i romantyków w rodzaju Artura Nicponia czy małżeństwa Gwiazdów) - było w <i>urbi et orbi</i> wygłoszonej ocenie Prezydenta RP krajem wolnym. <br />
<br />
<br />
Nie ma mowy o żadnej pomyłce, ponieważ stwierdzenie o "trzydziestu latach" polskiej wolności pada w przemówieniu <i><b>trzykrotnie</b></i> i jeszcze teraz, w czwartkowo-piątkową noc widziałem je wybite jako <b><i>cytat dnia</i></b> (!) na www.prezydent.pl:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_viD_LNqBHaDQnKN6pqIFbAEWhVUhA7YjjSzdS1VZ1dmHslC0phDd1UA64Vk-KxlwGHGBn024g_VFRAx4ouzgmdCJ_R9pY7hc6lz8xVGSjuy4d9ScIwG3nqMxD3b7E3MCIIRAjqI2F9o/s1600/cytat_z_komorry_na_dozynkach" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_viD_LNqBHaDQnKN6pqIFbAEWhVUhA7YjjSzdS1VZ1dmHslC0phDd1UA64Vk-KxlwGHGBn024g_VFRAx4ouzgmdCJ_R9pY7hc6lz8xVGSjuy4d9ScIwG3nqMxD3b7E3MCIIRAjqI2F9o/s320/cytat_z_komorry_na_dozynkach" /></a></div><br />
Do tej pory na zbliżone twierdzenia nie odważył się nawet Janusz Korwin-Mikke, który twierdził tylko, że Polska od 1984 roku jest krajem "względnie wolnym". Znamiennie zresztą, że jego zdaniem polska wolność zaczęła się od <a href="http://cogito.salon24.pl/77772,iii-rp-czy-trzecia-faza-czesc-3-taktyczna-defensywa">zabójstwa księdza Popiełuszki</a>, ale wszystko to furda. Polski prezydent - nie jakiś trzyprocentowy margines - oświadczający na Jasnej Górze, że Polska była <i><b>od 1980 roku</b></i> po prostu <i><b>krajem wolnym</b></i> - bez żadnych dodatkowych okoliczników czy przymiotników - to zupełnie nowa jakość i warto się bliżej zastanowić, co ta zupełnie nowa narracja oznacza.<br />
<br />
Dwa wpisy temu, w "<a href="http://czepiec.blogspot.com/2010/09/gwiazda-miaes-racje.html">Gwiazda, miałeś rację</a>", zwracałem uwagę na niesłusznie zignorowaną konstatację Janusza Śniadka. Przypomnijmy (albo lepiej kliknijmy): Donald Tusk i Lech Wałęsa wysadzili w powietrze całą narrację III RP, całą mitologię "solidarnościowej strony przy okrągłym stole" czy "pierwszego solidarnościowego rządu" twierdząc, że a) były dwie Solidarności i b) tylko ta z "dziesięcioma milionami członków" w latach 1980-1981 była autentyczną Solidarnością. Wtedy jeszcze napisałem, że zniszczyli tę narrację "być może niechcący". Teraz już nie jestem taki pewien, że niechcący.<br />
<br />
Po pierwsze: ponad dwudziestu latach promowania czy to 4 czerwca, czy to rocznicy powołania rządu Mazowieckiego, czy wreszcie Okrągłego Stołu jako nowego początku wszechrzeczy jedno jest jasne - cała ta polityka historyczna skończyła się absolutną, spektakularną plajtą. Te wydarzenia, najzwyczajniej w świecie, dziś już mało kogo obchodzą i budzą skojarzenia niejednoznacznie, jeśli nie wręcz gorzkie. Z oczywistych względów nie niosą ze sobą nawet tych emocji co obraz tłumu dzwoniącego kluczami w Pradze, nie mówiąc już o obaleniu muru berlińskiego. Sierpień 1980 to coś zupełnie innego - to data, która jednak zapisała w narodowej podświadomości. Widać to doskonale po temperaturze sporów, jakie w tę rocznicę wybuchły, po natężeniu walki o i na symbole.<br />
<br />
Tylko daty, które mają jakieś znaczenie, prowokują do takich starć. Rok 1989 taką wagę utracił już zupełnie: ileż można się naparzać o Okrągły Stół, Magdalenkę, esbeków w rządzie Mazowieckiego i "wojnę na górze"? Jeżeli (raczej już starsi) ludzie mają jakiekolwiek osobiste wspomnienia z tego czasu, to tylko gigantyczne kolejki, wymienianie się informacjami o tym, co rzucili w Katowicach czy Tarnowie, hiperinflację, a z telewizji: głosowanie nad wyborem Jaruzelskiego na prezydenta, Mazowieckiego mdlejącego w czasie expose, Michnika broniącego majątku PZPR i naparzanki Wałęsy z Wujcem czy Turowiczem. Gdzie tu miejsce na entuzjazm, dumę, zbiorowe uniesienia, na poczucie, że jest się częścią czegoś wielkiego?<br />
<br />
Po drugie, jak zauważył Rafał Ziemkiewicz, po 10 kwietnia, po makabrycznej śmierci Lecha Kaczyńskiego i Anny Walentynowicz, po krakowskim pogrzebie i przemówieniu Śniadka w Bazylice Mariackiej, akcje Solidarności nieprawdopodobnie poszły w górę. Podobnie zresztą jak rośnie liczba tych, którzy czują się przez Władzę Miłości wyrolowani - czy chodzi o farsę "śledztwa smoleńskiego", czy o politykę zagraniczną i energetyczną, czy o kontrakt gazowy, czy o faktyczną wasalizację wobec Moskwy i Berlina, czy o anihilację polskiej armii, czy o stocznie, czy o nadchodzący krach systemu emerytalnego, czy o rosnące podatki, czy o farsę autostrad i inwestycji przed Euro 2012, czy o lawinowo narastający dług publiczny, czy o żenujący poziom absorpcji środków unijnych, czy o obłąkańczą pogardę wobec chrześcijaństwa czy... dośpiewajcie sobie Państwo sami, co tam komu w duszy gra. Nawet jeśli traktować poważnie oficjalne wyniki wyborów, 8 milionów głosujących na Jarosława Kaczyńskiego plus nieokreślony procent niegłosujących - to już jest potężny potencjał sprzeciwu. A co dopiero gdyby doszło u nas do załamania na wzór grecki?<br />
<br />
Skrystalizowanie się całego tego potencjału wokół symbolu Solidarności, wokół Sierpnia 1980, wokół tego, co nazwiska Anny Walentynowicz, Lecha Kaczyńskiego, małżeństwa Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego czy Andrzeja Kołodzieja (żeby juz nawet nie wspominać o księdzu Popiełuszce czy Janie Pawle II) faktycznie oznaczają i to z przywódcą politycznym tego formatu, co Jarosław Kaczyński - o, to byłoby dla Władzy Miłości okrutną nieprzyjemnością. I od początku było jasne, że obchody trzydziestolecia "S" brutalnie to władzuchnie uzmysłowią.<br />
<br />
Dlatego konieczne było i jest wytoczenie absolutnie morderczej wojny na symbole. I papierowy mit 1989 roku, Okrągłego Stołu, nieustannie flaczejący mit Wałęsy czy od początku martwy mit Mazowieckiego... cóż, umówmy się, że z taką bronią na barykady w takiej sytuacji się nie wychodzi. Konieczna jest gra o całą stawkę - o narrację zaczynającą się w sierpniu 1980, nie gdzieś tam (właściwie nie wiadomo gdzie) w 1989. O mit dziesięciomilionowej "S". O rozbrojenie wszystkich niebezpiecznych treści, jakie w nazwie "Solidarność" ciągle mogą się kryć. A także, oczywiście, o krzyż na Krakowskim Przedmieściu i o wszystkie sceny zapisane w narodowej podświadomości w kwietniu. <br />
<br />
Kto nazywa to wszystko "tematami zastępczymi", daje dowód, że nic z polityki nie rozumie. Do tematów zastępczych należą Marek Migalski, Joanna Kluzik-Rostkowska, Wojciech Olejniczak czy Andrzej Celiński. Tutaj walka toczy się o fundamenty. <br />
<br />
Stąd wycofanie Wałka na drugą linię (reportaże w TVN dyskretnie wyśmiewające "skok przez płot", nieobecność na obchodach, opowieści o zmęczeniu, proces z Wyszkowskim przegrany akurat w 30 rocznicę Sierpnia...).<br />
<br />
Stąd histeryczne i surrealistyczne pompowanie <a href="http://czepiec.blogspot.com/2010/08/bogdan-borusewicz-w-dwoch-i-po-odsonach.html">Bogdana Borusewicza</a> czy <a href="http://nicek.info/index.php/2010/09/09/tramwaj-zwany-pozadaniem/">Władysława Frasyniuka</a>, a przede wszystkim oczywiście <a href="http://rybitzky.salon24.pl/226702,litania-do-matki-krzywonosej">p. Krzywonos</a>.<br />
<br />
I stąd dążenie do całkowitego upupienia pojęcia "solidarności", którego gierkowskie kazanie Jego Wąsatości jest przykładem najdoskonalszym. Stąd bajdurzenie o solidarności "nie ze sztandarów", o pierwszej apolitycznej i areligijnej "Solidarności", gdzie wszyscy tylko do siebie się uśmiechali i lubili nawet esbeka z krasnoarmiejcem, o "pięknych odruchach ludzkiej solidarności ze sobą, w tym także solidarności ludzi polskiej wsi ze sobą samą", o solidarności sprowadzającej się do tego, "że skutecznie działają strażacy, że sąsiad pomaga sąsiadowi, czasami przekazując worek kartofli, a czasami pracując razem przy rozbiórce ze zniszczonej powodzią stodoły".<br />
<br />
A już problem najlepszych przyjaciół naszego Pierwszego Sołtysa - generała Siwickiego, generała Jaruzelskiego i generała Kiszczaka - rozwiązuje się przy takim postawieniu sprawy sam przez się. Jeżeli Polska była wolnym krajem od 1980 roku, to ci dżentelmeni byli wręcz w większym stopniu patriotami i rycerzami wolności niż jakiś tam Morawiecki, Popiełuszko, Walentynowicz, Isakowicz-Zaleski czy inni Gwiazdowie. <br />
<br />
Jeżeli Polska była wolnym krajem od 1980 roku, to w takim razie można być najzupełniej wolnym krajem przy całkowitej zależności od Moskwy.<br />
<br />
<br />
Tak więc w zasadzie należało się spodziewać publicznego postawienia takiej tezy przez "czynniki rządzące". A jednak ciągle jestem pod wrażeniem.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-55304996331561857072010-09-08T00:40:00.000-07:002010-09-08T00:40:31.883-07:00Krew na rękach<blockquote><span style="font-style: italic;">Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie mógł zadusić. Siedział na tronie złoty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi i niżej. Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto. Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez okno, ale Kriwonosow zasłonił okna szubienicami. Więc tylko wisielcy widzieli co nieco.</span></blockquote><div style="text-align: right;">Zbigniew Herbert<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">I</div><br />
<br />
</div><div style="text-align: right;"></div><div style="text-align: left;">Proszę Państwa, kilka godzin temu mój świat rozpadł się w kawałki. Usiłuję go sobie złożyć od nowa, ale idzie mi to niesporo. A wszystko to stało się za sprawą <a href="http://www.wprost.pl/ar/208525/Putin-Chodorkowski-ma-krew-na-rekach/">następującej informacji</a>:</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><blockquote>Podejmując członków Klubu Wałdajskiego w poniedziałek wieczorem w Soczi nad Morzem Czarnym, szef rosyjskiego rządu zadeklarował, że nie zamierza wtrącać się w postępowanie przeciwko Chodorkowskiemu. - Jest to sprawa sądowa, nie będę się wtrącać, ale <b>ten człowiek ma krew na rękach - przytoczył słowa premiera Rosji Michnik w wypowiedzi dla agencji RIA-Nowosti. Rosyjska agencja przekazała, że zdaniem szefa "Gazety Wyborczej", mówiąc o sprawie Chodorkowskiego, Putin okazał emocje - o ile odpowiadając na inne pytania, mówił spokojnym tonem, żartował, o tyle w tym wypadku jego intonacja była inna.</b> <br />
<br />
Michnik powiedział we wtorek radiu Echo Moskwy, że przy pytaniu o Chodorkowskiego <b>rosyjski premier zmienił się na twarzy, mówił o nim, jakby chodziło o mordercę, bandytę.</b> Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" podkreślił, że uważał za swój obowiązek zapytać Putina o Chodorkowskiego. O uwagach Putina na temat b. szefa Jukosu opowiedział także niemiecki politolog Alexander Rahr. Jego wypowiedź przytoczyła z kolei agencja ITAR-TASS. <br />
Rosyjskie media przypomniały, że nie pierwszy raz premier próbuje oskarżyć Chodorkowskiego o morderstwa. W zeszłym roku, odpowiadając za pośrednictwem TV na pytania obywateli, Putin przypomniał o sprawie b. szefa służby bezpieczeństwa Jukosu Aleksieja Piczugina, <b>oskarżonego o zorganizowanie kilku morderstw i skazanego na karę dożywotniego pozbawienia wolności. - Jest jasne, że działał w interesie i na polecenie swoich mocodawców</b> - oświadczył wówczas szef rządu Rosji. </blockquote><br />
W mojej naiwności myślałem, że - jak wszyscy - wiem o premierze pułkowniku Putinie sporo.<br />
<br />
Wiedziałem o jego szóstym dan w judo.<br />
<br />
Wiedziałem o jego miłości do wielorybów, niedźwiedzi, tygrysów i labradorów.<br />
<br />
Wiedziałem o jego talentach pływackich i wędkarskich.<br />
<br />
Wiedziałem o jego zamiłowaniu do zdjęć z gołą klatą.<br />
<br />
Wiedziałem o jego płynnym niemieckim, przewyższającym nawet talenta naszego nieocenionego premiera.<br />
<br />
Wiedziałem o jego krzyżyku na piersi i głęboko chrześcijańskiej naturze.<br />
<br />
Wiedziałem o jego oczach z napisem "demokrata" inkrustowanym na dnie tak wyraźnie, że tylko źli starcy ze wzrokiem spaczonym jak senator McCain widzą na tym dnie coś zupełnie innego.<br />
<br />
Wiedziałem, że jego wielkoduszności nie wadzi nawet, gdy gawiedź w państwach wasalnych swawolnie przebiera się za symbol męskości z jego nazwiskiem. W każdym razie irytuje go to mniej niż lokalne władze i prokuraturę. <br />
<br />
Wiedziałem, że imperialistyczne gadzinówki w rodzaju <i>Wall Street Journal</i> czy <i>Economist</i> nazywały go wprost, haniebnie i fałszywie <b><i>faszystą</i></b> (jak oszczercze jest to miano wobec ideowego bolszewika, nie trzeba chyba tłumaczyć), a inna imperialistyczna gadzinówka <i>Washington Post</i> oskarżyła go o <i><b>pieczołowitą rekonstrukcję systemu rozmontowanego przez Gorbaczowa</b></i> (jak gdyby to mógł być zarzut i jak gdyby sam Gorbaczow świadomie chciał był cokolwiek rozmontowywać).<br />
<br />
Wiedziałem, że został <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Vladimir_Putin#Biking">członkiem rosyjskich <i>Hells Angels</i> o pseudonimie Abaddon</a>.<br />
<br />
Nie wiedziałem natomiast, jak głęboko porusza nim informacja o <i>krwi na czyichś rękach</i>.<br />
<br />
W swojej tępocie nie umiałem sobie wyobrazić, że fizycznie brzydzi go towarzystwo <i>morderców i bandytów</i>.<br />
<br />
Dopiero teraz dotarło do mnie, że zdaniem premiera pułkownika Putina <u><b>zatrudnianie w służbie bezpieczeństwa ludzi oskarżanych o zorganizowanie <i>kilku </i>morderstw</b></u> stawia pracodawcę na zawsze poza obrębem cywilizowanej wspólnoty, na dnie hańby i ohydy. Że w oczach tak sprawiedliwego człowieka jak Władimir Władimirowicz choćby najsurowsza karna odpowiedzialność za podobny czyn - łącznie z latami obozu pracy na Syberii - nie wystarczyłyby na odkupienie winy i przywrócenie do ludzkiej społeczności. Żadnego tam <i><i>asperges me</i> hyssopo et mundabor</i>, nie na tym świecie. Gdy premier pułkownik Putin dowiaduje się o takich ekscesach, rzecze <i>raka</i> i wypluwa z ust swoich.<br />
<br />
(Na miejscu, powiedzmy, generałów Kiszczaka czy Jaruzelskiego modliłbym się, aby srogi ów sędzia nie badał nigdy zbyt dokładnie <a href="http://cogito.salon24.pl/77750,lista-ofiar-komunistycznego-aparatu-represji-w-latach-1981-198">osiągnięć ich podwładnych</a>.)<br />
<br />
Po tej informacji poczułem się jak Szaweł na drodze do Damaszku.<br />
<br />
W błysku objawienia zrozumiałem, że wszystkie informacje z ostatnich lat połączyłem w konstrukcję spaczoną i obłąkaną. Że - ze złej woli - mylnie ścigałem ciemnymi myślami ostatnich sprawiedliwych na ziemi. Że bogactwo duszy i czystość motywacji premiera pułkownika Putina musi pozostać dla takiego płaza jak ja nieprzeniknioną tajemnicą, przed którą mogę tylko w akcie skruchy się ukorzyć.<br />
<br />
Muszę wyrzucić wszelką truciznę, wszelkie kłamstwo i wszelki jad ze swej duszy, wszystkie tzw. powszechnie znane fakty, którymi reakcja mami słabsze głowy i charaktery. Co też niniejszym wpisem niezdarnie czynię.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">II</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Biorąc pod uwagę wrażliwość jego duszy, Władimir Władimirowicz Putin musiał mieć szczególnie ciężką karierą zawodową. Spędził ją bowiem w organizacji, która morderstwo i skrytobójstwo podniosła do rangi sztuki. Jedna z maksym KGB, chętnie cytowana przez p. Aleksandra Ściosa, głosi: <b><i>Każdy głupiec potrafi popełnić morderstwo, ale trzeba być artystą by popełnić naturalną śmierć</i></b>.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Aby w pełni docenić masochistyczny rys Władimira Władimirowicza, przypomnijmy, że przynależność do tej organizacji i zasługi jej oddane uważa za swój największy tytuł do dumy. Oświadczał wprost, że jej członkiem zostaje się na całe życie. Po objęciu w 1999 roku stanowiska premiera Federacji Rosyjskiej zwrócił się do sali pełnej swoich kolegów: <b><i>Jesteśmy znów u władzy, tym razem na zawsze</i></b>.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Do tego stanowiska Władimir Władmirowicz Putin doszedł po serii wybuchów w blokach mieszkalnych. Wybuchy te pochłonęły życie około <b>trzystu osób</b>.<br />
<br />
Trzystu skrytobójczo zamordowanych ludzi.<br />
<br />
Oficjalnie za sprawców uznano <i>muzułmańskich terrorystów</i>, których śladów jednak przedziwnym trafem nigdy nie znaleziono. Oficjalnie też stały się jedną z dwóch głównych przyczyn drugiej wojny czeczeńskie - obok rajdu na Dagestan dokonanego przez Szamila Basajewa. Człowieka, którego oddziały już w czasach wojny abchaskiej były trenowane przez GRU.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Dziesięć lat później Siergiej Stiepaszyn - poprzednik Putina jako premier - <a href="http://www.independent.co.uk/news/world/europe/russia-planned-chechen-war-before-bombings-727324.html">otwarcie przyznał</a>, że druga inwazja na Czeczenię była zaplanowana już na pół roku przed "zamachami terrorystycznymi". Skąd zresztą wniosek, że ciekawi kulisów wojny z Gruzją AD 2008 lub katastrofy smoleńskiej AD 2010 powinni uzbroić się w cierpliwość i czekać przez kilkanaście lat na szczersze wywiady ludzi z bezpośredniego otoczenia Putina i Miedwiediewa... ale odbiegam od tematu.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Druga wojna czeczeńska pochłonęła <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Second_Chechen_War"><b>od 25 do 50 tysięcy zabitych lub zaginionych Czeczenów</b><i><b> </b></i>oraz <b>11 tysięcy zabitych żołnierzy rosyjskich</b></a>. Jeśli mnie pamięć nie zwodzi, Grozny określano jako najbardziej zniszczone miasto w Europie od Warszawy w 1944. Setki tysięcy ludzi zostały oddane na łaskę i niełaskę rosyjskich dowódców, czeczeńskich watażków i promoskiewskich milicji.<br />
<br />
W samej rosyjskiej armii <b><a href="http://news.bbc.co.uk/1/hi/world/europe/6035133.stm">w ciągu tylko jednego roku (2002) 500 żołnierzy</a></b> - siła równa jednemu batalionowi - zginęło za sprawą sadyzmu oficerów i popularnej "fali", nie w trakcie walk.<br />
<br />
Najsłynniejsza dziennikarka, która o tych sprawach pisała, została - jak pamiętamy - <b>zabita przez "nieznanych sprawców" akurat w sam dzień urodzin pułkownika Putina</b>, wówczas dla odmiany prezydenta FR. Był to, jak bardzo szybko nam wyjaśniono, taki złośliwy dowcip - źli ludzie, którzy szczerze pułkownika Putina nie znosili, postanowili w ten sposób zszargać jego nieposzlakowane imię przed światem. <br />
<br />
(Myśmy zresztą to już i wcześniej w Polsce przerabiali - kiedy np. jacyś serdecznie nie znoszący generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego ludzie zamordowali cenionego przez nich księdza Popiełuszkę, aby wbić klin pomiędzy władzę a naród. Na szczęście i wtedy, i teraz po Smoleńsku zatryumfowały siły rozsądku i odpowiedzialności, które pozwoliły tym zdarzeniom stać się tym, czym miały się stać: fundamentami nowego ładu politycznego)<br />
<br />
<br />
Aby przykre to zdarzenie przyniosło dobre owoce, pułkownik Putin objął śledztwo osobistym nadzorem i powierzył swojemu asowi atutowemu, prokuratorowi Czajce. Który nadzoruje oprócz sprawy Politkowskiej także sprawę <b>Aleksandra</b> <b>Litwinienki</b> (z jaką zgrozą i odrazą Władimir Władimirowicz musi myśleć o mocodawcach tego mordu!) i Chodorkowskiego właśnie. Oraz, a jakże, <a href="http://czepiec.salon24.pl/183542,dwie-prokuratury">śledztwo smoleńskie</a>.<br />
<br />
Wydaje się niestety, że premier pułkownik Putin ma wielu wrogów. Jego syzyfowe starania o wyeliminowanie z życia publicznego w Rosji ludzi ze skłonnością do skrytobójstw i zabójstw najzupełniej jawnych są wciąż dalekie od pełnego sukcesu, choć tyle już na tej drodze osiągnięto. Jego podwładni ostentacyjnie grają mu na nosie nawet za granicą - oprócz <b>Litwinienki w Wielkiej Brytanii</b> mordując także <b><a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Umar_Israilov">Umara Israilowa</a> w Austrii</b>, <b><a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Zelimkhan_Yandarbiyev">Zelimkhana Jandarbijewa</a> w Katarze</b>, <b><a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Sulim_Yamadayev">Sulima Jamadajewa</a> w Dubaju</b> czy wreszcie ostatnio <b><a href="http://cogito.salon24.pl/224780,naturalna-smierc-generala-gru">generała-majora Jurija Iwanowa w Turcji</a></b>. <br />
<br />
A co dopiero w samych granicach Federacji Rosyjskiej! Nawet stopień pułkownika czy generała nie chroni przed nagłymi zejściami. <a href="http://cogito.salon24.pl/224780,naturalna-smierc-generala-gru">Przypomnijmy</a>: <b>dowódca generała Iwanowa z czasów służby w Północnokaukaskim Okręgu Wojskowym zginął dwa lata temu jak raz w katastrofie samolotu</b>. Organizator spotkania szefa administracji Jelcyna z Szamilem Basajewem w 1999, <b>pułkownik GRU Anton Surikow został otruty w listopadzie zeszłego roku</b>. W czerwcu tego samego roku w Moskwie <b>zginął generał major Konstantin Pietrow - w okolicznościach do dziś niewyjaśnionych</b>. Jeśli cofniemy się nieco w czasie, przypomnimy sobie np. straszliwy pech <b>generała Aleksandra Liebiedia, który rozbił się w 2002 w helikopterze</b>.<br />
<br />
A jakie szatan wyprawia harce, jakie się diabły szamocą wśród niższych rang i zwyczajnych cywili! Weźmy chociażby takich <b>dziennikarzy</b>. Politkowska Politkowską, ale popatrzmy na <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_journalists_killed_in_Russia">tę na przykład listę</a>. Wychodzi <u><b><i>grubo ponad dwieście trupów od 1999 roku</i></b></u>. Ograniczmy się <u>tylko do autorów, pracowników i współpracowników <i>Nowoj Gazety</i></u> i wyliczmy zastosowane metody zabójstw: młotkiem na klatce schodowej i śmierć po dwumiesięcznej śpiączce (<b>Igor Domnikow</b>, 2000), postrzał w Czeczenii (<b>Wiktor Popkow</b>, 2001, umiera po dwóch miesiącach) zatrucie niemożliwą do zidentyfikowania substancją (<b>Jurij Szczekoczikin</b>, 2003, śledztwo czterokrotnie wznawiane i umarzane), egzekucja w windzie własnego domu (<b>Politkowska</b>, 2006), egzekucja w centrum Moskwy (<b>Ananstazja Baburowa</b> i <b>Stanisław Markiełow</b>, 2009), porwanie i egzekucja w Czeczenii (<b>Natalia Estemirowa</b>, 2009, ciało znaleziono w Inguszetii). Przypominam: mowa wyłącznie o <b><i>jednej gazecie</i></b>.<br />
<br />
</div><div style="text-align: left;">Zachęcam do kliknięcia w powyższy link i samodzielnej lektury listy, razem z przyczynami śmierci.<br />
<br />
<br />
Z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę już tylko np. o <b>wojnie gruzińskiej w 2008 roku</b> - <b>z bombami kasetowymi w Gori, Ruisi i Karbi</b> (jedna z nich zabiła holenderskiego dziennikarza <b>Stana Storimansa</b>)<b>, z trzydniowym bombardowaniem "wyzwalanego" Tskhinvali, z czystkami etnicznymi wzdłuż całej granicy południowej Osetii. </b><br />
<br />
Mógłbym ten wpis ciągnąć znacznie dłużej, ale chyba możemy już przejść do konkluzji.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">III</div><br />
Jak musi w takim razie wyglądać proces myślowy i życie emocjonalne premiera pułkownika Putina? Po wczorajszym wyznaniu redaktora Michnika usiłuję to sobie wyobrazić tyleż bezustannie, co bezskutecznie. To tak, jak z <a href="http://rybitzky.salon24.pl/226702,litania-do-matki-krzywonosej">ostatnią okładką Przekroju</a>: w wiadomościach coraz częściej pojawiają się rzeczy, przy których <i>Biesy</i> zaczynają się wydawać nudną, mieszczańską, realistyczną cegłą.<br />
<br />
Jeżeli sama myśl, że ktoś jest świadomym pracodawcą morderców, że ma krew na rękach poraża pułkownika Putina tak, że natychmiast zmienia mu się mimika, że przestaje panować nad intonacją, że delikwenta najchętniej utopiłby w łyżce wody - jak ten nieszczęśnik wytrzymuje z kamienną twarzą te wszystkie spotkania ze swoimi generałami, pułkownikami, funkcjonariuszami, tajniakami i ekspertami? Patrzy po nich i myśli: <i>który to ancymon jest odpowiedzialni za kolejne szaleństwo, za całą tę rzeźnię? Gienadij? Andriej? Misza? Wszystkim im przecież tak dobrze z oczu patrzy i muchy nie skrzywdziliby... Znowu wszystko będzie na mnie, czy nie możecie po prostu się przyznać?</i> Poczem wraca do domu, kładzie się na łóżku, ciężko wzdycha i nie może zjeść kolacji.<br />
<br />
Jak straszliwie musi znosić cały ten kult Stalina, Dzierżyńskiego czy Andropowa - hydrę, która bez przerwy wznosi łeb pomimo jego tytanicznych wysiłków edukacyjnych i moralizatorskich! Przecież ci faceci niemal dorównywali Chodorkowskiemu - nic, tylko zatrudniali morderców i skrytobójców w aparacie bezpieczeństwa. Właściwie poza tym nie mieli większej pasji i treści życia.<br />
<br />
Jest jednak coś, co jeszcze trudniej mi sobie wyobrazić od meandrów słowiańskiej duszy Władimira Władimirowicza. Otóż Klub Wałdajski, o którego spotkaniu tak dramatycznie i smakowicie opowiedział nam redaktor Michnik, <br />
<br />
<blockquote>skupia znanych publicystów, politologów, ekonomistów, historyków i byłych polityków głównie z Europy, USA i Japonii, którzy specjalizują się w sprawach Rosji. </blockquote><br />
Słyszymy: to najwyższej klasy międzynarodowi specjaliści od Rosji. Ciekawe swoją drogą, czy z Polski do zadawania pytań łapie się ktokolwiek poza Adamem Michnikiem czy <a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7029609,Putin__Rosja_gotowa_do_obiektywnej_rozmowy_z_Polska.html">Leszkiem Millerem</a>, ale nie to najbardziej mnie frapuje. <br />
<br />
Ja po prostu chciałbym zobaczyć wyraz twarzy tych wszystkich publicystów, politologów, ekonomistów, historyków i byłych polityków, najlepszych ekspertów od Rosji we wszechświecie, kiedy pułkownik Putin użył zwrotu <i>krew na rękach</i> albo mówił o zlecaniu zabójstw służbie bezpieczeństwa.<br />
<br />
To musiała być wielka scena.</div>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-89602382039578907322010-09-01T20:10:00.000-07:002010-09-01T21:05:31.244-07:00"Gwiazda, miałeś rację"(<i>ze specjalną dedykacją dla p. jeremy</i>)<br />
<br />
A teraz rację ma również <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100902&typ=my&id=my01.txt">Janusz Śniadek</a>:<br />
<br />
<blockquote>Prezydent Bronisław Komorowski był przyjęty nawet z pewną życzliwością. Natomiast z całą pewnością źle zostało odebrane przemówienie i zachowanie premiera Donalda Tuska. Zwracam uwagę, że na samym początku zjazdu wyemitowany był krótki film, w którym powtarzało się przesłanie: jest jedna "Solidarność". <b>Więc gdy zaraz potem na mównicę wyszedł premier i rozpoczął swoje wystąpienie od stwierdzenia, że są dwie "Solidarności", to po prostu obraził zebranych związkowców. W dodatku nie podał "daty śmierci" tej pierwszej "S".</b> <b>Jeśli bowiem ktoś twierdzi, że była pierwsza "Solidarność", którą zabito, to niech powie, kiedy to się stało. Kto to zrobił? Czy może pokonał ją gen. Wojciech Jaruzelski? Zaś byłego prezydenta Lecha Wałęsę zapytałbym, kiedy mówi prawdę - ostatnio, wyrażając się w ten sposób, czy kiedyś przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki, gdy mówił, że "Solidarność" żyje, bo "ty oddałeś za nią swoje życie"? A może skłamał, gdy w 1989 r. ponownie rejestrował ten sam związek, którego był przewodniczącym? Czy wtedy to była ta sama czy inna "Solidarność"? Przypomnę, że po Okrągłym Stole miał miejsce ostry spór Lecha Wałęsy z Andrzejem Gwiazdą.</b> Wtedy to Andrzej Gwiazda uważał, że przewodniczący "S" naruszył pewne obowiązujące w związku procedury, a w efekcie związek, na którego czele stanął, stał się inny od tego tworzonego na początku. <b>Więc teraz chyba Lech Wałęsa powinien publicznie przyznać, że Andrzej Gwiazda miał rację, i przeprosić go za to, że wówczas go obrażał.</b></blockquote>Jedyna poprawka jest taka, że cały sposób, w jaki <i>Solidarność</i> "reaktywowano", to było znacznie więcej niż tylko "naruszenie pewnych obowiązujących w związku procedur". To była zwyczajna farsa, od początku do końca.<br />
<br />
Tak czy siak, Śniadek ma rację: Władza Miłości właśnie - być może niechcący - wysadziła w powietrze mit, na której cała, jak to się modnie mówi, "narracja" III RP się opierała. <u>Jeżeli są dwie Solidarności i tylko ta z lat 1980-1981 i z 10 milionami członków była prawdziwa - to już ta z końca lat osiemdziesiątych prawdziwą być nie mogła.</u><br />
<br />
<u>To znaczy, że przy Okrągłym Stole nie było żadnej "strony solidarnościowej".</u><br />
<br />
<u>To znaczy, że nie było żadnego "pierwszego solidarnościowego rządu".</u><br />
<br />
<u>W takim razie co było i co jest? </u><br />
<br />
Ciemno wszędzie.<br />
<br />
Głucho wszędzie.<br />
<br />
Co to będzie?<br />
<br />
Co to będzie?czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-38393393008830501682010-08-30T11:03:00.000-07:002010-08-30T11:03:17.596-07:00To i ja o rocznicy SierpniaSkoro już raz otwarłem książkę Dorna, żeby znaleźć w niej aktualne motto na bloga (patrz po prawej), to znalazłem w niej idealny cytat dla wszystkich gęgaczy, komentatorów i mędrków, którzy od kilku dni załamują ręce, wytężają swe niezwykłe mózgi i nie mogą się nadziwić, że znowu razem nie świętujemy, że nastroju nie ma, że dziedzictwo "S" nie jest szanowane. Cóż to, ach cóż to się stało? Jak mogło do tego dojść? Któż to zawinił, czy to ten przebrzydły Kaczyński tak nas znów podzielił, czy taki charakter narodowy po prostu mamy?<br />
<br />
Podkreślenia moje.<br />
<br />
<br />
<blockquote>A.Ł., A.R.: <i>Dlaczego Polacy nie potrafią współpracować ze sobą przy wielkich projektach, z których korzystają wszyscy?</i><br />
<br />
L.D.: <i>Przyczyną jest brak wewnętrznej więzi , poczucia bezpieczeństwa i sensu. <b>A to z kolei wynika ze zbagatelizowania przez rządzącą elitę największego zasobu społeczno-moralno-kulturowego, jakim dysponowaliśmy: Solidarności. Kolejne rządy traktowały związek zawodowy jako zło konieczne. Tysiąc procent racji miał prezydent Lech Kaczyński, kiedy powiedział, że Balcerowicz nie zrealizowałby swojego planu gdyby nie zaangażowanie związku zawodowego Solidarność. Związkowcy z krzywymi minami, bez entuzjazmu, ale ochronili bolesne reformy. Tak samo było z czterema reformami rządu Buzka. I Solidarność za to poparcie zapłaciła. Podobnej ceny nie zapłacili Balcerowicz, Mazowiecki, Buzek. Ich pozycja - w kategoriach prestiżu i pamięci historycznej - jest dzisiaj bardzo silna. Pozycja Solidarności bardzo słaba.</b><br />
<br />
(...)<br />
<br />
W 2005 Leszek Balcerowicz został uhonorowany najwyższym polskim odznaczeniem: Orderem Orła Białego. (...) Ale gdzie są ordery dla szefów komisji zakładowych Solidarności? <b>To byłoby docenienie rzeszy ludzi nie tylko za Solidarność i stan wojenny, ale także za lata dziewięćdziesiąte. Tu chodzi o takich zwykłych członków NSZZ Solidarność, którzy bardzo dużą osobistą cenę zapłacili za przemiany. Likwidacja państwowych zakładów dotknęła właśnie ich. Gdyby oni lub ich koledzy dostali te odznaczenia, może odzyskaliby poczucie dumy i sprawstwa.</b> Ich dzieci i wnuki wiedziałyby, czego w najnowszej historii dokonał ojciec czy dziadek. <b>A tak to tylko mięso armatnie z tych ludzi zrobiono, nie wciągając ich do budowy wspólnego państwa. </b><br />
<br />
(...)<br />
<br />
A. Ł., A. R.: <b>O godność bezimiennych robotników apelował na początku lat dziewięćdziesiątych papież Jan Paweł II. Nikt go nie chciał słuchać.</b> <br />
L.D.: Stało się tak, bo środowiska opiniotwórcze, zakorzenione we władzy - jak środowisko "Gazety Wyborczej" - promowały aksjologiczną pustkę. Polakom spodobała się ta pustka. Może dlatego, że przygnieceni spadkiem dochodów realnych schronili się w prywatność, zabiegając o egzystencję własnych rodzin. <br />
<br />
</i></blockquote>Dedykuję te słowa polskiemu premierowi - "koledze związkowców" - który dopytuje się zadziwiony, cóż się stało z pozostałymi 9 milionami członków "S" z lat 1980-1981. Pomijając już kwestię, ilu tych członków było naprawdę: zadawał te pytania, kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych "Bokassa" z kolesiami przejmował prawo do historycznej nazwy? Zadawał wtedy pytanie, czy Krajowa Komisja Wykonawcza reprezentuje 10 milionów członków pierwszej "Solidarności"? Czy reprezentują ich kandydaci na odgórnie ustalonej liście wyborczej w 1989? A czy zadawał pytania, co się dzieje z "S", kiedy ta w latach dziewięćdziesiątych osłaniała jego słodki żywot nieroba - płacąc tak, jak Dorn to opisał?<br />
<br />
<br />
Ale przede wszystkim dedykuję słowa Dorna redaktorom weekendowego wydania "Rz", którzy rocznicę "S" uczcili <a href="http://czepiec.salon24.pl/222880,bogdan-borusewicz-w-dwoch-i-pol-odslonach">kuriozalnym wywiadem z Bogdanem Borusewiczem</a> (on, jak rozumiem, reprezentuje tamte 10 milionów najlepiej i najpełniej), wywiadem z Niesiołowskim oraz "specjalnym wydaniem Dziennika Północnego " niejakiego Wilka (którego główny tytuł do chwały polega zdaje się na tym, że mieszka na północy Rosji i kiedyś drukował go Giedroyc). Tekst składa się niemal wyłącznie ze gigantycznego steku najbardziej plugawych bluzgów pod adresem "Solidarności". Litania prostytutek, dziwek, szmat i jeszcze raz puszczalskich, na ileś szpalt tekstu. Napisanego przez "barda Solidarności", który o Kelusie i Kaczmarskim mówi per "Jacek i Janek", ale - co za pech - z niewiadomych względów nigdy sławy tamtych dwóch nie osiągnął.<br />
<br />
Wam wszystkim - komentatorzy, mędrkowie, premierzy, marszałkowie, redaktorzy i publicyści - należałoby zadedykować tak naprawdę jedno. Słynny czterowiersz, który według jednej wersji napisał Waligórski, a według innej Tuwim. Wiecie, o który chodzi?czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-2746478976976870022010-08-28T00:43:00.000-07:002010-08-28T00:43:08.686-07:00Bogdan Borusewicz w dwóch i pół odsłonachCytaty poniżej podane pochodzą z następujących źródeł:<br />
<br />
<a href="http://www.sw.org.pl/relacje/gwiazda.html">http://www.sw.org.pl/relacje/gwiazda.html</a><br />
<br />
<br />
<a href="http://www.rp.pl/artykul/527929,527914.html">http://www.rp.pl/artykul/527929,527914.html</a><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;"><b>WTEDY...</b></div><br />
<blockquote><i><br />
W swojej biografii „Jak runął mur” mówi pan, że strajku w sierpniu 1980 r. mogłoby nie być, gdyby nie udało się wykryć agenta SB w samym środku Wolnych Związków Zawodowych.<br />
<br />
<u>Edwin Myszk był bardzo blisko, podpisywał deklarację założycielską WZZ, był w stopce redakcyjnej „Robotnika Wybrzeża” i ja bym go zapewne wtajemniczył w to, że organizujemy strajk w Stoczni Gdańskiej. Myszk powiadomiłby bezpiekę, funkcjonariusze zamknęliby nas wszystkich i byłoby po wszystkim. No, ale został wykryty już w 1979 roku.</u><br />
</i></blockquote><br />
<br />
<br />
<blockquote><u>Gdy bezpiece udało się w Komitecie Założycielskim WZZ umieścić agenta Edwina Myszka, Borusewicz tak się nim zachwycił, że spotkania WZZ traktował już tylko jako okazję do rozmowy z Myszkiem, starał się spotkanie jak najszybciej skończyć, aby wyjść i bez świadków omówić wspólne sprawy. Być może przyczyną był brak zaufania do nas. Koledzy powiedzieli nam, że Borusewicz podejrzewa nas o współpracę z SB, ponieważ na działalność WZZ przeznaczaliśmy jedną pensję. Nam zarzucał nieumiejętność ułożenia sobie dobrych stosunków z kierownictwem w zakładzie pracy, ponieważ nie potrafimy, tak jak Myszk, otrzymać, kiedy trzeba, zwolnienie lekarskie, urlop, a nawet samochód na przywiezienie z Warszawy powielacza, który oczywiście nigdy do nas nie dotarł.</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Borusewicz powiedział nam, że otrzymuje informacje od sprzyjającego opozycji oficera SB. Jednak wszystkie informacje, jakie Borusewicz nam przekazał rzekomo z tego źródła, były fałszywe. Np. Borusewicz uparcie twierdził, że w zakładach pracy SB nie werbuje tajnych współpracowników, że wystarczy nadzór etatowego "opiekuna" z komendy. Po jednym z zatrzymań na 48 godzin Borusewicz chciał nam dać numer telefonu jakiegoś majora SB, który obiecał mu pomoc w przypadku większych kłopotów i upoważnił go do przekazania tego numeru również nam. Wymogliśmy na nim wówczas obietnicę, że nigdy z tego telefonu nie skorzysta.</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Już w okresie, kiedy działalność WZZ rozwinęła się na większą skalę, wciąż spotykaliśmy grupy robotników i studentów, którym Borusewicz zakazywał kontaktów z WZZ pod pozorem przestrzegania zasad konspiracji. Może dlatego cieszył się opinią doskonałego konspiratora, chociaż przy przekazywaniu ulotek, gazetek albo klisz do druku wpadki trafiały się bardzo często.</u></blockquote><br />
<br />
*****************************************<br />
<br />
<br />
<blockquote><i><br />
Ważną postacią przy początku strajku był Lech Wałęsa. Dlaczego nie ma go na tych spotkaniach?<br />
<br />
<u>Wałęsa jakby wyrósł ponad. Dla niego takie spotkania nie są ważne.</u><br />
<br />
Jakie ma pan relacje z Wałęsą?<br />
<br />
<u>Dobre.</u><br />
<br />
Pan się z nim przyjaźni?<br />
<br />
<u>Tak, oczywiście, przyjaźnimy się.</u> <br />
</i></blockquote><br />
<br />
<blockquote><u>Po dyskusyjnym spotkaniu WZZ, na którym Lech Wałęsa opowiadał, jak w 1970 roku pomagał SB identyfikować uczestników grudniowej rewolty, Borusewicz pożyczył od nas taśmę magnetofonową , na której (za zgodą uczestników) nagrane było całe spotkanie. Borusewicz nie wierzył, że Wałęsa mógł się przyznać, chciał taśmę odsłuchać, zrobić kopię i oddać. Nie oddał mimo licznych monitów, dzięki czemu może do tej pory wierzyć w niezłomność Wodza, a my mogliśmy tylko gołosłownie oskarżać Wałęsę. (...)</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>W książce Janiny Jankowskiej "Portrety niedokończone" w wywiadzie z Borusewiczem ze zdumieniem przeczytałem, że Gwiazda nic nie wiedział o przygotowaniach do strajku (w 1980 roku). Borusewicz starał się zataić przed nami te przygotowania, ale na szczęście wiedziałem nawet, w którym mieszkaniu zamierzał ukryć Wałęsę oczekującego na rozwój strajku. Później pracownik Elmoru - Strój, były ubek, wskazał mi to mieszkanie, jako operacyjne mieszkanie SB.</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Gdy wyszedłem z więzienia w 1985 roku, wielu kolegów z Solidarności przepraszało mnie, że nie mogą się ze mną kontaktować, ponieważ Borusewicz kategorycznie im tego zakazał. Borusewicz przeprowadził w tym czasie najbardziej spektakularną akcję dezintegrującą środowisko opozycji - ogłosił, że Marek Kubasiewicz jest agentem SB. (...)</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Gdy wyszedłem z więzienia, "osądzenie" Marka Kubasiewicza już się dokonało. Borusewicz, jako uzasadnienie oskarżenia, podawał ludziom rozmaite dowody, dostosowane do środowiska, w którym miały być przekonujące. W sumie zebrałem 16 takich "dowodów". Część z nich nawzajem się wykluczała, część była sprzeczna ze względu na czas i miejsce, część oparta na zdarzeniach, które nie miały miejsca, a jeszcze inne wprost wykluczały agenturalność Marka Kubasiewicza. Ci wszyscy, którzy nie uznali tych oskarżeń za prawdziwe, zostali wykluczeni z wszelkiej współpracy z RKK. Objęło to Ewę Kubasiewicz, Magdę i Marka Czachorów, moją żonę, mnie i szereg innych osób. W stanie wojennym Borusewicz oskarżył o współpracę z SB Bożenę Ptak-Kasprzyk, członka Zarządu Regionu. O oskarżaniu nas w okresie WZZ wspomniałem wyżej. Oskarżenia rzucane przez Borusewicza były często niejednoznaczne, np. agentem jest jeden z dwóch Andrzejów z Elmoru (A. Gwiazda, A. Bulc), jeden z dwóch Jacków z PLO (J. Jaruchowski, J. Cegielski). Tego typu niedopowiedziane oskarżenia w szczególny sposób trwale dezintegrowały środowisko, ponieważ nigdy nie zostały rozstrzygnięte ani wycofane. Pomijam inne oskarżenia, rzucane na ludzi nieznanych mi osobiście. O bezpodstawności tych oskarżeń mogę sądzić tylko na podstawie skutków - ujawnienie domniemanego agenta nie wywoływało dekonspiracji grupy, w skład której wchodził.</u><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Podobny charakter miały działania Borusewicza w dziedzinie poligrafii. (...) Rozmawiałem z delegacją norweskich związkowców, którzy dostarczyli w stanie wojennym do Gdańska 70 kserokopiarek - pytali, jak je wykorzystaliśmy. Sprawdziłem - żadne z gdańskich lub okolicznych ugrupowań, również struktury RKK nigdy tych kopiarek nie otrzymały. Podobnie było z innym sprzętem - Borusewicz magazynował powielacze i offsety, a tzw. podziemie drukowało za pomocą ręcznych wałków i rakli. Wiem tylko o jednym powielaczu przekazanym dla "Robotnika Lęborskiego" wydawanego przez Marka Balickiego przez dłuższy czas w skutecznej konspiracji. Pierwsza próba użycia powielacza skończyła się wejściem SB i aresztowaniem redakcji - drukarni. Ekipa z pelengatorami wykryła miejsce (w powielaczu zainstalowany był nadajnik). Znany mi jest jeszcze los kilkunastu offsetów, które wpadły pod koniec stanu wojennego w transporcie z Gdańska do Elbląga.</u><br />
<u><b><br />
</b></u><br />
<u><b>Być może, gdyby takie postępowanie było wynikiem nie złej woli, lecz indolencji organizacyjnej, nieporadności politycznej i atrofii moralnej, byłoby to podstawą do wybaczenia, lecz z pewnością nie jest podstawą do powierzenia kierownictwa jednej z najważniejszych instytucji w Polsce.</b></u></blockquote><br />
<br />
<div style="text-align: center;"><b>...I DZIŚ</b></div><br />
<br />
Borusewicz o rocznicy Sierpnia:<br />
<br />
<blockquote><i><br />
<u>To prawda, gdyby nie katastrofa smoleńska, wybory prezydenckie byłyby we wrześniu i obchody rocznicy stałyby się ważnym wydarzeniem. Wszyscy chcieliby się dołożyć. Ale stało się inaczej. Rozgrywanie polityczne katastrofy smoleńskiej położyło się cieniem na obchodach Sierpnia.</u><br />
<br />
Co pan ma na myśli?<br />
<br />
<u>Jak się patrzy, co się dzieje przed Pałacem Prezydenckim, jak się patrzy na tzw. obrońców krzyża, to się odechciewa świętować. (...) Nie ma święta, bo nie ma nastroju.</u><br />
</i></blockquote><br />
Żadnych obchodów nie będzie, bo marszałek Borusewicz akurat nie jest nastroju i odechciało mu się.<br />
<br />
Należy jednak podziwiać szczerość. Walnął w autoryzowanym wywiadzie: <i>gdyby rocznica Sierpnia była przed wyborami, to obóz rządzący wziąłby w niej udział z wielką pompą, ale ponieważ jest po wyborach, uznaliśmy, że obrazimy się na obrońców krzyża w Warszawie i powiemy, że z tej obrazy nie pojedziemy na obchody w Gdańsku. Ani nigdzie indziej.</i><br />
<br />
A prowadzącym wywiad (nowe gwiazdy "Rz" Majewski i Reszka, którzy niedługo mogą zasłużyć sobie na osobny materiał) nie drgnie nawet powieka. Jak zareagowałby np. Mazurek, gdyby taką deklarację usłyszał?<br />
<br />
Nawiasem mówiąc, Wałęsie centrala najwyraźniej powiedziała: <i>Odmawiaj z grubsza jak Borusewicz. </i><i>Ale nie kombinuj tak on, bo się do reszty zaplączesz!</i><i> Mów po prostu <a href="http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/post/220656,rocznica-solidarnosci-i-jej-vi-postulat">"Wszystko popsuto, a Wałęsę poobrażano"</a>. </i><br />
<br />
Zdaje się, że i Borusewiczowi należało dać nieco mniej pokrętne instrukcje, bo oto zaraz potem czytamy:<br />
<br />
<blockquote><i><u>Jest powiązany z PiS związek zawodowy, który uważa się za jedynego dziedzica święta i rocznicy. On zawłaszcza sobie i czas, i przestrzeń.</u></i></blockquote><br />
Nic już nie rozumiem. To w końcu obraziliście się na krzyż w Warszawie, czy na Solidarność w Trójmieście? <br />
<br />
Solidarność, która bezczelnie zawłaszczyła sobie obchody trzydziestolecia Solidarności?<br />
<br />
Jest jeszcze kilka innych Solidarności - np. Solidarność Walcząca oraz Solidarność'80. Byli też Solidarni 2010, więc marszałek miał pełen wybór. Jeśli to wszystko nie wystarcza, to jego były kolega po fachu marszałkowskim w wieczór 4 lipca powołał sobie jeszcze jedną Solidarność. Która składała się z niego samego, Wałęsy, Bartoszewskiego i Mazowieckiego. Borusewicza na pewno też w tym gronie przyjęliby. Jeśli aż tak brzydziło ich towarzystwo tłuszczy, czemu w takim razie nie zrobiono Jedynych Prawdziwych Obchodów dla Debeściaków i Elity - może w Ossowie na przykład?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
***************************************<br />
<br />
<br />
<blockquote><i><u>Niestety, tłem do tego, co teraz widzimy, jest kwietniowa katastrofa. Powiem tylko, że na jesieni, po dokładniejszym odczytaniu zapisu z czarnych skrzynek tupolewa przez polskich specjalistów, będziemy mieli pewną jasność, co tam się stało tuż przed tragedią. Chociaż pole do najróżniejszych interpretacji i spiskowym teorii nadal będzie.</u></i></blockquote><br />
To ważka informacja. Bogdan Borusewicz już wie, co zostanie odczytane na jesieni i jakie pole do interpretacji zostanie pozostawione. Trzeba uznać, że tak jak w swych bohaterskich opozycyjnych czasach ma najwyraźniej informacje z pewnych źródeł. Z najlepszych możliwych źródeł.<br />
<br />
<br />
*******************************************<br />
<br />
<br />
<blockquote><i><br />
Był czas, że był pan pomiędzy obozami, na które podzielili się ludzie dawnej „Solidarności”. Mógł pan ze wszystkimi rozmawiać. Teraz wszedł pan za jedną z barykad. Nie szkoda panu pozycji łącznika, który miał otwarte niemal wszystkie drzwi?<br />
<br />
<u><b>Ale ja nadal mogę ze wszystkimi rozmawiać, tyle że nie ma o czym.</b></u><br />
</i></blockquote><br />
Jeśli chcieli Państwo poglądowej definicji pojęcia <i>talent koncyliacyjny</i>, stoi oto przed Wami w pełnej krasie. Podobnie zresztą jak <i>kultura osobista</i>, ale tu największe fajerwerki są ciągle dopiero przed nami.<br />
<br />
<br />
****************************************************<br />
<br />
O swoich najbliższych przyjacielach i współpracownikach z czasów strajku<br />
<br />
<blockquote><i><u>Indywidualnie spotykamy się często, ale w grupie zazwyczaj raz do roku. (...) Dlatego też robię te spotkania, <b>żeby ich wyciągać z cienia, pokazywać</b>.</u></i></blockquote><br />
Wyciągnie przyjaciół z cienia, pokaże, pomacha nimi publiczności, poczem ustawi na półce. <i>To są przyjazne ręce. To odsiecz w najgorszej biedzie. Najwyższy rodzaj człowieka: człowiek, co nie zawiedzie.</i><br />
<br />
<br />
****************************************************<br />
<br />
<blockquote><i><u>O „Solidarności” mówił cały świat. Ci, którzy obalali reżimy, czerpali z dokonań „S”. Tak jak <b>ja analizowałem</b> upadki wcześniejszych reżimów: Salazara w Portugalii czy ewolucyjne przejście od rządów frankistów do demokracji w Hiszpanii.</u></i></blockquote><br />
Tak właśnie upadł komunizm w Polsce, proszę Państwa. Bogdan Borusewicz sam jeden siadł i przeanalizował upadek Salazara oraz Franco. I stała się światłość wielka, i otwarły się niebiosa i chór aniołów wyśpiewał wybrańcowi Plan Borusewicza. Który pomału zaczął objawiać pomniejszym opozycjonistom: Wałęsie i Gwiazdom, Macierewiczowi, Kuroniowi z Michnikiem i Geremkiem, Lechowi Kaczyńskiemu, Annie Walentynowicz i dziesiątkom, setkom, tysiącom milionom Polaków... A także JP II, Thatcher i Reaganowi. Dopiero wtedy każdy zrozumiał, co mu czynić trzeba.<br />
<br />
<br />
Nieustraszony marszałek-analityk swoją autobiografię zatytułował skromnie <i>Jak runął mur</i>. Po takim wyznaniu uważam, że powinien był pójść na całość i nazwać ją wprost <i>Jak obaliłem mur</i>. <br />
<br />
<br />
***************************************************<br />
<br />
<br />
<blockquote><u><i>Zawsze mówiłem kolegom: „Nie dociskajmy władzy do ściany”.</i></u></blockquote><br />
A więc wiemy już, na czym Plan Borusewicza się zasadzał. Biorąc jednak pod uwagę, że słowa te nieustraszony marszałek kieruje do obrońców krzyża - czy to jest groźba, i to niezbyt zawoalowana? I czy znaczy to, że Władza Miłości czuje się "dociśnięta do ściany"? Pewien gatunek zwierząt istotnie skacze w takiej sytuacji do gardła. <br />
<br />
<div style="text-align: center;"><b>OSTATNIE PÓŁ ODSŁONY</b></div><br />
<br />
Zapewne zastanawiają się teraz Państwo - jeżeli Marszałek tak się wypowiada w Autoryzowanym Wywiadzie Na Trzydziestą Rocznicę Sierpnia, cóż może mówić, kiedy pozwoli sobie na trochę luzu i więcej brutalnej szczerości? Otóż - dzięki linkowi podanemu jeremy w dyskusji u FYM-a - możemy sobie teraz wyrobić niejakie wyobrażenie. Rzecz dzieje się na początku maja w Kanadzie. <br />
<br />
<a href="http://www.tnpolonia.com/pol_2010.html">http://www.tnpolonia.com/pol_2010.html</a><br />
<br />
Zaczyna się już obiecująco:<br />
<br />
<blockquote><i><u>"To wystąpienie zostało <b>bardzo dobrze odebrane, zarówno przez partię rządzącą, jak i opozycję</b>"</u></i></blockquote><br />
<br />
Bogdan Borusewicz mówi tutaj prasie o <i>swoim własnym wystąpieniu</i>. <br />
<br />
Ale tu jeszcze nie może nam w pełni pokazać tak interesujących niektórych redaktorów <i>cojones</i>. Na szczęście w Kanadzie spotyka się też z Polonią i oto jaki dialog zostaje utrwalony dla potomności:<br />
<br />
<blockquote><b>30.25 min. Bogdan J. Kubicki</b>, inżynier - Ciągle wszyscy żyjemy tą wielką tragedią smoleńską, i nie wszyscy się orientują, jak ta podroż była przygotowywana? Wiemy, że poleciały dwie delegacje, wiemy, że przy tak ważnym świecie, jak 70 lecie obchodów w Katyniu wiemy też doskonale, że powinna pojechać tam jedna reprezentacja polska, że podziały polityczne nie powinny mieć żadnego względu w tej podróży. <br />
<br />
Moje pytanie brzmi, co Senat Rzeczpospolitej Polskiej zrobił, żeby przeszkodzić panu Putinowi rozgrywać scenę polityczna w Polsce, i żeby tam jednak była jedna reprezentacja wszystkich Polaków! Moje pytanie jest adresowane do wszystkich członków Senatu, do każdej orientacji politycznej. <br />
<br />
Drugie pytanie - Co Senat RP robi broniąc bardzo ważnych urzędów państwowych, takich jak urząd prezydenta, żeby nie był obrażany przez innych polityków, i żeby demokratycznie wybrani przedstawiciele na ten urząd nie byli tak poniżani. Czy było jakiekolwiek stanowisko Senatu Rzeczypospolitej na ten nikczemne praktyki żeby im się przeciwstawić? Czy Wy panowie, jako Senatorowie Polskiego Senatu zrobiliście coś, żeby przeszkodzić w takiej sytuacji, jaka miała miejsce i mam nadzieje, że już nigdy nie będzie miała miejsca w Polsce? <br />
<br />
<span style="color: red;">Cisza. Poruszenie.</span><br />
<br />
<b>33.03 min. -Marszałek Senatu RP B. Borusewicz</b> - <u><i>Proszę pana, dzięki temu, że były dwie delegacje 5 senatorów się uratowało. Mieli lecieć razem z prezydentem, ale może to być dla pana sprawa drugorzędną. </i></u><br />
<br />
<span style="color: red;"> -Glosy oburzenia na sali - 'To jest szokująca odpowiedź panie marszałku. To był żart?' <br />
<br />
-Ambasador patrzy na zegarek. Oczami daje znak Gospodarzowi domu dr Kulczyckiemu. </span><br />
<br />
<b>Marszałek Senatu RP B. Borusewicz</b> - <u><i>To nie był żart! (ostrym głosem) Miało lecieć 5 senatorów w delegacje. </i></u></blockquote><br />
Po czymś takim pozostaje już tylko marszałkowi zakończyć spotkanie słowami:<br />
<br />
<blockquote><i><u>Sprawa jest zamknięta. Ja swoja przyszłość widzę jasno i swoja przeszłość tez widzę jasno, bo ja wiem, co robiłem i ja wiem, co będę robił i jakie mam poglądy. </u></i></blockquote><br />
<br />
I tego doprawdy nikt nie może kwestionować.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-41841620042913940122010-08-24T20:00:00.000-07:002010-08-24T21:08:30.701-07:00Dziennikarze z cojones. Pytania dla redaktora Jankego<i>Dla niezorientowanych: to w związku z wpisem, w którym red. Janke najwyraźniej <a href="http://jankepost.salon24.pl/221562,skazani-na-po-pis-i-sld-czy-znajdzie-sie-ktos-z-cojones">marzy o ujrzeniu <i>cojones</i> Palikota i Schetyny</a></i><br />
<br />
<blockquote><i>Bieżysz <b>przodem</b>? - Czy jako pasterz? lub jako wyjątek? W trzecim wypadku jest się zbiegiem... <b>Pierwsze</b> pytanie sumienia.</i><br />
<br />
<i>Czyś szczery? czy aktor tylko? Zastępca? czy też sam zastępowany? - Możeś na ostatek tylko naśladowcą aktora?... <b>Drugie</b> pytanie sumienia.</i><br />
<br />
<i>Czy się przyglądasz? lub sam ręki przykładasz? lub odwracasz oczy i precz się usuwasz?... <b>Trzecie</b> pytanie sumienia.</i><br />
<br />
(Nietzsche, <i>Zmierzch bożyszcz</i>)</blockquote><br />
<div style="text-align: center;">I</div><br />
Jeżeli oczekujemy od naszych polityków <i>cojones</i>, czy mamy prawo oczekiwać tego samego od naszych dziennikarzy?<br />
<br />
A jeżeli tak, kto wśród Pańskich kolegów po fachu świeci, by tak rzec, przykładem? Można prosić o konkretne nazwiska?<br />
<br />
Ja mogę wymienić całkiem sporo, ale niestety głównie wśród krajów sąsiadujących z Polską.<br />
<br />
I przed prawie wszystkimi z tych nazwisk można już dzisiaj dodać <i>świętej pamięci</i>. Tak jak na przykład <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_journalists_killed_in_Russia">na tej liście</a>. Jest długa, prawda?<br />
<br />
Najwspanialsza postać wśród nich nie musiała wcale nosić spodni. Miała na imię Anna.<br />
<br />
Nie mam jednak zamiaru ograniczać się do zagranicznych wzorów. Mówi Panu coś np. nazwisko <i>Jarosław Ziętara</i>? <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">II</div><br />
Żeby jednak nie było, że za dziennikarzy z <i>cojones</i> uważam wyłącznie dziennikarzy zamordowanych, są w Polsce również dziennikarze żywi, którym charakteru na pewno nie odmówiłbym. Pierwszym nazwiskiem, które przychodzi mi do głowy, jest redaktor Tomasz Sakiewicz i kilku jego redakcyjnych kolegów.<br />
<br />
Pan, Panie Igorze, na pewno wie, dlaczego właśnie oni. Napisał Pan w zeszłym roku artykuł <i><a href="http://www.rp.pl/artykul/61991,401576.html">Gorący sezon "Gazety Polskiej"</a></i>. To był dobry tekst. To był ważny tekst. To był tekst, który powinien być jak najczęściej przypominany, co zresztą niniejszym czynię. Nie będę go nawet streszczał; tych, którzy go jeszcze nie znają, zachęcam po prostu do kliknięcia w link i starannej lektury.<br />
<br />
Bardzo chciałbym móc coś takiego powiedzieć o Pana tekstach z ostatnich miesięcy, ale niestety - choć spędzam wręcz zbyt dużo czasu czytając polskie portale i gazety - mam trudności ze znalezieniem przykładu. Bez żadnego sarkazmu: naprawdę przykro mi z tego powodu. <br />
<br />
Ale właśnie dlatego, że kiedyś napisał Pan tamten artykuł, ja z kolei piszę ten wpis. Polemiką ze zwykłymi cynglami - z red. red. Żakowskim, Orlińskim, Władyką, Janickim, Smoleńskim, Wrońskim, Lisem, Olejnik, Kuźniarem, Wiśniewską, Passentem, Slezakiem, Krzysztofem Skórzyńskim czy innym Jarosławem Kurskim - nie zawracałbym nawet sobie głowy.<br />
<br />
Zgodzi się Pan jednak chyba, że napisanie jednego takiego tekstu ani znoszenie podszczypywań Władyki z Janickim nie jest, proszę wybaczyć, szczególnym dowodem posiadania <i>cojones</i> - zwłaszcza w porównaniu z tym, co taki redaktor Sakiewicz z kolegami musi przechodzić z podziwu godną regularnością? Albo w porównaniu z tym, co spotkało dziennikarzy, o których pisałem wcześniej? Czy słowem <i>cojones</i> nie powinien Pan się posługiwać z "pewną taką nieśmiałością"?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">III</div><br />
Specjalnie nie będę pytał o politykę i media po Smoleńsku. Ograniczę się do tego, co było przed. <br />
<br />
Jak wygląda życie dziennikarskie i polityczne w kraju, w którym posowieckie służby potrafią niewygodnego dziennikarza oskarżyć po własnej prowokacji, wparować do domu, skonfiskować wszystkie kopie kończonej właśnie książki, zaszczuć, doprowadzić do próby samobójczej, a już po tejże próbie - swoją ulubioną metodą <a href="http://fronda.pl/news/czytaj/samochod_wojciecha_sumlinskiego_uderzyl_w_mur_wypadek">wbić gwóźdź w oponę</a> - wie Pan, o kim mówię, prawda? On tym razem miał szczęście (szczęście?), ale ile już osób zginęło po 1989 w podobny sposób? Mówi coś Panu na przykład <a href="http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/warszawskagazeta/3069-mier-na-prostej-drodze-.html">ten fragment</a>?<br />
<br />
<blockquote>Za winnego tragedii uznano kierowcę Waleriana Pańki, który został skazany na karę więzienia z warunkowym jej zawieszeniem. Wkrótce potem... zmarł. Prokuratura kategorycznie stwierdziła, że to był tylko wypadek. Nie zwrócono uwagi na cały szereg "dziwnych" zdarzeń z nim związanych. Nikt nie sprawdził nawet zeznań świadków (w tym żony Waleriana Pańki, Urszuli), którzy mówili o wybuchu tuż przed samym zderzeniem obu aut. Miejsce katastrofy zostało przeszukane niedokładnie. Kilka dni po wypadku w pobliżu znaleziono dwie reklamówki z rzeczami z roztrzaskanego auta. Wszystko wskazuje na to, że zostały one pozostawione na miejscu zdarzenia. Nikogo nie zainteresował fakt, że Pańko w ostatnich miesiącach życia otrzymywał anonimy ani że włamano się do jego mieszkania. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że prof. Pańko w ostatnich miesiącach życia, kiedy już jako prezes NIKu zajmował się największymi aferami, po prostu czegoś się bał. Jego żona Urszula opowiedziała w jednym z wywiadów, że mąż wyznał jej: "Uleńka, ja za dużo wiem." Wiedza ta prawdopodobnie go zabiła. W tym samym wypadku zginął także Janusz Zaporowski - szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu. WPROST napisał, że dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce wypadku utonęło dwa lata później na rybach. W bardzo płytkiej wodzie. Zginął też człowiek robiący ekspertyzę wypadku. Zniknął policyjny raport z miejsca wypadku a także klucz do służbowego sejfu profesora. Kiedy już został odnaleziony, okazało się, że sejf jest pusty.</blockquote><br />
<br />
Pamięta Pan, kto był następnym prezesem NIK-u? Czy jemu przypadkiem później też się coś dziwnego nie stało... ale przepraszam, o tym miałem nie pisać. Pamięta Pan, w jaki sposób zginął były prezes Głównego Urzędu Ceł? Jeden z ministrów sportu? Komendant Główny Policji? Gdzie, w jakim stanie są śledztwa we wszystkich tych sprawach? To jest "względnie normalny kraj" czy gangsterska republika poradziecka? Pamięta Pan, jak na długo przed czarną erą kaczymu najwybitniejsi przedstawiciele "Polski jasnej" przyznawali się do <a href="http://kataryna.blox.pl/2007/03/Z-dedykacja-dla-Jacka-Zakowskiego.html">lęku przed własnymi służbami</a>? A jeden z byłych prezydentów wprost oskarżył część środowiska dziennikarskiego o bycie narzędziem w rękach tychże służb - i wcale to nie był prezydent Kaczyński, przeciwnie wręcz nawet, pamięta Pan? Pamięta Pan np., jak owe służby użyły ludzi niesłusznie zwanych dziennikarzami do zniszczenia jednego z wicemarszałków Sejmu lub ministra obrony? Albo jak podobni "dziennikarze" tuż przed czołobitnym wywiadem z Urbanem <a href="http://kataryna.blox.pl/2007/03/O-upokarzaniu.html">gnoili jednego z założycieli KOR-u</a> uzyskanymi od więziennego esbeka "informacjami", że ten opozycjonista karmił psy strażników szynką z zagranicznych paczek? (dla tych, którzy tego nie znali: przeczytajcie, warto!) Pamięta Pan, na jakich zasadach uzyskały koncesje wszystkie działające obecnie ogólnopolskie stacje radiowe? Pamięta Pan, za czyje pieniądze założono obie główne prywatne telewizje?<br />
<br />
Która z gazet przeprowadziła porządne śledztwo w sprawie... powiedzmy, śmierci Grzegorza Michniewicza? Dlaczego tego tematu nikt nie ruszy? Nikt nie próbuje wyjaśnić?<br />
<br />
Co trzeźwiejsi publicyści oskarżali polskich historyków o konformizm, ponieważ z niewyjaśnionych względów do dziś nie mamy całościowych biografii najważniejszych graczy najnowszej historii - powiedzmy Geremka, Kuronia, Wałęsy (tu jeden młody magister się odważył, ale wiadomo, co się wtedy rozpętało)... Słuszna racja, ale ile zrobili dziennikarze? Jakie białe plamy zbadali? Przeczytam kiedyś pełny, reportażowy portret... no, powiedzmy Aleksandra Kwaśniewskiego - z tłem rodzinnym sięgającym przed 1956 rok?<br />
<br />
Ilu z ciągle aktywnych polskich dziennikarzy radiowych i telewizyjnych pierwsze papiery na wykonywanie zawodu dostawało jeszcze od ludzi Kiszczaka lub poprzedników? Szczerzy wierzy Pan, że tacy ludzie rozumieją pojęcie <i>niezależności</i>? Jakich następców dziennikarze tego typu sobie wychowują?<br />
<br />
To jest naprawdę bardzo wyrywkowa lista pytań. Mógłbym ją ciągnąć znacznie dłużej.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">IV</div><br />
<br />
Jeśli gdzieś popełniłem kłamstwo, nadużycie albo koloryzuję - proszę mi je wytknąć.<br />
<br />
A jeżeli nie popełniłem: czy do uprawiania prawdziwego dziennikarstwa w takim kraju nie trzeba byłoby mieć <i>cojones</i> jak berety - tak samo jak prawdziwej polityki? I czy bez takiego <i>prawdziwego dziennikarstwa</i> w takim kraju ma szanse istnieć jakiekolwiek normalne życie społeczne i polityczne?<br />
<br />
Czy jest Pan pewien - tak uczciwie - że <i>prawdziwe dziennikarstwo</i> Pan uprawia? Czy wystarczy zostać zwolnionym z TOK FM, żeby poczuć się kolegą po fachu Politkowskiej czy Ziętary?<br />
<br />
Czy <i>prawdziwe dziennikarstwo</i> w ogóle uprawia w ostatnich miesiącach gazeta, w której Pan pracuje? <br />
<br />
<div style="text-align: center;">***************************</div><br />
<br />
Zapytam raz jeszcze:<br />
<br />
<blockquote><br />
<b><i>Czy się przyglądasz? lub sam ręki przykładasz? lub odwracasz oczy i precz się usuwasz?</i></b></blockquote><br />
<div style="text-align: center;">***************************</div><br />
<br />
PS. A tak z czystej ciekawości i niezależnie od głównego tekstu - kto, Pana zdaniem, na poniższej liście jest pozbawiony charakteru: Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Zbigniew Romaszewski, Zbigniew Ziobro, Joachim Brudziński, Ryszard Legutko, Zyta Gilowska, Ryszard Terlecki, Jacek Kurski, Jerzy Polaczek? Który/a z nich nie jest w stanie wykrztusić z siebie nic poza <i>tak, Panie Prezesie</i>? W każdym z wyżej wymienionych wypadków byłaby to dla mnie dość zdumiewająca informacja, przyjmuję jednak, że zna Pan tych wszystkich ludzi nieskończenie lepiej niż ja.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-66220553582934008532010-08-21T17:09:00.000-07:002010-08-21T17:13:00.583-07:00FotozagadkaUpłynęło już parę dni, a ja nie mogę zapomnieć o tym zdjęciu:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgERp7tGHnWM24GwMRs-wATWre2KZkXZE8R8Sgjr_6dkAMW0ltLXEpDIV_PDnxxFHuR55jw3qZadD9Kqcjjvy3DbQ5ibMeUD-gZsiNotMRPWfZmcbV5VNGnCD8ckDrGtmSmUxrYbHtr9RM/s1600/Lisicki_z_Gabryelem_przed_Jego_Wasatoscia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgERp7tGHnWM24GwMRs-wATWre2KZkXZE8R8Sgjr_6dkAMW0ltLXEpDIV_PDnxxFHuR55jw3qZadD9Kqcjjvy3DbQ5ibMeUD-gZsiNotMRPWfZmcbV5VNGnCD8ckDrGtmSmUxrYbHtr9RM/s320/Lisicki_z_Gabryelem_przed_Jego_Wasatoscia.jpg" /></a></div><br />
<br />
Kto chce, niech spróbuje odpowiedzieć na pytanie: <i>z czego śmieją się nadredaktor Lisicki oraz przyboczny archanioł Gabryel</i>?<br />
<br />
<ol><li>Z wypowiedzi: <i> Jedną odsłonięto już na fasadzie pałacu, natomiast dwie kolejne – ta upamiętniająca wszystkie osoby związane z pałacem i ta ku czci kapelana prezydenckiego – zostaną wmurowane wewnątrz budynku.</i></li>
<li>Z wypowiedzi: <i>Sam myślałem o płaskiej tablicy dokładnie w tym miejscu, gdzie stoi krzyż</i>.</li>
<li> Z wypowiedzi: <b><i>Dla mnie ten krzyż to symbol ogólnonarodowej żałoby, a nie upamiętnienie ofiar</i></b>.</li>
<li>Z wypowiedzi: <i>Toczenie sporu o te parę metrów czy o wielkość liter jest dziwne i budzi podejrzenie, że chodzi tylko o spór dla sporu</i>. </li>
<li>Z wypowiedzi: <i>stawiam na upływ czasu i powolne opadanie emocji. Oraz na czynienie wszystkiego, co może być odbierane jako <b>działanie w imię przyzwoitości, a nie interesu politycznego. Chciałbym, aby tak właśnie były postrzegane moje działania i w Sejmie, i teraz w Pałacu Prezydenckim</b></i>.</li>
<li>Z wypowiedzi: <i><b>Uważam za nie fair próby włożenia w moje usta terminu „usunąć krzyż”</b>. To przejaw szaleństwa politycznego</i>. </li>
<li>Z wypowiedzi: <i>Także w tym wypadku liczę na upływ czasu, który powinien (...) <b>ograniczyć pokusę mówienia rzeczy szkodliwych z punktu widzenia autorytetu polskiego państwa</b></i>. [Pan promotor i najbliższy przyjaciel JPkota? Pan <i>Szkoda Polski</i>?<i> </i>Pan<i> </i><i>Jaka wizyta, taki zamach</i>?<i> </i>Pan <i>To trzeba ślepego snajpera</i>?<i> </i>Pan <i>Chętnie skróciłbym tę złą prezydenturę</i>?<i> </i>Pan <i>Będą wybory albo prezydent gdzieś poleci...</i>?]</li>
<li>Z wypowiedzi: <i><b>nie da się negocjować z wszystkimi jednocześnie, bo można się zanegocjować na śmierć</b></i>.</li>
<li>Z wypowiedzi: <i><b>Problem polega na tym, czy sami potrafimy zagwarantować stronie rosyjskiej (...) pełną wymianę dokumentów i materiałów ze śledztwa</b></i>.</li>
<li>Z wypowiedzi: <b><i>Wbrew często spotykanej opinii uważam, że strona rosyjska wykazuje daleko idące zrozumienie polskich potrzeb (...) Oby tak dalej</i></b>.</li>
<li>Z wypowiedzi: <i>W tym też mieści się ważne pytanie, które i mnie – jako obecnego prezydenta – dotyczy: gdzie tkwi mechanizm powodujący budowanie tak bizantyjskiego orszaku?</i> [nb. czy ktoś policzył ile razy zdążył już sformułowania <i>bizantyjski orszak</i>? czy ten człowiek potrafi pomieścić w mózgu więcej niż sześć formułek wbitych przez Ostachowicza?] </li>
<li>Z odpowiedzi: <b><i>Ale marszałka nie było, a to sprawa zasadnicza</i></b> (na ripostę <i>Kilka dni wcześniej poleciała do Katynia niewiele mniej liczna delegacja. Na jednym pokładzie premier i jedyny wicepremier</i>).</li>
<li>Z wypowiedzi: <i>proszę przyjąć do wiadomości, że mam takie same uprawnienia jak prezydenci Lech Kaczyński i Aleksander Kwaśniewski</i>. [czemu nie Lech Wałęsa, nawiasem mówiąc?]</li>
<li>Z wypowiedzi: <i>Każde zbrojenie, montowanie systemów militarnych w tym obszarze jest niekorzystne z punktu widzenia stabilizacji regionu. Ale to dotyczy obu graczy, czyli także Gruzinów</i>. [w takim razie niet probliema: Gruzini S-300 nie mają, więc do destabilizacji regionu nie dojdzie]</li>
<li>Z wypowiedzi: <b><i>Proces pozytywny zaczął się od wizyty premiera Putina na Westerplatte. Przecież to ma ogromne znaczenie z punktu widzenia polskiej wrażliwości historycznej. </i></b><i>Rosjanie w ten sposób przyznali, że druga wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 roku od Polski, a nie 22 czerwca 1941 roku</i>. [przypomnijmy, że Putin przyznał to następującymi słowami: <b><i>mądrość i wspaniałomyślność narodów rosyjskiego i niemieckiego oraz przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy</i></b>]</li>
<li>Z wypowiedzi: <b><i>Niesłychanie ważnym elementem było również spotkanie premierów Putina i Tuska w Katyniu</i></b>. [Zaiste, nie da się zaprzeczyć]</li>
<li>Z wypowiedzi: <i><b>Oznaczało gotowość strony rosyjskiej do przewartościowania i zmiany własnego emocjonalnego stosunku do przeszłości</b></i>. [zwłaszcza w zestawieniu ze wcześniejszymi stwierdzeniami: <b><i>deklarowanie się zaś za pomocą emocji jest dla mnie przejawem ckliwości i pachnie polityczną tandetą</i></b> oraz <b><i>Rosjanie widzą w Polakach szalenie emocjonalny naród, do którego trafia się głównie przez symbolikę</i></b>]</li>
<li>Z wypowiedzi: <b><i>Dzisiaj mamy odznaczenie dla Andrzeja Wajdy. (...) Przecież to gigantyczny interes Polski</i></b>. </li>
<li>Z wypowiedzi: <i><b>Ważna jest też wymiana młodzieży</b></i>. </li>
<li>Z wypowiedzi: <b><i>Uważam, że warto byłoby wspólnie zadbać o to, aby nie zniknęła ta szczególna atmosfera po katastrofie smoleńskiej</i></b>.</li>
<li>Ze zwyczajnej służalczości, na którą oprócz mimiki wskazują również: mowa ciała, treść zadanych pytań, a przede wszystkim pytania, których nie zadano.<br />
</li>
</ol>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-16053400525728657362010-07-02T00:49:00.000-07:002010-07-02T00:49:54.974-07:00Kreml nie miałby motywu?<blockquote><div style="text-align: center;">I</div></blockquote><br />
Poniższy wpis (bardzo długi, ale taki niestety być musi) dedykuję wszystkim twierdzącym, że "Kreml nie miałby motywu", aby usuwać 96 pasażerów samolotu lecącego do Smoleńska. Czyli niemal wszystkim polskim dziennikarzom łącznie nawet z red. red. Ziemkiewiczem czy Lisickim.<br />
<br />
Możecie mi mówić, że byłaby to operacja zbyt ryzykowna i zbyt trudna do przeprowadzenia. To pogląd błędny, ale każdy ma prawo mieć błędne poglądy.<br />
<br />
Możecie mi mówić, że Kreml bałby się ewentualnej reakcji państw NATO. To pogląd - jak pokazały ostatnie miesiące - wręcz absurdalny, ale każdy ma prawo mieć absurdalne poglądy.<br />
<br />
Możecie mi mówić, że Lech Kaczyński i tak nie miał szans na reelekcję. Oznaczałoby to, że kompletnie zapomnieliście, jak <a href="http://pl.wikinews.org/wiki/Plik:Sonda%C5%BCPBS.png">oceniano</a> jego szanse na prezydenturę jeszcze 15 września 2005, ale dzisiaj przeważająca większość ludzi nie sięga pamięcią tydzień wstecz, co dopiero cztery i pół roku. Każdy ma prawo mieć kurzą pamięć. A nawet wierzyć w sondaże.<br />
<br />
Prosiłbym tylko, abyście po wszystkim, co zobaczyliśmy przez ostatnie trzy miesiące, nie mówili mi, że Kreml nie miałby motywu. Bo w ten sposób, jak powiedział Al Pacino w drugiej części "Ojca Chrzestnego", obrażacie moją inteligencję.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">II</div><br />
<br />
Ze wszystkich wiadomości prasowych, jakie czytałem w kwietniu i później, najbardziej oszałamiały mnie teksty pisane przez słynnego red. Kublika. Tego, co jako jedyny pisze o gazie w GazWybie, gdzie - jak pamiętamy - "nikt się na gazie nie zna". Kaczyści z Czerskiej zostawili go na autopilocie i zapomnieli powiedzieć, że mamy teraz pojednanie i że straszyć Kremlem - jak powiedziałby Stary Wiarus - <i>nie lzia, nie wozmożno i nie nada</i>?<br />
<br />
Niektóre z tych informacji jakimś dziwnym trafem przedzierały się nawet do polskiej publiczności. Tak więc słyszeli Państwo może w kwietniu, że jest<br />
<ul><li>jakiś tam gaz łupkowy, który według zaklepanego już kandydata na żyrandol wydobywa się odkrywkowo, co byłoby szalenie niszczycielskie dla polskiej przyrody, </li>
<li>jakaś umowa gazowa wiążąca nas w pytonim uścisku z naszymi tak nowymi, a tak starymi przyjaciółmi do 2037 roku, którą w dodatku po Smoleńsku jeszcze renegocjowano, żeby zapewnić Kremlowi wszystkie możliwe korzyści,</li>
<li>jakieś stypendia znienacka ufundowane przez Gazprom dla polskich studentów,</li>
<li>jakaś umowa z Ukrainą i jakaś Flota Czarnomorska,</li>
<li> jakaś oferta wspólnej budowy elektrowni atomowej w Kaliningradzie tudzież Królewcu, co oczywiście gwarantowałoby nam w przyszłości pełną kontrolę w razie jakiegokolwiek kryzysu politycznego - który i tak, rzecz jasna, nastąpić nie może,</li>
<li>jakiś tam Kirgistan, w którym tak korzystnie zmieniła się sytuacja dla Rosji akurat niemalże w przededniu Smoleńska</li>
<li>jakiś tam Gazociąg Północny, który uroczyście inaugurowano jak raz na dzień przed katastrofą smoleńską, a w półtora tygodnia po tejże katastrofie niemieccy ekolodzy <a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7632730,Gazociag_Polnocny_nadal_moze_zablokowac_port_w_Swinoujsciu.html">znienacka wycofali pozew sądowy</a>, co otwarło drogę do błyskawicznego ruszenia z kopyta z właściwą inwestycją</li>
<li>że jest jakaś elektrownia w Możejkach, do której kiedyś tam się spalił rurociąg, której losy akurat w kwietniu się ważyły i że przedziwnym trafem to właśnie Litwę Lech Kaczyński odwiedził tuż przed śmiercią.</li>
</ul>I może <a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7769088,W_katastrofie_w_Smolensku_zgineli_rzecznicy_dywersyfikacji.html">słyszeli Państwo też, że</a><br />
<br />
<blockquote><h4>Ze sceny politycznej odeszli najgłośniejsi zwolennicy zapewnienia Polsce dostaw gazu i ropy z różnych źródeł</h4><br />
<br />
Badania opinii społecznej przeprowadzone pod koniec zeszłego roku pokazują, że większość Polaków opowiada się za dywersyfikacją źródeł dostaw surowców, nawet jeśli wymaga to dodatkowych kosztów - mówił dwa tygodnie przed katastrofą w Smoleńsku szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak, otwierając w Belwederze konferencję o nowej umowie gazowej, którą zamierzają podpisać rządy Polski i Rosji. Stasiak nie krył krytycznej oceny tej umowy, obawiając się, że zwiększy ona zależności Polski od Gazpromu i może utrudnić budowę gazoportu, który ma zapewnić Polsce dostawy gazu z nowych źródeł. Z tych samych powodów nową umowę gazową Polski z Rosją krytykowali także szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło oraz posłanki PiS Grażyna Gęsicka i Aleksandra Natalli-Świat. Wszyscy oni wraz z Władysławem Stasiakiem zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem.<br />
<br />
Część ich zastrzeżeń podzielało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jak kilka godzin po konferencji w Belwederze ujawniło Ministerstwo Gospodarki.</blockquote><blockquote>(...)<br />
<br />
Bezpieczeństwo energetyczne było niewątpliwie jednym z filarów politycznej działalności prezydenta Kaczyńskiego. To prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego po konflikcie gazowym Rosji z Ukrainą w 2006 r. opowiedziała się za budową gazoportu, aby zapewnić dostawy gazu do Polski z nowych źródeł. Z inicjatywy prezydenta Kaczyńskiego w 2007 r. w Krakowie zorganizowano szczyt prezydentów Polski, Ukrainy, Litwy, Gruzji i Azerbejdżanu w sprawie stworzenia "korytarza energetycznego" do dostaw ropy i gazu z bogatych złóż nad Morzem Kaspijskim do Europy. Kolejne szczyty odbyły się w Wilnie, Kijowie i Baku, a inicjatywa stworzenia "korytarza energetycznego" zyskała poparcie innych państw Europy, Komisji Europejskiej i USA. </blockquote><br />
<blockquote>(...)<br />
<br />
Bezpieczeństwo energetyczne było też jednym z głównych tematów rozmów prezydenta Kaczyńskiego w czasie ostatniej zagranicznej wizyty złożonej dwa przed wypadkiem na Litwie. W Wilnie prezydent Kaczyński rozmawiał z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite o budowie gazowego łącznika oraz mostu elektroenergetycznego między Polską i Litwą. Omawiano też przyszłość rafinerii w Możejkach, którą Orlen kupił w 2006 r. z poparciem prezydenta Kaczyńskiego. Obecne władze Orlenu nie wykluczają sprzedaży akcji Możejek inwestorom z Rosji. <br />
<br />
W tych międzynarodowych inicjatywach prezydenta wielką rolę odgrywał jego minister Mariusz Handzlik, kolejna ofiara katastrofy pod Smoleńskiem.<br />
<br />
Bezpieczeństwem energetycznym zajmował się szef Sztabu Generalnego gen. Franciszek Gągor, który także zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Przed rokiem na międzynarodowej konferencji "NATO - wyzwania i zadania" gen. Gągor wskazywał, że NATO potrzebuje "prawa energetycznego", aby radzić sobie z nowymi zagrożeniami spowodowanymi przez wykorzystywanie energii jako broni w konfliktach międzynarodowych.<br />
<br />
<br />
</blockquote><div style="text-align: center;">III</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Ale nawet jeśli kontakt ze światem w kwietniu ograniczało się tylko do lektury wyborcza.biz i redaktora Kublika, można było wypatrzeć więcej takich informacji, które do szerszej publiczności się chyba nie przedostały.</div><br />
<a href="http://www.blogger.com/post-edit.g?blogID=3413159863638926180&postID=1605340052572865736">2 kwietnia</a><br />
<br />
<blockquote>W czasie wizyty Putina w Caracas zainaugurowano działalność spółki<br />
naftowej, w której 60 proc. akcji ma wenezuelski państwowy koncern<br />
paliwowy PDVSA, a resztą podzieliły się rosyjskie kompanie naftowe<br />
Rosnieft, Łukoil, Gazprom, TNK-BP i Surgutnieftiegaz. Spółka ma<br />
zainwestować 20 mld dol. w eksploatację pól naftowych Junin 6 w delcie Orinoko, gdzie według Wenezueli kryją się największe na świecie zasoby "czarnego złota". Jeszcze w tym roku z tych pól popłynie 2,5 mln ton ropy, a docelowo 22,5 mln ton. To tyle, ile zużywają rocznie rafinerie w Płocku i Gdańsku.<br />
<br />
Putin namawiał też Chaveza, by PDVSA sprzedało rosyjskiemu koncernowi Rosnieft swoje udziały w czterech niemieckich rafineriach -<br />
poinformowała agencja Reuters. Jedna z tych rafinerii leży w Schwedt<br />
obok Szczecina i przerabia rosyjską ropę, dostarczaną tranzytem przez<br />
Polskę.<br />
<br />
<br />
<a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7786210,Gazociag_Nabucco_zostanie_bez_gazu_.html">18 kwietnia</a><br />
<br />
<blockquote><b><i>Czarne chmury gromadzą się nad projektem budowy gazociągu Nabucco, który jest sztandarową inwestycją UE w dostawy gazu z nowych źródeł.</i></b> Tą rurą<br />
przez Turcję i Bałkany ma płynąć do Europy Środkowej gaz ze złóż nad Morzem Kaspijskim i na Środkowym Wschodzie. UE uznała Nabucco za projekt o priorytetowym znaczeniu, bo ta inwestycja ma przełamać monopol Gazpromu na dostawy do Europy gazu ze Wschodu. Pierwszy gaz popłynie<br />
Nabucco w 2014 r. - zapowiadano latem zeszłego roku, kiedy w Ankarze pod egidą Komisji Europejskiej państwa zaangażowane w Nabucco podpisały umowę o tej inwestycji.<br />
<br />
Konsorcjum Nabucco zakładało, że początkowo większość gazu do rury będzie pochodzić z Azerbejdżanu. W tym roku z azerskich pól na Morzu Kaspijskim popłynie 18 mld m sześc. surowca i Baku zapowiadało, że do 2015 r. zwiększy wydobycie do 35 mld m sześc. rocznie. To niemal trzy<br />
razy przekracza roczne zużycie gazu w Polsce. Baku chciało zwiększyć wydobycie, eksploatując złoże Shach Deniz II. Kryje ono co najmniej 1,2 bln m sześc. gazu - tyle, ile potrzeba Europie na dwa lata.<br />
<br />
Teraz te plany stanęły pod znakiem zapytania. - Opóźnimy rozpoczęcie eksploatacji Shach Deniz II z 2014 r. do 2016, a być może nawet 2017 r. - powiedział Witalij Bajłarbajew, wiceprezes azerskiego koncernu paliwowego Soccar, cytowany w sobotę przez agencję Reuters. Bajłarbajew<br />
tłumaczył, że Baku nie decyduje się na eksploatację złóż przed<br />
zatwierdzeniem budowy Nabucco, a ponadto musi rozstrzygnąć gazowy spór z Turcją.<br />
<br />
<i><b>Konsorcjum Nabucco zapowiadało, że do początku 2010 r. podejmie ostateczną decyzję o budowie rury Nabucco, ale przesunęło ten termin do końca tego roku.</b></i></blockquote><br />
<a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7817250,Rosja_zakonczyla_przygotowania_gazociagu_South_Stream.html">26 kwietnia</a><br />
<blockquote><br />
<b><i>W Wiedniu i Mediolanie premier Rosji Władimir Putin zakończył przygotowanie rury South Stream, którą rosyjski gaz popłynie do Europy Środkowej i Południowej.</i></b><br />
<br />
- Na razie nie ma żadnych opóźnień z South Stream - powiedział wczoraj premier Rosji po spotkaniu z premierem Włoch Silvio Berlusconim w jego prywatnej posiadłości Villa Gernetto pod Mediolanem. Gazociąg South<br />
Stream, którego koszty szacuje się na 21 mld euro, ma dostarczać rosyjski gaz przez Morze Czarne do Bułgarii. Dalej gaz popłynie lądowymi odnogami - przez Grecję do Włoch oraz przez Serbię do Węgier, Słowenii i<br />
Austrii.<br />
<br />
W sobotę Putin i kanclerz Austrii Werner Faymann wzięli udział w ceremonii podpisania w Wiedniu umowy o współpracy rządów Austrii i Rosji przy budowie i eksploatacji South Stream. Dodatkową umowę w tej samej<br />
sprawie Gazprom podpisał z austriackim koncernem OMV. Rosjanie i Austria utworzą spółkę, która ułoży South Stream od granicy Węgier do miasteczka Baumgarten pod Wiedniem, gdzie znajduje się wielki ośrodek handlu gazem.<br />
Rura South Stream przez Austrię będzie transportować 5 do 10 mld m sześc. gazu rocznie - także do innych państw UE. OMV zwiększy zaś zakupy gazu z Rosji o 2 mld m sześc. rocznie.<br />
<br />
- Tą umową zakończyliśmy tworzenia prawnej bazy South Stream. Teraz chodzi o to, by zacząć praktyczną pracę i zakończyć ją w drugiej połowie 2015 r. - powiedział wczoraj Putin cytowany przez agencję RIA Nowosti.<br />
Wcześniej umowy o South Stream Rosja podpisała z Bułgarią, Grecją, Serbią, Węgrami, Słowenią i Chorwacją. Umowa z OMV ma jednak dla Gazpromu symboliczne znaczenie, bo austriacki koncern zamierza zbudować konkurencyjny gazociąg Nabucco i sprowadzać przez Turcję gaz znad Morza<br />
Kaspijskiego i Azji Środkowej. UE popiera Nabucco, bo zmniejszy zależność Europy od Gazpromu. To się nie podoba Rosji.<br />
<br />
<b><i>- Zawsze, gdy przyjeżdżam do Europy, słyszę o niezależności od dostaw rosyjskiego gazu. I zawsze mam jedną odpowiedź: A po co? Na sto lat z<br />
góry możemy zaspokoić potrzeby Rosji i wszystkich klientów w Europie -</i></b> mówił Putin w Wiedniu. Zarzucał też firmom planującym Nabucco, że nie mają dotąd kontraktów z dostawcami gazu.<br />
<br />
Kanclerz Austrii bronił zaangażowania OMV jednocześnie w europejski i rosyjski gazociąg. - Nie widzimy konfliktu interesów. Chodzi o to, byśmy mieli więcej opcji - powiedział Faymann. <br />
<br />
(...)<br />
<br />
W Mediolanie szef rosyjskiego rządu rozstrzygnął też spór Gazpromu i włoskiego ENI o podział akcji w spółce, która zbuduje podmorską część South Stream. Teraz spółka należy po połowie do tych firm. Wczoraj Putin ogłosił, że w czerwcu francuski EDF kupi 20 proc. South Stream, dwa razy<br />
więcej niż dotąd planowano.</blockquote><br />
<br />
<a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7820221,Rosja_i_Norwegia_podzielily_arktyczne_zloza_gazu.html"><br />
27 kwietnia</a><br />
<br />
<blockquote><i><b>Po 40 latach sporów Rosja i Norwegia porozumiały się w sprawie wyznaczenia granic na Morzu Barentsa, gdzie kryją się wielkie złoża gazu.</b></i> Osiągnięcie porozumienia w sprawie granic na Morzu Barentsa ogłosił we wtorek premier Norwegii Jens Stoltenberg po rozmowach z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, który od poniedziałku był z oficjalną wizytą w Oslo. - Umowa graniczna zostanie podpisana możliwie jak najszybciej - powiedział premier Norwegii cytowany przez agencję AP. Nie poinformowano, jak dokładnie zostanie poprowadzona nowa granica morska między Rosją i Norwegią. - Sporne terytoria na Morzu Barentsa i Oceanie Lodowatym zostaną rozdzielone na dwie równe co do znaczenia części - powiedział tylko Stoltenberg.<br />
<br />
<b><i>Ta decyzja jest sporym zaskoczeniem, bo jeszcze w poniedziałek w Moskwie i Oslo zapowiadano, że nie ma co liczyć na umowę w czasie obecnej wizyty Miedwiediewa w Norwegii.</i></b></blockquote></blockquote><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7875504,Rosja_zainwestuje_w_energetyke_Turcji_25_mld_dol_.html">12 maja</a>:<br />
<br />
<blockquote><h4> Rosja zainwestuje w Turcji we wspólne projekty energetyczne 25 mld dol. - przewidują umowy podpisane w czasie wizyty prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Ankarze. </h4><br />
Turcja wyrasta na głównego partnera Rosji w projektach energetycznych na Bliskim Wschodzie.<br />
<br />
Wczoraj w obecności prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i premiera Turcji Recepa Erdogana rządy obu państw podpisały porozumienie o budowie elektrowni atomowej - pierwszej w Turcji, a jednocześnie pierwszej elektrowni atomowej, którą Rosja będzie kontrolować za granicą. Moskwa podpisała już wprawdzie kontrakty na budowę elektrowni atomowych w Chinach i Indiach, ale nie będzie ich właścicielem.</blockquote><br />
<br />
<blockquote>(...)</blockquote><br />
<blockquote><b>Umowa ta zepchnęła w cień rosyjsko-tureckie uzgodnienia o współpracy w branży naftowej i gazowej.</b> <br />
Ankara chce, aby Rosjanie wybudowali ropociąg przez Turcję z Samsun nad Morzem Czarnym do terminalu Ceyhan nad Morzem Śródziemnym. Dzięki temu połączeniu za 3 mld dol. Turcja zostałaby jednym z głównych korytarzy tranzytu rosyjskiej ropy na światowe rynki. Pewność dostaw ma dać budowa przez Rosjan rafinerii w Ceyhan, która zapewni rosyjskim firmom dodatkowe zyski z produkcji paliw.<br />
<br />
Jednak ten projekt może pogrzebać plany budowy konkurencyjnego ropociągu przez Bałkany, który Rosja już uzgodniła z rządami Bułgarii i Grecji.</blockquote><br />
<blockquote>(...)</blockquote><br />
<blockquote>Największe znaczenie Turcja ma jednak dla planów Gazpromu. Ankara wraz z państwami UE uzgodniła budowę gazociągu Nabucco, który tranzytem przez Turcję ma dostarczać do Europy gaz ze złóż nad Morzem Kaspijskim. <i><b>Walcząc o utrzymanie monopolu, Gazprom szykuje konkurencyjną dla Nabucco rurę South Stream przez Morze Czarne. Zabiegając o poparcie Turków, rosyjski koncern kusi ich ulgowym traktowaniem. Urzędnicy Kremla informowali, że Gazprom obniży o 10 proc. cenę gazu dla Turcji. Ankara będzie mogła też ograniczyć o jedną czwartą odbiór gazu zamówionego w Rosji, unikając sankcji za niewypełnienie kontraktu. W Turcji, a dwa dni wcześniej w Syrii, Miedwiediew rozmawiał też o wykorzystaniu przez Gazprom gazociągów obu państw do dostaw rosyjskiego gazu na Bliski Wschód. W ten sposób Gazprom zablokowałby zaopatrzenie Nabucco w gaz z Egiptu.</b></i></blockquote><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">IV</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: left;">No i była jeszcze, rzecz jasna, platforma. Nie obywatelska, tylko w Zatoce Meksykańskiej. Kiedy usłyszałem tamtą informację, zacząłem zachodzić w głowę: kiedyż to wcześniej w tym samym miesiącu słyszałem o kłopotach BP?</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Może na przykład tu? <a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7727776,Rosjanie_chca_kupic_od_Wenezueli_rafinerie_w_Niemczech.html">1 kwietnia</a>, ale na prima aprilis nie wyglądało:</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><blockquote><div style="text-align: left;">Rosjanie chcą kupić od wenezuelskiego koncernu naftowego PDVSA 50 proc. udziałów w spółce Ruhr Oel, która jest wspólnikiem rafinerii Gelsenkirchen, Bayern Oel , MiRO i Schwedt. Spółka Ruhr Oel jest według PDVSA największą firmą rafineryjną w Niemczech. <i><b>Partnerem PDVSA w tej spółce jest brytyjskie BP.</b></i> <br />
<i><b>Kilka lat temu udziały Wenezueli w niemieckich rafineriach chcieli już odkupić rosyjscy oligarchowie, którzy wraz z BP założyli w Rosji kompanię naftową TNK-BP. Jednak BP nie zgodziło się wtedy na taką transakcję.</b></i> Rosjanie mają nadzieję, że teraz Brytyjczycy nie zablokują ich planów. Dwa lata temu Rosjanie zmusili BP, by oddało im kontrolę nad zarządzaniem TNK-BP. <i><b>Na dodatek rząd Rosji zagroził, że pozbawi TNK-BP bez odszkodowania koncesji na eksploatację złóż gazu Kowykta na Syberii. Brytyjczycy już pogodzili się z utratą tej koncesji, ale chcieliby odzyskać pieniądze zainwestowane dotąd w przygotowania do eksploatacji syberyjskich złóż. I właśnie dlatego mogą zgodzić się, by Rosnieft został ich nowym partnerem w Niemczech, zastępując Wenezuelczyków. Już teraz BP i Rosnieft są partnerami kilku projektów paliwowych w Rosji.</b></i></div></blockquote><br />
I czy czasami BP nie należało do wąskiego grona firm, które mają technologię pozyskiwania gazu łupkowego?<br />
<br />
A co się stało po katastrofie? Tej w Zatoce Meksykańskiej, nie pod Smoleńskiem... chociaż czy to ma w sumie znaczenie?<br />
<br />
<a href="http://www.blogger.com/post-edit.g?blogID=3413159863638926180&postID=1605340052572865736">26 kwietnia</a><br />
<br />
<blockquote><h4>Moskwa podyktowała spółce brytyjskiego BP nowe warunki zachowania złóż gazu na Syberii. Spółka BP nie straci koncesji, jeśli weźmie do spółki Gazprom. </h4><br />
Za naruszenie warunków koncesji TNK-BP straci ją - groził na początku roku minister zasobów naturalnych Rosji Jurij Trutniew. Przed tygodniem powtórzył groźbę, ale zmiękczył ją, zapowiadając, iż może do tego dojść po rozpoczęciu eksploatacji Kowykty na pełną skalę - przypomina dziennik "Kommiersant".<br />
<br />
W poniedziałek rosyjski minister jeszcze bardziej złagodził stanowisko. Stwierdził, że Moskwa nie spieszy się z odebraniem TNK-BP koncesji, aby nie popsuć klimatu dla inwestycji zagranicznych w Rosji. - Będziemy się starali zrobić, co się da, aby uniknąć odebrania koncesji - cytuje Reuters wypowiedź Trutniewa w Oslo, gdzie rosyjski minister był w delegacji z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.<br />
<br />
Trutniew sugerował, że TNK-BP zachowa koncesję, jeśli będzie eksploatować złoża wraz z Gazpromem. - Od początku rozmawiano o wspólnym rozwoju tego projektu z Gazpromem. Nie będziemy się wtrącać w negocjacje firm, ale uważamy, że to najlepsze wyjście - powiedział rosyjski minister.<br />
<br />
Szkopuł w tym, że TNK-BP pod groźbą utraty koncesji już w 2007 r. postanowiło sprzedać Gazpromowi swoje udziały w złożach za 0,9 do 1 mld dol. Do transakcji jednak nie doszło. A w czasie kryzysu finansowego gazowy koncern tym bardziej odwlekał zakup złóż, których eksploatacja ma się zacząć najwcześniej w 2016 r.<br />
<br />
Spór zaostrzył się w tym roku, gdy Trutniew zapowiedział, że TNK-BP może stracić koncesję bez odszkodowania i zwrotu dotychczasowych wydatków na złoża.</blockquote><br />
I oto <a href="http://www.blogger.com/post-edit.g?blogID=3413159863638926180&postID=1605340052572865736">wiadomość z Guardiana dosłownie z tego tygodnia</a>:<br />
<br />
<blockquote>Russia's top energy official said he expected BP chief executive Tony Hayward to step down soon, ahead of a meeting with him in Moscow later today.<br />
"We know that Tony Hayward is leaving his position and he will introduce his successor," Igor Sechin told reporters ahead of his meeting with the embattled BP boss. Sechin, Russia's deputy prime minister and the chairman of the country's biggest oil company Rosneft, was responding to a question about what would be discussed at the meeting.<br />
BP denied that Hayward was close to resigning. "Tony Hayward remains the chief executive of BP. There are no plans for him to resign," a spokeswoman said.<br />
Sechin is a close ally of Russia's prime minister Vladimir Putin, and the leader – at least unofficially – of the Kremlin's hardline siloviki faction made up of former KGB officers. A one-time Soviet military intelligence agent, Sechin presides over an impeccable network of sources, both formal and clandestine, all across the oil industry. His comments about Tony Hayward's imminent departure from BP are unlikely to have been made by accident.</blockquote><br />
<br />
Inne firmy nafowe też coś ostatnio cienko przędą - i <a href="http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7879873,Amerykanie_moga_sprzedac_Rosjanom_rafinerie_w_Niemczech.html">zgadnijcie, kto na tym zyskuje</a>: <br />
<blockquote><i><b>W najbliższych miesiącach Conoco zdecyduje, czy dalej będzie inwestować w rafinerię w Wilhelmshaven, czy też sprzeda ją Łukoilowi - </b></i>powiedział w czwartek prezes Conoco Jim Mulva, cytowany przez agencję Ria Novosti. Rafinerię w Wilhelmshaven Amerykanie kupili w 2006 r. od firmy handlowej Louis Dreyfus Energy i zainwestowali w przebudowę zakładu w jedną z najnowocześniejszych rafinerii w Europie. Obecnie zakład w Wilhelmshaven może przerabiać 15,1 mln ton ropy rocznie - więcej niż rafineria Orlenu<br />
w Płocku.<br />
<br />
Conoco od sześciu lat jest partnerem strategicznym Łukoil i wcześniej<br />
Amerykanie sprzedali już Rosjanom sieć 376 stacji benzynowych w Europie, głównie w Belgii, Polsce i Finlandii.<br />
<br />
<i><b>W tym roku sojusz Conoco z Łukoil rozluźnił się, bo amerykański koncern postanowił sprzedać połowę swojego pakietu 20 proc. akcji rosyjskiej kompanii.</b></i> To część programu oszczędności Conoco, które chce sprzedać majątek za co najmniej 10 mld dol., aby zyskać pieniądze na spłatę długów.<br />
<br />
</blockquote>W ogóle gdyby ktoś był jakimś ponurym paranoikiem, czyli oczywiście przeciwieństwem tego, co ja - i mam nadzieję Państwo - mógłby rozmyślając nad tym wyciekiem dojść do wniosku, że przyniósł on dla Kremla konsekwencje wymarzone. Pomijając wszystko powyższe, wbito klin pomiędzy UK a USA. BP doprowadzono niemal do upadłości i przyprowadzono im zarazem gębę kompletnie nieodpowiedzialnych, pazernych wariatów. Zdemonizowano w oczach zachodniej opinii publicznej wiercenia przybrzeżne...<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">V</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Nie mogę również wyjść z podziwu nad przemianami, jakimi w ostatnich miesiącach uległa polska scena polityczna i medialna. Był kiedyś np. taki minister SZ, który Nord Stream porównywał do paktu Ribbentrop-Mołotow. Gdzież on teraz jest? Co porabia? Słyszałem, że największą przyjemność sprawia mu teraz, kiedy Rosjanie zawrócą jego samochód spod murów Kremla, ale to chyba jakieś obrzydliwe plotki.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: left;">Była kiedyś taka gazeta, która afiszowała się niemalże jako główny strażnik pamięci o Annie Politkowskiej. Cóż oni teraz piszą o Putinie? Piórem red. Radziwinowicza <a href="http://czepiec.salon24.pl/179914,jak-o-zwloki-poleglych-w-ii-ws-dba-sie-w-rosji">piętnowali kiedyś Putina za brak szacunku dla poległych krasnoarmiejców i instrumentalne traktowanie ich grobów za granicą</a>. Czy nie organizowali teraz jakiejś surrealistycznej akcji 9 maja?<br />
<br />
Pamiętam też takiego polskiego polityka, dla którego bezpieczeństwo energetyczne i militarne kraju było i jest osobistą obsesją, a pod Smoleńskiem stracił brata bliźniaka. Czy to prawda - pytam, bo w to nie można uwierzyć - że od 10 kwietnia wszyscy oczekują od niego deklaracji, że się zmienił, że nikomu już nie będzie przeszkadzał ani nikogo kłuł w oczy, a do pewnych tematów wracał już nigdy nie będzie? O jakie rzeczy przez ostatnie trzy miesiące pytali go dziennikarze?</div><div style="text-align: left;"><br />
I wszystkie te cuda dlatego, że w Rosji zginęli za jednym zama... wypadkiem polski prezydent, szef banku narodowego, IPN, rzecznik praw obywatelskich, połowa sztabu generalnego, większość polityków najbardziej zaangażowanych w dywersyfikację energii, elita parlamentu, najważniejsi przedstawiciele rodzin katyńskich i legendy Solidarności. Po tym zwyczajnym i codziennym wypadku obiecano nam wspólną pracę prokuratorów polskich i rosyjskich i od razu z tej obietnicy się wycofano. Obiecano nam czarne skrzynki w przeciągu kilku dni, po czym okazało się, że możemy ich nigdy nie dostać. Media rosyjskie w dowód przyjaźni rozpoczęły od pierwszych minut nawalankę na polskiego prezydenta i pilotów powtarzając tak surrealistyczne dezinformacje jak czterokrotne podchodzenie do lądowania.Przez dwa tygodnie okłamywano Polaków w sprawie tak banalnej i podstawowej jak czas katastrofy. Powiedziano nam, że zwłoki ofiar wyzbierano i zidentyfikowano, po czym przyleciał samolot z fragmentami 21 ciał. Po iluś prośbach o zabezpieczenie miejsca katastrofy postawiono na chwilę samochód z dwoma zajętymi czym innym policjantami, reszta została po staremu, po czym okazało się, że ofiarom kradzione są nawet karty kredytowe. Po terenie katastrofy przejechano buldożerem, a kontroler lotu został zniknięty już 13 kwietnia i takim pozostał do dziś. Po iluś tygodniach ujawniono "stenogramy", po czym okazało się, że są na chama spreparowane, jeden z polskich świadków nie jest pod nimi podpisany i nawet długość się nie zgadza. Podobnie jak okazało się, że polscy prokuratorzy nie są nawet podpisani pod protokołami sekcjami, która zna jedną szczegółową przyczyną śmierci - rozliczne i rozmaite obrażenia. Zapowiedziano nam rekonstrukcję wraku, po czym okazało się, że polega ona na zrzuceniu do kupy co niektórych blach i trzymaniu ich w tym stanie pod gołym niebem. Polski rząd taktownie ograniczył się do próby wysłania grupy zagubionych archeologów, po czym okazało się, że i oni nie mogą wjechać, a kierownik grupy zginął w najzupełniej przypadkowym wypadku samochodowym. Przyznano nam szefową komisji, która w całej karierze zasłużyła się jedynie orzekaniem wyłącznej winy pilotów, przyjaźnią z generalicją i nieustraszoną obroną niewinności rosyjskich producentów i służb. A żeby zapewnić prawidłowy przebieg tak doskonale rozpoczętego śledztwa, premier Putin specjalnie dla nas postawił nad nim swojego specjalistę najwyższej klasy: prokuratura, który z jego zlecenia nadzorował już śledztwa w sprawach Chodorkowskiego, Politkowskiej i Litwinienki.<br />
<br />
Tak właśnie wygląda "nowe otwarcie", poza oczywiście Nord Streamem, znakomitą umową z Gazpromem, i falą świeżej troski Rosji o nasz gaz łupkowy i energię. Oraz, aby dobitniej ujawnić światu pokojowe zamiary i przewidywalność, zabawą z białoruskim kurkiem od gazu, z którą nie czekano nawet na finał naszych wyborów prezydenckich.<br />
<br />
A nowa wola współpracy z państwami NATO demonstrowana jest przez wyproszenie Joe Bidena czy księcia Karola z obchodów 9 maja.<br />
<br />
I wszyscy się cieszą. I wszyscy są szczęśliwi.<br />
<br />
<br />
Czyż to nie jest majstersztyk?</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;">VI </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div>Tak, wiem, że z faktu, że ktoś miałby do danego czynu doskonały motyw, nie wynika, że naprawdę ten czyn popełnił.<br />
<br />
W jednej ze swoich książek Peter Hitchens ukuł doskonały termin <b><i>coincidence theorist</i></b>. Tłumacząc się po raz kolejny, że nie wierzy w latające spodki, Protokoły Mędrców Syjonu i wszechmoc Klubu Bilderberg zadał sobie pytanie: a jak nazwać kogoś , kto widząc nawałę wydarzeń układających się w bardzo spójny scenariusz, decyduje się odmieniać przez wszystkie przypadki słowo <i>przypadek</i>? I takie właśnie określenie mu się nasunęło.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-42760584598907462922010-06-30T18:13:00.000-07:002010-06-30T18:34:55.135-07:00co na czym ciąży, co się zapowiadaWpis krótki o <a href="http://wyborcza.pl/1,75248,8085650,Debata_II__Kaczynski_i_Komorowski_o_polityce_zagranicznej_.html">wczorajszej debacie</a>.<br />
<br />
<blockquote><br />
<b>Bronisław Komorowski:</b> (...) Proszę państwa, ja na pewno nie złożę meldunku premierowi, tak jak się zdarzyło poprzedniemu prezydentowi, panie prezesie melduję wykonanie zadania, bo prezydent musi być autonomiczny, musi być niezależny i ja taką wizję prezydentury, nieparytyjnej mam, już dziś ją realizuję, jak mówiłem o <a href="http://www.rp.pl/artykul/501822_Prezydent_spychany_na_margines.html">Radzie Bezpieczeństwa Narodowego</a>, czy o Narodowym Banku Polskim, ja to już robię, a nie deklaruję, nie zapowiadam. (...)</blockquote><br />
<blockquote><b>Jarosław Kaczyński:</b> [<i>z dość imponującym spokojem</i>] No ja przede wszystkim chciałbym zaapelować do pana marszałka żeby jednak zmarłych pomijał w swoich wypowiedziach, bo to nie jest ładne, to jest nie fair po prostu, to sprawa pierwsza.<br />
<br />
<b>Bronisław Komorowski:</b> [<i>chyba dopiero teraz orientuje się, jak to zabrzmiało i na jaką kontrę się nadział</i>] No do wszystkiego musi być nawias, panie prezesie, to była dramatyczna sprawa, <b><i>ciążąca na zapowiadającej się na bardzo dobrą prezydenturę, prezydenturze pana brata</i></b>.<br />
<br />
</blockquote><br />
<br />
Tak, Drogi Bronisławie II? Naprawdę w czasie tamtego wieczoru wyborczego <a href="http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/255591,dorn-klich-skrecil-przetarg-na-samoloty-dla-vip-ow-jest,id,t.html#material_5">uważał pan, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego dobrze się zapowiada</a> i należy dać jej szansę? <br />
<br />
<blockquote><span id="tresc_4" style="display: block;"><b>[Polska The Times] Na kogo Pan zagłosuje w drugiej turze?</b> <br />
[Ludwik Dorn] Nie jest ważne, na kogo zagłosuję, tylko ważne, z jakim uzasadnieniem. Możliwe są dwa uzasadnienia. <br />
<br />
<b>Jakie?</b> <br />
Po pierwsze, jeśli nie dojdzie do umowy politycznej, to pójdę do wyborów, oddam ważny głos, bo chcę zagłosować skutecznie przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu. <br />
<b> <br />
Dlaczego?</b> <br />
<i><b>Bo jest to człowiek, który w momencie, kiedy prezydentura Lecha Kaczyńskiego była białą kartą, w dniu wyboru prezydenta zamiast przez zaciśnięte zęby wznieść okrzyk: "Niech żyje najjaśniejsza Rzeczpospolita i jej prezydent", jak dobry obywatel powinien czynić, powiedział: "Szkoda Polski". To jedno zdanie całkowicie go dyskwalifikuje jako obywatela i kandydata na prezydenta. </b></i></span></blockquote><br />
<br />
Wszyscy się cieszymy, umiłowany Marszałku, że zmienił Pan dzisiaj zdanie w kwestii, jak prezydentura Lecha Kaczyńskiego się zapowiadała w październikowy wieczór 2005 roku.<br />
<br />
<br />
****************************************<br />
<br />
<br />
A w ogóle - chapeau bas, panie Jarosławie. Czy Was też zatkało, kiedy nasz "socjalista" <a href="http://wyborcza.pl/1,75248,8085535,Debata_II__Kaczynski_i_Komorowski_o_gospodarce__Stenogram.html?as=3&startsz=x">powiedział</a><br />
<br />
<blockquote>zamiast komisji Palikota musimy mieć odważną ustawę o wolności gospodarczej, nawiązującą do tej, którą kiedyś stworzył pan Wilczek </blockquote><br />
?<br />
<br />
Przecież gdyby tylko tyle się choćby częściowo udało, już samo to oznaczałoby "wielkie odblokowanie" i "wielką eksplozję polskiej energii". Nie spodziewałem się już, że dożyję chwili, kiedy któryś z mainstreamowych kandydatów w Polsce powie wprost, że do ustawy Wilczka trzeba wrócić. Ilu komentatorów zwróciło w ogóle na to uwagę?czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-42026789986684156332010-06-29T23:43:00.000-07:002010-06-29T23:43:18.670-07:00Pocztówka z Gruzji<i>6 - 17 czerwca 2010</i><br />
<br />
Pierwszym zaskoczeniem jest lotnisko w Tbilisi. Z mojej ostatniej wizyty w lipcu 2003 pamiętałem posowiecki barak. Teraz widzę elegancki budynek, o kilka klas lepszy i bardziej funkcjonalny od Balic czy Okęcia (na którym co prawda dawno nie byłem, ale i nie tęsknię).<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Następne zaskoczenie to kontrola paszportów. W 2001 i 2003 przeprowadzały ją ponure sołdaty - typ dominujący od Brześcia po Sajgon. Jeśli w twoim kraju nie było ambasady gruzińskiej, kasowali 40 dolarów. Jeśli była, kasowano dolarów 80. Ponieważ przed samym wyjazdem upewniłem się wówczas, że w Polszcze takowej ambasady jeszcze nie było, po odstaniu swojego w zmęczonej i złej kolejce wyciągnąłem pewnym gestem czterdzieści $. W odpowiedzi sołdat wskazał listę przyklejoną obok szyby. Na samym końcu wydruku znajdowały się dopisane długopisem dwa czy trzy państwa, w tym Polska właśnie (pamiętam jeszcze Iran). Adres odpowiedniej ambasady: Berlin. To i tak nie najgorzej, bo ambasada na Meksyk była w Waszyngtonie. Czyli taki Meksykanin musiałby dostać wizę USA, żeby odwiedzić stosowny dla siebie wydział konsularny. W każdym razie dyskusje o geografii nic nie pomogły i przez granicę przeszedłem wtedy uboższy o osiemdziesiąt dolców. Nie wiem, na co te pieniądze szły, ale raczej nie na uszczelnienie granic - przemytnikom w Gruzji nie żyło się wtedy źle.<br />
<br />
Teraz na większości stanowisk siedzą miłe Gruzinki w mundurach. Nikt niczego ode mnie nie chciał, poza pokazaniem paszportu rzecz jasna. Cała sprawa nie zajęła nawet półtorej minuty, z czekaniem włącznie. Nawet Heathrow, Stansted czy Balice wychodzą w porównaniu na horror, Kafkę i Bareję.<br />
<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Jak się okazało, Saakaszwili w podobny sposób poradził sobie z innymi umundurowanymi pasożytami, na czele z policją drogową. Wszyscy, którzy podróżowali po krajach niegdyś niezwyciężonego Związku, wiedzą jaki to jest wrzód, ci GAI-sznicy albo DAI-sznicy (na Ukrainie ponoć wymawiają DAI ze znacząco wyciągniętą ręką). Ci w Gruzji nie różnili się niczym od swoich kolegów z reszty WNP - przynajmniej nie na korzyść. Nie usiłowali nawet udawać, że ich zadaniem jest wymuszanie szacunku dla przepisów ruchu, rzecz zresztą na Kaukazie tak czy siak niewykonywalna. Ich zadaniem było wyłącznie wymuszanie łapówek. <br />
<br />
Saakaszwili całą drogową policję po prostu rozwiązał, a wśród reszty formacji najwyraźniej przeprowadził "restrukturyzację zatrudnienia" podobną do tej wśród pograniczników. <br />
<br />
W 2003, jak zapamiętałem, największą obrazą było wypić za kogoś toast piwem, toteż takie toasty pito wyłącznie "za naszego prezydenta (Szewarnadzego) i policję". Ta ostatnia miała dwa procent społecznego poparcia.<br />
<br />
Spytałem Dato i Gurama, czy dalej wznoszą takie toasty.<br />
<br />
- Oszalałeś?! - oburzyli się. - Teraz wszyscy kochamy naszą policję!<br />
<br />
I rzeczywiście, w krótkim czasie to poparcie skoczyło do siedemdziesięciu procent.<br />
<br />
Wcale się zresztą nie dziwię, bo te Gruzinki w mundurach naprawdę wyglądały przyjemnie.<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Są jednak i poważniejsze powody oprócz takich wzrokowych - jeśli wierzyć wszystkim moim rozmówcom, policja zaczęła traktować poważniej przynajmniej niektóre ze swoich obowiązków. Podczas moich poprzednich wizyt, zostawienie samochodu na noc w Tbilisi oznaczało zdanie się na łaskę mafii. Nie pamiętam już nawet, czy kradziono pięćdziesiąt na miesiąc, czy na tydzień. Teraz, jak uparcie twierdzili Nick z Guramem, mówimy o liczbach rzędu kilka na kwartał. <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Bezpieczeństwo poprawiło się radykalnie nie tylko, jeśli chodzi o kradzieże samochodów. W czasie moich poprzednich wizyt tylko szaleniec mógłby wybrać się ze zorganizowaną wycieczką do Swanetii. Mniej więcej stałym punktem programu w tamtych okolicach był zbrojny rabunek połączony z rewizją do naga. Coś podobnego przydarzyło się nie tylko autorowi jednej z najlepszych współczesnych książek podróżniczych o Kaukazie (<i>Bread and Ashes</i>, Tony Anderson), ale i pewnej japońskiej wycieczce - i przez kilka lat cała Gruzja była czarną dziurą i białą plamą dla japońskich turystów. Kiedy w 2003 kupowałem bilety do Tbilisi w Japonii, najserdeczniej przepraszano mnie, że są takie drogie, ale - jak twierdziła dziewczyna z biura podróży - takich klientów w skali całego kraju można policzyć na palcach u rąk. Mamuka I, szalony przewodnik naszego trekkingu, zabawiał nas opowiadaniem dowcipów o Swanach (Swanetach?) zajmujących się przez cały tydzień wystrzeliwaniem rodzin sąsiadów ze swoich wież obronnych, bez zmrużenia oka przyjmujących śmierć własnych żon i matek i kończących niedzielny wieczór wpisem w pamiętniku "Kolejny tydzień z głowy, ciągle ten sam spleen". To zresztą stereotyp niesprawiedliwy, bo po tym, jak pomiędzy 1917 a 1925 w podobnych sąsiedzkich dyskusjach zginęło 5% populacji czyli 600 głów, Swanowie nałożyli sobie pod tym względem daleko idące hamulce. Tak przynajmniej twierdził mój <i>Bradt Travel Guide</i>. Widać było jednak, że sam pomysł wyjazdu do Swanetii z grupą zagranicznych frajerów nawet szalonego Mamukę I przyprawiał o gęsią skórkę. <br />
<br />
A dzisiaj? Tenże sam Mamuka na swojej stronie oferuje wszystkim chętnym wycieczki do Swanetii, full course - ale bez rabunku. I nie jest żadnym wyjątkiem. Turystyka do Swanetii zdecydowanie się odrodziła. <br />
<br />
<br />
Po części dlatego, że Swanowie zaczęli się wreszcie identyfikować z władzą w Tbilisi. Ale też, jak się okazało, wystarczyło Saakaszwilemu wysłać oddział komandosów i zaaresztować jedną rodzinę trzęsącą okoliczną mafią - i poprawa była natychmiastowa. <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Szybko orientuję się, że wyraźnie zmienił się typ samochodów dominujący na ulicach Tbilisi. Niewiele jest zapamiętanych z poprzednich wizyt zdezelowanych ład i i moskwiczy, ale i wypasione wozy gangsterów i skorumpowanych biurokratów przestały kłuć w oczy. Coraz więcej ludzi jeździ po prostu normalnymi samochodami.<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
W drodze z lotniska Guram i Nick pokazują z dumą kolejne nowe budynki. Uśmiecham się na widok przeszklonego ministerstwa (sprawiedliwości? spraw wewnętrznych?), którego przezroczystość miała ponoć symbolizować charakter nowej władzy. Ale tych nowych konstrukcji jest zdecydowanie więcej niż tylko takie pokazówki - niemal na każdej ulicy coś świeżego. Biedę ciągle widać, ale to nie to samo miasto. Nawet sygnalizacja świetlna o klasę lepsza niż w Krakowie czy Warszawie - wszędzie podają w sekundach czas pozostały do zmiany świateł. Z budową nowych estakad, skrzyżowań wielopoziomowych i dróg szybkiego ruchu przez centrum też jakby zaczęli sobie radzić nieco szybciej niż u nas. <br />
<br />
Cóż, tym bardziej nie dziwi mnie, że pod koniec maja w wyborach lokalnych obecny mer z partii Saakaszwilego zmiażdżył kandydata oświeconej opozycji. A tak na pana Alasanię stawiały siły wszechświatowego postępu. Było nie było, ONZ-owski dyplomata...<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Dziwnie się czuję w Tbilisi ze świadomością, że Internet czy dopływ prądu są teraz czymś normalnym. W czasie poprzednich wizyt oczekiwanie na pierwsze problemy ze światłem było stałym punktem imprez w prywatnych domach. Zagraniczni turyści nie odczuwali problemu tak bardzo tylko dlatego, że przeznaczone dla nich hotele miały własne generatory. Ale organizatorzy pierwszej konferencji, na której tutaj byłem, uprzedzili, żeby oprócz transparencji wydrukować tyle kopii handoutów, żeby starczyło dla całej publiczności - i taszczyłem wtedy to wszystko w walizce.<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Nic nie sprawia mi większej przyjemności niż widok dawnego hotelu Iberia - w czasach radzieckich intouristowskiej pokazówki przy Placu Republiki. W 2001 i 2003 zapamiętałem dołujący widok budynku wypełnionego przez uchodźców z Abchazji czy Osetii, z praniem wiszących we wszelkich możliwych otworach i balkonami zabudowanymi na dodatkowe klitki. Teraz tym uchodźcom znaleziono gdzieś wreszcie ziemię, domy i mieszkania. A Iberia zmieniła się w najnormalniejszego na świecie Radissona. Nigdy nie przypuszczałbym, że na logo Radissona można patrzeć z taką ulgą.<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
Skąd znaleźli na to wszystko pieniądze? Oczywiście, Gruzja dostawała ogromną pomoc od Stanów, ale nawet tego nie wystarczyłoby. Pamiętam, że mój przewodnik przed Rewolucją Róż zestawiał całe roczne dochody do budżetu Gruzji z dochodami Manchesteru United - jednego klubu piłkarskiego. Czyli zaczynali z bardzo niskiego progu. Pamiętam też, że zaraz po Rewolucji Róż dość kontrowersyjny minister od prywatyzacji sprzedawał wszystko jak leci komu popadnie, co niestety najczęściej oznaczało Rosjan. O to akurat Mamuka II, który wypytuje mnie na okoliczność przeczytanego właśnie tłumaczenia artykułu z "Gazety Polskiej", ma do dziś do ekipy Saakaszwilego żal. <br />
<br />
Ale i tego byłoby za mało. M., z którym spędzam niedzielne popołudnie, twierdzi, że po rewolucji wpływy do budżetu wzrosły o jeden rząd wielkości. Nie mogłem w to uwierzyć, ale przygotowując ten wpis zajrzałem na NationMaster.com. W 2003 roku Gruzja ze wpływami do budżetu $603,500,000 zajmowała 129 miejsce. Dla porównania: pierwszą setkę zamykała wtedy Malta, 107 było Zimbabwe, 109 Albania, 123/124 - Zachodni Brzeg i Strefa Gazy. Statystyki NationMaster.com zamykają się na 2007: wtedy Gruzja już dawno wyprzedziła te wszystkie potęgi z rocznymi wpływami do budżetu $3,680,000,000. Czyli ponad sześciokrotnie wyższymi. Nie wykluczam więc już wcale, że dzisiaj te wpływy są ponad dziesięciokrotnie wyższe niż w 2003.<br />
<br />
<br />
- Ludzie zaczęli wreszcie płacić podatki - mówi Guram. A M. mówi: - Wyobraź sobie, ile te umundurowane i nieumundurowane pasożyty przed 2003 wysysały z gospodarki, z budżetu, z nas wszystkich. Gdzie te wszystkie pieniądze szły?<br />
<br />
I faktycznie, przypominam sobie rozmowę z 2003 z Niemcem szkolącym gruzińską służbę graniczną (a może to był obserwator pokojowy?). Opowiadał o bodajże milionie dolarów przysłanych z zagranicy na sprzęt czy umundurowanie właśnie. Cała kwota co do centa wyparowała gdzieś po drodze.<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Co jest największym problemem? Największym problemem jest oczywiście Rosja. A po Rosji? Bezrobocie - mówią wszyscy zgodnie. Oficjalne statystyki nie wydają mi się jeszcze wcale takie złe, zwłaszcza w porównaniu z doświadczeniami polskiej dwudziestolatki. Ale M. mówi, że wielu oficjalnie zatrudnionych ludzi pracuje na sezonowych kontraktach dla, powiedzmy, jakichś tureckich firm. Płacą im poniżej wszelkich norm i przyzwoitości, a kiedy sezon na, powiedzmy, wyrąb drewna się skończy - znowu zostaną na lodzie.<br />
<br />
Ale czy w Polsce lat dziewięćdziesiątych sytuacja wyglądała lepiej? <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
O M. warto opowiedzieć więcej. Odszedł z uniwersytetu i mojej specjalności w latach dziewięćdziesiątych, bo za głodowe pensje nie dało się wtedy utrzymać rodziny. Pracuje w przedstawicielstwie KE. I ta praca zaczyna mu wychodzić uszami, choć płacą dobrze i do Brukseli regularnie sobie jeździ.<br />
<br />
<br />
- To całe UE to jakiś nowy Związek Radziecki. Nikogo nic nie obchodzi, nikt za nic nie odpowiada, nikt nie rozumie, co się dookoła dzieje. Całą energię koncentrują na zupełnie księżycowych rozliczeniach z centralą. Dostaję na przykład zlecenie, żeby zaksięgować 500 tysięcy dolarów na "confidence building" - "budowanie zaufania pomiędzy Abchazją a Gruzją". Co to w ogóle znaczy?! Niby w jakiej kategorii mam coś takiego zaksięgować? Na co oni konkretnie wydali te pieniądze - może po prostu na restauracje i panienki? Znienacka potrafią na przykład uznać, że warto wprowadzić nowe normy na gaśnice przeciwpożarowe w swojej siedzibie i zamówić kilka ton gaśnic przez DHL. Czy wiesz, ile kosztuje wysłanie tutaj z Brukseli przez DHL zwykłego listu, który waży kilka gramów? To pomnóż sobie teraz.<br />
<br />
- O Putinie mam jak najgorsze zdanie, to nasz śmiertelny i okrutny wróg - ale poważny polityk, ciężkiej wagi, który rozumie, o co toczy się gra. A ci tam - to wszystko ludzie niepoważni. A jacy protekcjonalni. z jaką wyższością tłumaczą, jak mamy sobie układać stosunki z Rosją i co zmienić w swojej zacofanej świadomości!<br />
<br />
<br />
- Kiedy zginął Wasz Prezydent, mówię im: flagi unijne przed siedzibą przedstawicielstwa też trzeba opuścić. Ile było krzywienia się! "Ale czy naprawdę musimy? On był przecież przeciwko UE!"<br />
<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Właśnie. Wasz Prezydent. Niby wiedziałem, że jest tutaj bohaterem narodowym, ale co innego wiedzieć z gazet, co innego słyszeć od ludzi. Pytania o Katyń słyszę przy każdej okazji. Co my o tym wszystkim myślimy? Dlaczego Polacy pozwolili Rosji na tak dużo przed katastrofą, zaraz po katastrofie, w śledztwie? Dlaczego nie naciskają, nie protestują? <br />
<br />
Kiedy słyszą, że problem jest nie tylko i nie przede wszystkim w stosunkach między Rosją a Polską, ale w stosunku polskiego rządu i większości polskiego społeczeństwa do własnego kraju - załamują się przejściowo. <br />
<br />
- Jeśli tak jest, to nam pozostaje już tylko wywiesić białą flagę.<br />
<br />
M. po chwili dodaje: - Cóż, w takim razie znowu niedługo będziemy musieli przelewać krew. Jak zawsze.<br />
<br />
Dla niego ma to znaczenie szczególnie osobiste - Czy wiesz, jaki jest najstraszniejszy moment w życiu ojca? Kiedy Rosjanie idą na Tbilisi, a twój syn wchodzi do pokoju i mówi "Chcę bronić kraju, tato, odwieź mnie na pobór!" I co mam zrobić? Przecież zawsze chowałem go na dobrego Gruzina, mam teraz protestować? Następnego dnia rano go odwożę, a ulica przed punktem poborowym cała pełna takich ojców jak ja z tymi chłopakami...<br />
<br />
- Czy wiesz, jak wtedy czuliśmy się osamotnieni? I wtedy przyjeżdża Wasz Prezydent z pozostałymi prezydentami, staje przed nami wszystkimi na ulicy Rustawelego i mówi po prostu "My mówimy nie!" Czy możesz sobie wyobrazić, co to dla nas znaczyło? <br />
<br />
- I cały świat patrzy i widzi, ile głów państw jest w naszej stolicy. A w kilka godzin później Bush i McCain ogłaszają, że oni też mówią nie i Rosjanie wstrzymują ofensywę... <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Wyschnięci po raftingu pakujemy się do autobusu. Dato i ja zadbaliśmy o alkohol dla schnącego towarzystwa - on miał czaczę, ja wino. Ale nie dopili i o pozostałości musimy zatroszczyć się sami.<br />
<br />
- No to wykończymy specjalny toastem dla nas dwóch - mówi Dato i nagle poważnieje. - Wypijmy za Pana Kaczyńskiego ["Pan Kaczyński" mówi po polsku]. Nasz prezydent robi dużo głupich rzeczy, ale jedno muszę mu oddać - w czasie pogrzebu Waszego Prezydenta zrobił dokładnie to, czego wszyscy oczekiwaliśmy. Pan Kaczyński to był niezwykły człowiek. Polityk z innej rzeczywistości. Mądry, prawy i odważny. Takich mężów stanu już nie ma i nie wiem, czy się jeszcze pojawią. <br />
<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
<br />
W sobotę jestem na przyjęciu po chrzcinach. Osobliwe to chrzciny, bo podwójne, a jedno z chrzczonych jest ojcem chrzestnym drugiego. Dato wybrał Nicka na ojca chrzestnego swojej córki i okazało się, że sam Nick nigdy wcześniej nie przystąpił do sakramentu...<br />
<br />
Młodych rodzin z dziećmi jest więcej. W Gruzji nawet w dużych miastach nadal powszechnie trzymają się poglądu, że po trzydziestce jest się żonatym i dzieciatym. Przyrost naturalny umiejętnie wspomógł katolikos Ilia II ogłaszając, że trzecie dziecko w każdej rodzinie ochrzci osobiście. To duża atrakcja, bo cieszy się - chyba zasłużenie - wielkim szacunkiem. Niestety, córka Dato jest pierworodna, a Nick ma tylko jednego brata.<br />
<br />
Tak czy siak, jest co świętować i za kogo pić - za ochrzczonych, za nowo narodzonych, za młode małżeństwa. Ale najbardziej uroczysty toast tamada i tak wygłosi za zmarłych. A konkretnie za Lecha Kaczyńskiego.<br />
<br />
Pierwszy raz widzę toast, który rozbudowuje aż pięć osób. Po kolei wstajemy. Jak przystało na toast za zmarłych, leję wino w chleb. <br />
<br />
- Wierzę, że nie umarł na darmo - mówi Dato - Może teraz przynajmniej cały świat już nigdy nie zapomni o Katyniu.<br />
<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Na chrzcinach poznaję D., która jest po części Polką. Mówiąc precyzyjniej, jej polskie korzenie pochodzą jeszcze z czasów powstań, kiedy to sporo Polaków trafiło na Kaukaz właśnie. Babka i matka już miały pewne kłopoty z polszczyzną, więc D. douczyła się z powrotem sama. Teraz w sobotnie poranki pracuje jako ochotnik w polskiej szkole. Ona zresztą też leciała samolotem prezydenckim: po wojnie dzieci uchodźców z Abchazji wysyłano do na kolonie do Polski, była opiekunem i tłumaczką jednej z grup. Dołączono też dziesięcioro dzieciaków z polskiej szkoły. <br />
<br />
Doskonale, mam tłumaczkę. Toastu od serca nie muszę wygłaszać ani po angielsku (którym zresztą nie wszyscy przy stole mówią), ani łamanym rosyjskim. <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
Nick broni się od złych przeczuć. - Poprzednią taką konferencję zorganizowaliśmy w czerwcu 2008. Wtedy też wszyscy się doskonale bawili i nie mogli się nadziwić, jak kraj się zmienił. A zaraz potem....<br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
<br />
W drodze powrotnej na lotnisko nie daje mi spokoju świadomość, że nie znalazłem czasu, żeby poszukać ulicy Lecha Kaczyńskiego. Pytam kierowcę, czy będziemy przez nią przejeżdżać. Nie jest pewien, gdzie jest, ale mówi, że raczej nie. Sugeruje, że chyba mi się z Busha pomyliło.<br />
<br />
- <i>Wot eto zdies'</i>! - krzyczę w pewnym momencie tak, że komórka o mało nie wypada mu z ręki. Gorączkowo wyciągam aparat i pstrykam.<br />
<br />
Nie, nie nauczyłem się tak płynnie czytać gruzińskiego alfabetu. <br />
<br />
Ulica jest opisana po gruzińsku i po polsku.<br />
<br />
<br />
Teraz już tylko żałuję, że nie zobaczę tej wspaniałej alei w Batumi. Ale to prawie 400 kilometrów stąd. <br />
<br />
<br />
***********************************<br />
<br />
Nie zdążyłem też zrobić też wielu innych rzeczy. Nie zdążyłem do szkoły D. na lekcję, żeby dzieci mogły sobie poćwiczyć na żywym Polaku. Moja krótka i samotna wyprawa w góry to tym razem był easy hike, a nie prawdziwy trekking. Nie urządziliśmy prawdziwej <i>supry</i> w domu M. Wszystko to musi poczekać na następny raz.<br />
<br />
Przecież musi być jeszcze następny raz.<br />
<br />
Przecież świat nie może się przewrócić do góry nogami.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-65198991823126264952010-06-23T21:02:00.000-07:002010-06-23T21:12:56.175-07:00przetopić wrak, zakręcić kurek i marsz do AbchazjiJak się spodziewałem, zalew ekscytujących i jakże ważkich informacji na temat MŚ w skopanej, bliźniaczek Napieralskiego i jego procentów, Owsiaka, stron internetowych, Olechowskiego, wąsów, Oleksego, zespołu Big Cyc, Korwin-Mikkego, festiwalu Open'er, platformianej podróbki Urbana oraz uszatego oryginału doskonale odwraca uwagę od prawdziwych cymeliów. <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100623&typ=po&id=po22.txt">Na przykład tego</a>:<br />
<br />
<blockquote>Tymczasem rosyjska prasa publikuje niepokojące informacje na temat przebiegu śledztwa. Jak sugeruje tygodnik "Żyzń", śledczy zakończyli już badania szczątków samolotu i <b>są one im już niepotrzebne</b>. Według gazety, <b>w badaniach nie przeszkodziło to, że dotąd nie wszystkie elementy wraku zostały zebrane z miejsca katastrofy</b>. Jak sugeruje tygodnik, są też pomysły, by <b>wrak został przetopiony</b>. Takiego scenariusza nie wyobraża sobie polska prokuratura. Jak zaznaczył płk Rzepa, strona polska zwróciła się do Rosjan o przekazanie wszystkich dowodów związanych ze sprawą i czeka na realizację wniosku. - <i>Nikt nie pozwoli sobie na to, by zniszczyć dowody rzeczowe, dopóki postępowanie nie zostanie zakończone prawomocnie. Jeśli Rosjanie komuś postawią zarzuty, kogoś będą chcieli postawić przed sądem, to te dowody będą musiały być dostępne dla sądu. Także my możemy ich potrzebować. Dlatego zwróciliśmy się z odpowiednim wnioskiem i czekamy na to, by wszystkie dowody dotarły do Polski, po to,</i><br />
<i>by móc z nimi pracować</i> - dodał.<br />
Niepokojące sygnały dotyczące przyszłości wraku spowodowały, że z ostrożności procesowej mec. Rogalski jeszcze dzisiaj skieruje do polskiej prokuratury wniosek, by ta wystąpiła do Rosjan o wydanie wraku. - <i>Jest to sytuacja bardzo niepokojąca. Jeżeli rzeczywiście miałoby dojść do tego, że dowód w sprawie zostałby zniszczony, to dla mnie taka sytuacja jest niedorzeczna i budząca głębokie zdziwienie</i> - ocenił. Jak zauważył mec. Rogalski, polscy eksperci muszą mieć dostęp do wraku, by móc przeprowadzić niezbędne badania. Ponadto wrak jest własnością Polski.</blockquote><br />
Jak udowodniły ostatnie tygodnie, przekroczyć wyobraźnię prokuratora Rzepy to zadanie niełatwe. Jego żołnierska wyobraźnia jest bardzo pojemna i mieści się w niej znacznie więcej niż w wyobraźni zwykłego śmiertelnika. A jednak naszym nowym przyjaciołom z rosyjskiej prokuratury oraz mediów i ta sztuka się udała. <br />
<br />
Przypomnijmy, że chodzi o ten sam wrak, który jest od dwóch i pół miesiąca obmywany przez obfite podsmoleńskie mgły, rosy i opady, "rekonstruowany" przez zrzucenie na kupę co większych blach pod gołym niebem, a w tej rekonstrukcji nie przeszkadza fakt, że wszystkie istotne części zostały już dawno odnalezione przez smoleńskich handlarzy tudzież zbieraczy złomu, zatonęły w bagnie lub w ostateczności zostały wywiezione do Polski, gdzie nawet chciano je zniszczyć z uwagi na <a href="http://www.tvn24.pl/0,1661998,0,1,rzeczy-ofiar-nie-beda-zniszczone,wiadomosc.html">zagrożenie epidemiologiczne</a> - po uprzedniej konfiskacie u roznosicieli zarazków z "Gazety Polskiej". Teraz koledzy prokuratora Rzepy muszą pluć sobie w brodę: czy zamiast opowiadać dyrdymały o epidemiach, nie prościej było powiedzieć z bolszewicką szczerością, że części samolotu są po prostu w śledztwie niepotrzebne, przeszkadzają i najlepiej je przetopić na nowy model "Kurska"?<br />
<br />
<br />
*******************************<br />
<br />
<br />
A skoro już przy grzebaniu na miejscu katastrofy jesteśmy: pamiętają Sz. Państwo tych nieszczęsnych archeologów? Najlepszy dowcip, jaki na ich temat słyszałem - <i>pomylili z paleontologami, chcieli speców od dinozaurów</i>. Mniejsza o dowcipy: jak może Sz. P. słyszeli, nawet i tak niewinna ekipa wciąż nie może uzyskać pozwolenia na wyjazd. Ale nie wiem, czy Sz. P. słyszeli informację, od której jakoś wszelkich dowcipów mi się odechciało.<br />
<br />
Otóż, jak przeczytałem niedawno <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100619&typ=po&id=po31.txt">w wywiadzie z p. Zuzanną Kurtyką</a>, profesor początkowo wyznaczony na kierownika naukowego tej wyprawy <i><b>kilkanaście dni temu zginął w wypadku samochodowym</b></i>.<br />
<br />
Nie, absolutnie niczego nie sugeruję. Mam nadzieję, że i Sz. Państwo nie myślą sobie żadnych dziwnych rzeczy.<br />
<br />
<br />
***************************<br />
<br />
<br />
Zaskoczyła mnie również informacja o przykręceniu gazu Białorusi. Myślałem, że z takimi dyplomatycznymi działaniami, podobnie jak z ewentualną pacyfikacją Gruzji, wstrzymają się... no, powiedzmy przynajmniej do czwartego lipca. Ale jak widać mieli podstawy uznać, że nie ma potrzeby wstrzymywać się dłużej. Wszak polska "opinia publiczna" jest pochłonięta... mówiliśmy już, czym jest pochłonięta.<br />
<br />
<br />
*********************************<br />
<br />
<br />
A skoro o Gruzji mowa: siły rosyjskie w Abchazji rozpoczęły właśnie <a href="http://www.civil.ge/eng/article.php?id=22444"> trzydniowe ćwiczenia w rejonie Ochamchire</a>. Czołgi, pojazdy opancerzone, systemy obrony przeciwlotniczej. "Doskonalenie współdziałania" między wojskami lądowymi, Flotą Czarnomorską, funkcjonariuszami FSB stacjonującymi w Abchazji (a tak, bataliony kagiebistów też tam są i najwyraźniej ich obecność wcale nie łamie żadnych "porozumień pokojowych") no i oczywiście dzielną armią abchaską. <br />
<br />
<br />
Już w maju wojska rosyjskie w rejonach przygranicznych <a href="http://img143.imageshack.us/img143/5938/38400290.jpg">dostały ulotki typu "poznaj wroga"</a> z dokładnymi danymi o rozmieszczeniu i sile oddziałów gruzińskich. Dokładnie takie same jak przed wojną w 2008 roku.<br />
<br />
Opozycja straszyła w ostatnich miesiącach Saakaszwilego powtórzeniem "scenariusza kirgiskiego". Najzdolniejszy zawodnik zdążył nawet podpisać w Moskwie "umowę o współpracy" pomiędzy własną partią a Jedną Rosją. A Miedwiediew <a href="http://www.civil.ge/eng/article.php?id=22447">zapowiedział właśnie na Stanfordzie</a>, że stosunki rosyjsko-gruzińskie unormują się, gdy tylko odejdzie Saakaszwili. To że opozycja przegrała akurat wybory lokalne w stylu wręcz groteskowym (najlepszy kandydat opozycji około 20 procent, kandydat partii Saakaszwilego ponad 50) najwyraźniej nie stanowi problemu dla naszego nowego kremlowskiego przyjaciela. Jeżeli nie wybory, to może Saakaszwili będzie gdzieś leciał i wszystko się zmieni?<br />
<br />
<br />
**************************************<br />
<br />
<br />
A ja i tak wielu rzeczy zazdroszczę Gruzinom. Elektoratu i charakteru na przykład.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-34857353185863270942010-05-31T23:17:00.000-07:002010-05-31T23:17:04.933-07:00dodatki do pytań Rolexa<div style="text-align: left;">najpierw ważny wpis, do którego się odnoszę:</div><br />
<br />
http://hekatonchejres.salon24.pl/188677,mapa-pytan<br />
<br />
<br />
na poniższej liście umieszczam tylko pytania, których w chwili obecnej (1 czerwca nad ranem) nie zadał sam Rolex - chyba że przeoczyłem. Ponieważ mam zamiar poinformować go o tej liście, niewykluczone, że później się znajdą i u niego.<br />
<br />
<br />
<ol><li>Czy wyjaśniono awarię układu sterowania Tu-154 w Mongolii 2008 i awarię autopilota na Haiti w 2010 - ta ostatnia już po remoncie w zakładach w Samarze? Dlaczego pomimo dość osobliwej historii rządowej tutki w tym zakresie zapewniano nas o jej doskonałym stanie technicznym i praktycznej niezawodności? Dlaczego rosyjscy oficjele i tamtejsze relacje medialne wykluczyły awarię już 10 kwietnia? Jak dzisiaj wiemy już na pewno, kluczowe elementy kokpitu, układu sterowania i całego samolotu nie zostały wtedy odnalezione - niektóre zostały znalezione przez Polaków miesiąc później, niektóre zapewne walają się pod Smoleńskiem do dziś.</li>
<li>Jak to możliwe, że ostatni remont prezydenckiego samolotu był spowodowany faktem, że "rosyjski system łączności satelitarnej zakłócał mu elektronikę nawigacyjną"? Przypomnę, co wtedy pisał o tym Stary Wiarus: "Urządzenia łączności satelitarnej ma od wielu lat na pokładzie, jako seryjne wyposażenie, każdy współczesny duży samolot pasażerski. Jakoś nikomu poza Polakami te urządzenia nie zakłócają wyposażenia nawigacyjnego." Zachęcam do lektury całego wpisu i stawiania dalszych pytań nim inspirowanych: <a href="http://staryw.blogspot.com/2008/03/rzomowa-sponsorowana.html">http://staryw.blogspot.com/2008/03/rzomowa-sponsorowana.html</a></li>
<li>Czy na lotnisku smoleńskim był obecny polski attaché wojskowy w Rosji? Pytał o to chociażby Antoni Macierewicz. Jego obecność przy przyjeździe zwierzchnika Sił Zbrojnych i niemal całego Sztabu Generalnego powinna być oczywistością </li>
<li>Czy gen. Petelicki słusznie twierdził, że żelazną zasadą w NATO jest, że taka delegacja jak ta do Smoleńska musi lecieć czterema samolotami (dla krajów biedniejszych trzy)? Kto odpowiada w Polsce odpowiada za przestrzeganie tych standardów? Czy po czymś takim ktokolwiek będzie nasz kraj traktował poważnie jako członka NATO?</li>
<li>Generał Petelicki twierdził również, że NATO-wskim standardem jest zabezpieczenie przez służby kraju macierzystego delegacji co najmniej dwóch lotnisk zapasowych i fizyczna obecność przedstawicieli tychże służb na obu lotniskach. Pytania jak wyżej.</li>
<li>Dlaczego z prezydentem nie leciał ani szef BOR-u Janicki, ani Janusz Murasicki, który na stanowisku szefa prezydenckiej ochrony zastąpił usuniętego wbrew woli Lecha Kaczyńskiego pułkownika Olszowca?</li>
<li>Dlaczego generał Janicki bez przerwy powtarza, że zabezpieczenie lotnisk zapasowych należało do strony rosyjskiej, jeśli jednocześnie słyszymy, że strona rosyjska traktowała tę wizytę jako prywatną?</li>
<li> Czy prawdą jest, że przy lądowaniu głowy państwa standardowo prosi się państwo-gospodarza o pozwolenie na obecność na wieży kontrolera z państwa gości? Jeśli tak, dlaczego strona polska o to nie wystąpiła?</li>
<li>Czy drugi pilot rzeczywiście wydał na wysokości 80 metrów komendę "Odchodzimy"? Czy to prawda, że na pół minuty przed wypadkiem kpt. Protasiuk miał wyraźnie powiedzieć "Nie siadamy"?</li>
<li>Czy komunikat EGPWS brzmiał rzeczywiście "Terrain ahead! Pull up!" czy też, wbrew twierdzeniom Rosjan, "Don't sink!"? </li>
<li>Czy poseł Halicki dokładnie opisał przebieg rozmowy, która miała mieć miejsce o 9:30 10 kwietnia pomiędzy nim a przewodniczącym komisji SZ Kosaczowem? Według tej relacji, Kosaczow miał do niego zadzwonić z pytaniem - cytuję -"Dear Andrzej, what can we do together?" Zwracam uwagę - nie "...for you", nie ma żadnych kondolencji, wyrazów szoku pomimo tego, że wrak samolotu jeszcze dymi, zwłoki ofiar są jeszcze ciepłe, w Polsce i na świecie nie wszyscy słyszeli o tym, co się stało, a kto słyszał, i tak nie mógł uwierzyć. Sformułowanie takie, jakby Kosaczow chciał z nim ubić interes. Prawdę mówiąc, kiedy przeczytałem je po raz pierwszy, jego cynizm poraził mnie do tego stopnia, że uznałem to za jakąś kaczkę dziennikarską - ale powtarzało się w rozmaitych relacjach, a Halicki mówił o nim z wyraźnym zachwytem.</li>
<li>Prawdziwym lub domniemanym świadkiem katastrofy niewymienionym przez Rolexa jest Siergiej Wandierow. Na portalach fakt.pl i dziennik.pl można było znaleźć jego relację, która brzmiała następująco:<br />
<br />
<br />
<blockquote>Do tragedii tej doszło przed moim domem" - opowiada reporterom "Fakt.pl" Siergiej Wandierow<br />
<br />
Nagle usłyszałem straszny huk. Na zamglonym niebie pojawił się samolot. Samolot jak samolot – pomyślałem. Mieszkając kilkaset metrów od lotniska do takiego widoku można się przyzwyczaić. Jedno mnie jednak zdziwiło – w pewnej chwili ten huk po prostu zamarł.<br />
<br />
Dosłownie na ułamek sekundy nad lasem zawisła grobowa cisza. Odwróciłem głowę i zobaczyłem spadający samolot. Nogi się pode mną ugięły. Po chwili rozległ się okropny huk i wśród drzew pojawiła się łuna ognia.</blockquote>Czy polscy prokuratorzy podjęli próbę dotarcia do tego świadka? Czy jego relacja nie jest trudna do pogodzenia z co najmniej kilkoma oficjalnie lansowanymi tezami? Co to znaczy, że "dosłownie na ułamek sekundy nad lasem zawisła grobowa cisza" - samolot nagle stracił ciąg w silnikach? </li>
<li>Dlaczego "rekonstrukcji" samolotu dokonywano na gołym powietrzu? Jaka jest wartość takiej procedury? Czy w wypadku jakiejkolwiek słynnej katastrofy po podjęciu decyzji o rekonstrukcji prowadzono ją w podobny sposób? Jeśli już na taką "rekonstrukcję" się zdecydowano, dlaczego przynajmniej nie ogrodzono terenu katastrofy, nie mówiąc już o w miarę rzetelnej próbie wyzbierania tego, co z samolotu zostało? Czy taką "rekonstrukcję" należy uznać za próbę zachowania śladów, czy raczej za ich zacieranie?</li>
<li>Dlaczego identyfikacja zwłok pilotów i pozostałych mundurowych trwała najdłużej, pomimo tego, że właśnie te zwłoki powinny być najłatwiejsze do zidentyfikowania - z uwagi na mundury właśnie? I - nawiasem mówiąc - jak ten osobliwie długi czas identyfikacji pogodzić z sławetnymi zeznaniami Łosiewa, który miał rzekomo widzieć rozbity kokpit ze zwłokami pilotów przypiętymi pasami?</li>
<li>I czy, jak pytał Stary Wiarus, piloci mieli na twarzach maski tlenowe? </li>
<li>Czy to prawda, że - jak pisał Jan Pawlicki - Ił-62 "Kościuszko" miał identyczny rejestrator głosowy co prezydencka tutka, a protokół z badań został upubliczniony już dwa tygodnie po tamtym wypadku? Dlaczego przez pierwsze dziesięć dni po katastrofie polscy oficjele zapewniali nas, że odczyty czarnych skrzynek - lub nawet same skrzynki - dostaniemy z Moskwy w ciągu dosłownie kilku dni?</li>
<li>Czy to prawda, że istnieje film z kabiny pilotów? Kto nim dysponuje? Czy w kabinie była zamontowana kamera? Czy ją odnaleziono?</li>
<li>Czy to prawda, że miejsce katastrofy zostało zrównane buldożerami? Były jakieś precedensy o porównywalnym znaczeniu - i to w czasie, kiedy jeszcze toczyło się śledztwo i ciągle znajdowano szczątki samolotu i ofiar?<br />
</li>
<li>Czy prawdziwe były doniesienia, że przebieg lotu był nagrywany również przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego? Co dokładnie SKW mogła nagrać? Co się stało z tymi nagraniami?</li>
<li>Oficjalnie informowano o dwóch dodatkowych ciałach znalezionych na miejscu katastrofy. Co się z nimi stało? Zidentyfikowano je w końcu? Dlaczego ten wątek zniknął?</li>
<li>Czy polski rząd uważa za normalne, że prokurator Czajka prowadzący śledztwo ze strony rosyjskiej to ta sama osoba, która z woli Putina nadzorowała śledztwo w sprawach Chodorkowskiego, Politkowskiej i Litwinienki?</li>
<li>Czy prawdą jest, że od trzeciej dekady kwietnia - po powrocie pułkownika Rzepy z Moskwy - polscy prokuratorzy przestali uczestniczyć w przesłuchaniach świadków na miejscu? </li>
<li>Dlaczego pułkownik Rzepa stanowczo dementował informacje "Dziennika Gazety Prawnej", że:<br />
<br />
<br />
<blockquote>W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu"</blockquote>twierdząc że<br />
<br />
<br />
<blockquote>Czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi., do którego - jak mówił rzecznik Prokuratury - nie mógł dotrzeć dźwięk z kabiny pasażerskiej. Płk Zbigniew Rzepa dodał, że "w Moskwie pracuje tylko jeden prokurator wojskowy, który nie mógł ujawnić "Dziennikowi Gazecie "Prawnej" tych nieprawdziwych informacji".</blockquote>skoro jak wynikało z jego własnego wywiadu dla Bogdana Zalewskiego z RMF FM, to właśnie on był tym prokuratorem, który odsłuchiwał nagrania ze strony polskiej, a jak poinformował minister Miller w maju, z nagrań wynika, że drzwi do kokpitu były otwarte?<br />
</li>
<li>Dlaczego na redakcję Gazety Polskiej prokuratura wojskowa nasłała żandarmerię domagając się wydania znalezisk z miejsca katastrofy, jeśli klika dni później ta sama prokuratura (bezskutecznie) domagała się od sądu wojskowego zgody na spalenie tychże jako stanowiących "zagrożenie epidemiologiczne"?</li>
<li>Czy następujący passus z "Gazety Polskiej" oparty jest na faktach? Czy znajdują się w nim jakiekolwiek przekłamania?<br />
<br />
<br />
<blockquote>Przypomnijmy, że w 1988 r. na francuskim lotnisku w Habsheim rozbił się podczas pokazowego lotu Airbus A-320 (zginęły trzy osoby) – wprowadzony właśnie do komercyjnego użytku samolot pasażerski, mający zawojować globalny rynek. Pilot, któremu udało się przeżyć, twierdził, że katastrofę spowodowały usterki maszyny, m.in. błędne wskazania wysokościomierza (załoga myślała, że jest znacznie wyżej) i awaria sterów. Z czarnych skrzynek wynikało jednak, iż odpowiedzialność za rozbicie się airbusa ponosi załoga, która leciała zbyt nisko i za późno<br />
zwiększyła ciąg silników. Taki też był wydźwięk oficjalnego raportu rządowego, którego twórcy za wszelką cenę chcieli zapobiec załamaniu się produkcji i sprzedaży samolotów airbusa (przypomnijmy, że to państwowy koncern). Warto dodać, że według francuskiego prawa obowiązek zabezpieczenia rejestratorów spoczywał bowiem na policji, tymczasem<br />
przejęła ona skrzynki od urzędników lotnictwa cywilnego... 10 dni po katastrofie.<br />
<br />
Dopiero po niezależnym zbadaniu nośników (oryginałów, a nie kopii!) – dokonanym pod naciskiem tamtejszych zwolenników „teorii spiskowych” – okazało się, że rejestratory feralnego airbusa zostały naruszone (lub wręcz podmienione): brakowało kilka sekund zapisu, a część parametrów (m.in. dane lotu i – uwaga – rozmowy załogi w kokpicie) nie była zsynchronizowana. Czy dlatego premier Putin tak konsekwentnie odmawia wydania nam czarnych skrzynek z prezydenckiego samolotu?</blockquote>Jaka z punktu widzenia zachodnich ekspertów jest wartość kopii z czarnych skrzynek sporządzonej po ponad półtora miesiąca laboratoryjnej obróbki tychże?<br />
<br />
Na razie starczy.<br />
</li>
</ol>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-46276328033470983462010-05-17T18:20:00.000-07:002010-05-17T18:22:52.235-07:00Dwie prokuratury<a href="http://www.tvn24.pl/-1,1656674,0,1,sad-nie-zgodzil-sie-na-zniszczenie-rzeczy-ofiar,wiadomosc.html"> Czy ja dobrze słyszę?!</a><br />
<br />
<blockquote><div class="skrot"><b>Sąd wojskowy nie zgodził się na żądanie polskich prokuratorów, którzy chcieli, by zniszczono niektóre osobiste rzeczy należące do ofiar katastrofy Tu-154 - dowiedział się portal tvn24.pl. <br />
(...)<br />
</b></div></blockquote><br />
<blockquote><span class="tresc">Wniosek o wydanie zgody na "zarządzenie zniszczenia" wybranych przedmiotów znalezionych na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu wpłynął do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie w ubiegłym tygodniu. - Sąd zajął się nim na piątkowym posiedzeniu i wniosek odrzucił - relacjonuje pułkownik Korkus. Jak tłumaczy rzecznik Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, prokuratorzy prowadzący postępowanie powoływali się na artykuł 232a Kodeksu Postępowania Karnego.<br />
<br />
W paragrafie 2. mówi on, że sąd może zarządzić zniszczenie w całości lub w części przedmiotów jeśli byłoby to "połączone z niewspółmiernymi kosztami lub stanowiło źródło zagrożenia dla bezpieczeństwa powszechnego". Właśnie na ten drugi argument wskazywali w swoim wniosku prokuratorzy. - Uznaliśmy, że przesłanki z art. 232a w tym przypadku nie zachodzą, pomimo, że do wniosku dołączona była fachowa opinia, która potwierdzała stanowisko o zagrożeniu epidemiologicznym - dodaje pułkownik Korkus.<br />
<br />
(...)</span></blockquote><br />
<br />
<blockquote><span class="tresc"> <u><i><b>- Takiego zagrożenia z całą pewnością nie było. Tym samolotem podróżowały osoby zdrowe, a nie cierpiące na jakieś choroby zakaźne. Nawet gdyby tak zresztą było, to stwarzać zagrożenie epidemiologiczne mogłyby ewentualnie ciała ofiar, a nie ich rzeczy - ocenia w rozmowie z tvn24.pl Dariusz Rudaś, Powiatowy Inspektor Sanitarny m.st. Warszawy.<br />
<br />
- Ten przepis służy zapobieżeniu epidemii. Zdumiewa mnie decyzja wojskowych prokuratorów i całkowicie zgadzam się z decyzją sądu - dodaje karnista prof. Piotr Kruszyński.<br />
<br />
Czy krewni ofiar wiedzieli o planach śledczych? Ci, z którymi rozmawialiśmy, nie.</b></i></u> - Ja dostałam wprawdzie wiele rzeczy ojca i zgodziłam się na spalenie jego ubrań. Ale ten wniosek jest dla mnie niedopuszczalny i absurdalny - mówi nam Małgorzata Wassermann. Jedną z osób, które od początku domagały się wydania ubrań była Beata Gosiewska, żona byłego wicepremiera i posła PiS.</span> </blockquote><br />
<br />
Tym się zajmuje polska prokuratura wojskowa? Niszczeniem śladów pozostałych po katastrofie i potencjalnych dowodów rzeczowych? Z uzasadnieniem tak dyletanckim, że protestuje Powiatowy Inspektor Sanitarny, a ich własny sąd wojskowy wyrzuca je od razu do kosza?<br />
<br />
Jaka to zaraza, zdaniem prokuratorów, może wypełznąć z ubrań i rzeczy ofiar?<br />
<br />
<br />
I to wszystko kilka dni po tym, jak Żandarmeria Wojskowa przyszła do redakcji "Gazety Polskiej" po przedmioty znalezione w Smoleńsku. Teraz wiemy, o co chodziło - żandarmeria zwalczała zagrożenie epidemiologiczne.<br />
<br />
<br />
Poprzedni szef ABW i prokurator Prokuratory Krajowej <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100510&typ=po&id=po01.txt">kilka dni temu o Krzysztofie Parulskim</a>, naczelnym prokuratorze wojskowym:<br />
<br />
<br />
<blockquote><u><i><b>Mam najgorsze zdanie o jego kompetencjach. Wiedząc, jakie stosunki tam panują, mogę powiedzieć, że ten człowiek sobie nie poradzi.</b></i></u></blockquote><br />
Jak widać, prokurator Parulski postanowił udowodnić fałszywość tych słów w sposób wręcz ostentacyjny. Radzi sobie chłopak i myśli o wszystkim - szczególnie o zagrożeniu epidemiologicznym. <br />
<br />
<br />
********************************************<br />
<br />
<br />
A dla tych, którzy zapomnieli, kim jest nadzorujący śledztwo po stronie rosyjskiej prokurator Czajka - <a href="http://www.rp.pl/artykul/481242_Hambura__Prokurator__Putina.html">doskonałe przypomnienie</a> w "Rz". Stefan Hambura, adwokat z Berlina, przypomina mianowicie, że Jurij Czajka osobiście nadzorował/nadzoruje:<br />
<br />
<br />
<ul><li>kolejne śledztwo w sprawie Michaiła Chodorkowskiego, siedzącego już w kolonii karnej na Syberii. W czasie pierwszego śledztwa był ministrem sprawiedliwości</li>
<li>śledztwo w sprawie zabójstwa Anny Politkowskiej</li>
<li>śledztwo w sprawie zabójstwa Aleksandra Litwinienki</li>
</ul><br />
<br />
<br />
Poprzedni szef ABW i prokurator Prokuratory Krajowej <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100510&typ=po&id=po01.txt">kilka dni temu o Juriju Czajce</a>:<br />
<br />
<br />
<blockquote><b><i><u>Poznałem pana Czajkę i wiele by można powiedzieć, ale że to są przyjaciele Polski, to bym sobie nie pozwolił na takie stwierdzenie.</u></i></b></blockquote><br />
<br />
Jest to, oczywiście, kolejna potwarz prokuratora Święczkowskiego. Człowiek, który z polecenia Putina zajmował się Chodorkowskim, Politkowską i Litwinienką, jest w sprawie Smoleńska właściwą osobą na właściwym miejscu.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-90735535741123777032010-05-12T21:18:00.000-07:002010-05-16T03:55:51.781-07:00Rząd, embraery i QFE/QNHKrótki przerywnik humorystyczny. A może nie całkiem humorystyczny.<br />
<br />
<br />
Jak niektórzy jeszcze pamiętają, przez jakiś czas główną przyczyną smoleńskiej "przykrej sprawy" (dosłowne sformułowanie Słońca Peru z pierwszej konferencji prasowej, zwołanej jedyne 18 dni po fakcie) miał być fakt, że piloci rzekomo pogubili się z przeliczaniem wysokości w metrach wg. QFE na wysokość w stopach wg. QNH i z powrotem. Bo dla nich cyfry to jednak była trudność. Później okazało się, że może jednak po rosyjsku mówili i nawet liczyć umieli, tabelki konwersji QFE na QNH używali rutynowo, szkolili się na JAK-ach, w których pół kokpitu opisane jest cyrylicą, rządowy Tu-154 latał nieraz na zapuszczone lotniska posowieckie, a poza tym jest parę innych metod sprawdzenia wysokości. Do obiegu oficjalnego zaczęto wypuszczać jeszcze barwniejsze wersje, a prawdziwe fajerwerki, zdaje się, dopiero nas czekają - choć już z pilotem-działkowiczem Łosiewem i jego kontrolą zgodności stanu osobowego zdematerializowanej kabiny z listą załogi ustawiono poprzeczkę bardzo, bardzo wysoko. <br />
<br />
Teraz, w każdym razie, zamiast tchórzliwych służbistów i brawurowych szaleńców ze specpułku bezpieczeństwo naszym politykom zapewnią chłodni cywilni profesjonaliści na wydzierżawionych embraerach. Których, co prawda, nikt nie wpuści na żadne lotnisko wojskowe, poradzieckie czy nie. Już więc z tego względu, jak co niektórzy zdążyli zauważyć, przyszli prezydenci i premierzy darują sobie nie tylko lotnicze wycieczki do Katynia (które przez jakiś czas i tak budziłyby dosyć nieswoje uczucia), ale i - powiedzmy - do naszych żołnierzy w Afganistanie, zakładając oczywiście, że będzie jeszcze do kogo jeździć. A nawet do co niektórych amerykańskich baz, ale do takich miejsc pewnie i tak nikt już naszych oficjeli wpuszczać nie będzie. Ani w Stanach, ani w ogóle nigdzie, powiedzmy, na zachód od Renu.<br />
<br />
Poza tym, jak się wczoraj dowiedzieliśmy, lotów międzykontynentalnych i transatlantyckich <a href="http://www.tvn24.pl/12690,1656103,,,embraerem-daleko-nie-zalecimy,wiadomosc.html">embraerami i tak nie da się wykonywać</a>.<br />
<br />
<blockquote>Najpoważniejszą wadą Embraerów 175 jest to, że nie pozwolą one VIP-om na bezpośredni lot przez Atlantyk. Jedynym zdolnym do tego samolotem pozostanie Tu-154, który do lipca będzie w remoncie w rosyjskiej Samarze. Po katastrofie jego bliźniaczego modelu pod Smoleńskiem, wykorzystanie maszyny rodzić też będzie z pewnością wiele wątpliwości. (...) Nominalnie nowe samoloty mogą latać na odległość nieco przekraczającą 3,7 tys. km.<br />
<br />
Embraery nie mają certyfikatu na długi lot na jednym silniku w wypadku awarii drugiego, dlatego - mimo teoretycznego zasięgu pozwalającego przelecieć ocean - lot nad Atlantykiem nie będzie mógł zostać wykonany. Nowe samoloty pozwolą jednak na swobodny lot z Warszawy do europejskich stolic.</blockquote><br />
<br />
Ale ten oto <a href="http://www.mi.gov.pl/files/0/1791395/2009_199_U.pdf">protokół</a>, który znalazłem na stronie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (tak, to ci od Klicha II), wskazuje, że na lotowskich embrearach z ich wykwalifikowanymi pilotami naszym oficjelom lepiej będzie nie latać nawet na najzupełniej normalne wyposażone lotniska cywilne za wschodnią granicą. <br />
<br />
Zgadnijcie, z jakiego powodu. <br />
<br />
<br />
<blockquote>Po rozpatrzeniu w dniu 2 września 2009 r. przedstawionych przez Dział Bezpieczeństwa Lotniczego PLL LOT, wyników badania incydentu lotniczego samolotu EMBRAER 170, znak rozpoznawczy SP-LDD, który wydarzył się w dniu <b><i><u>11 kwietnia 2009 r. podczas podejścia do lądowania na lotnisku SVO</u></i></b> (zniżanie do wysokości niezgodnej z zezwoleniem ATC), działając na podstawie ustawy z dnia 3 lipca 2006 r. Prawo lotnicze (Dz. U. z 2006 r., Nr 100, poz. 696 z zm.), Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych przyjmuje ustalenia wyżej wymienionego podmiotu i uznaje, iż:</blockquote><br />
<blockquote><b>Przyczyną incydentu lotniczego była:</b></blockquote><br />
<blockquote><blockquote><b>pomyłka załogi samolotu w przeliczaniu wysokości podawanej w zezwoleniu kontrolera w metrach wg. ciśnienia QFE, na stosowaną w operacjach samolotów PLL LOT SA EMB 170, wysokość w feet wg. ciśnienia QNH, przy wykorzystaniu tabeli konwersji wysokości.</b></blockquote></blockquote><br />
Drogi Bronisławie II, jeśli wygrasz wybory, pomyśl raczej o bilecie okresowym na ekspres <i>Polonez</i>. Czyż to nie będzie najczystsza postać "taniego państwa"? Na razie oszczędności są porażające:<br />
<br />
<blockquote><span class="tresc"><b>Wiadomo jednak, że w najdroższym wariancie usprawnienia Embraerów kosztowałyby połowę ceny zakupu nowego samolotu. </b>Pewnych parametrów maszyny jednak znacząco poprawić się nie da.</span></blockquote><br />
<br />
<b>UPDATE:</b> Przeoczony przeze mnie wywiad Dorna w <a href="http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/255591,dorn-klich-skrecil-przetarg-na-samoloty-dla-vip-ow-jest,id,t.html#material_7">polskatimes.pl</a> sporo wyjaśnia:<br />
<br />
<br />
<blockquote> <div> <br />
<i>To Klich jest czarnym bohaterem?</i><br />
- Tak. Najważniejsze osoby w państwie mogłyby latać nowymi samolotami, gdyby on nie skręcił tego przetargu.<br />
<br />
<i>Co to znaczy: skręcił?</i><br />
- Założenia do przetargu na samoloty VIP-_-owskie zostały przygotowywane jeszcze za czasów Sikorskiego. Ale gdy szefem MON został Aleksander Szczygło, zorientował się, że specyfikacja jest ustawiona pod konkretny typ samolotów. Pod embraery, tylko ten samolot mógł wygrać. <br />
<br />
<i>Kto to ustawił ten przetarg?</i><br />
- Nie powiem po nazwisku. Ale sam Szczygło powiedział mi: "Te takie, owakie ustawiły przetarg pod embraery". On zlecił przygotowanie nowej specyfikacji przetargowej, która w lutym 2008 r. wylądowała na biurku ministra Klicha. A on tego nigdy nie podpisał.<br />
<br />
<i>To były warunki do przeprowadzenia uczciwego przetargu?</i><br />
- Tak. Klich zaczął kombinować i pojawiły się jego wypowiedzi o pilnej potrzebie zakupienia samolotu w trybie bezprzetargowym. I to znów był powrót do embraera.<br />
<br />
<i>To Bogdan Klich jest winny tego, że polska delegacja poleciała do Smoleńska rosyjskim Tu-154?</i><br />
- Tak. Gdyby nie jego decyzje, prezydent, generałowie, najważniejsze osoby w państwie poleciałyby dwoma, trzema samolotami kupionymi w uczciwym przetargu.<br />
<br />
<i>Przecież to czysta demagogia. Zaraz podniosłyby się głosy, że Polski nie stać na taką rozrzutność. Taka była wtedy rzeczywistość.</i><br />
- A nieprawda, po licznych awariach tutek klimat w opinii publicznej się zmienił. Ponadto pod koniec 2008 r. zaczyna się kryzys finansowy. Co robią firmy produkujące samoloty? Wpadają w panikę, że redukowane są zamówienia na samoloty. Nie wymienię nazwy, bo nie chcę występować w roli lobbysty, ale znam odpowiedź od jednej z firm. Piszą: "Kupujcie, z miejsca dostarczymy samoloty, zapewnimy finansowanie, zapłacicie, kiedy będziecie mogli".<br />
<br />
<i>Premier Tusk, nie wyciągając wniosków wobec ministra Klicha, przejmuje część odpowiedzialności politycznej?</i><br />
- W jakimś sensie tak, bo w tym całym zadziwiającym korowodzie dotyczącym samolotów dla VIP-ów w takim samym stopniu jak minister Klich siedział szef jego kancelarii Tomasz Arabski. A premier o tym wiedział, bo sam go ostrzegłem o tym w maju 2009 r. <br />
</div></blockquote>czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-13224232523511513412010-05-11T21:27:00.000-07:002010-05-11T22:47:13.260-07:00Minister Miller: drzwi były otwarteCoś przykuło moją uwagę we wczorajszym wywiadzie dzielnego szefa MSWiA dla nieustraszonej GW.<br />
<br />
Ale zacznijmy od przypomnienia znanego już dobrze i żarliwie dementowanego <a href="http://www.dziennik.pl/katastrofa-smolensk/article590016/Krzyk_cierpienia_Zapis_czarnej_skrzynki.html">fragmentu z DGP</a>:<br />
<br />
<blockquote>Nagrania te przeanalizowali w Moskwie rosyjscy eksperci wraz z wojskowymi prokuratorami z Polski przy udziale członków Komisji Wypadków Lotniczych. Z ich nieoficjalnej relacji wiadomo, że trzech pilotów tuż przed katastrofą zdawało sobie sprawę, że nie uratują już maszyny. Ale rejestrator nagrał też dźwięki dobiegające z pomieszczeń pasażerskich. Tuż za kabiną pilotów znajdowało się pomieszczenie stewardess. Zaraz za nim były trzy saloniki. W pierwszym podróżowała para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy. W dwóch kolejnych m.in. prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, Jerzy Szmajdziński, Krystyna Bochenek, ministrowie z Kancelarii Prezydenta, wojskowi dowódcy.<br />
<br />
"W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu" - relacjonuje "DGP" jeden z wojskowych prokuratorów.</blockquote><br />
Jak pamiętamy, błyskawicznie <a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7786619,Prokuratura_dementuje__Nie_ma_nagran_z_kabiny_pasazerskiej.html">pojawiły się zaprzeczenia</a>:<br />
<br />
<blockquote>Nie istnieją nagrania z kabiny pasażerskiej rozbitego Tu-154 - dementuje w rozmowie z TOK FM rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego płk Zbigniew Rzepa. (...) Czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi., do którego - jak mówił rzecznik Prokuratury - nie mógł dotrzeć dźwięk z kabiny pasażerskiej. Płk Zbigniew Rzepa dodał, że "w Moskwie pracuje tylko jeden prokurator wojskowy, który nie mógł ujawnić "Dziennikowi Gazecie "Prawnej" tych nieprawdziwych informacji".</blockquote><br />
DGP <a href="http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/415095,czarna_skrzynka_tu_154_mogla_nagrac_dzwieki_z_czesci_pasazerskiej.html">próbował wówczas polemizować</a>:<br />
<br />
<blockquote>Miało być to dementi naszych wczorajszych informacji. Tyle że my napisaliśmy, że chodzi o nagranie z czarnej skrzynki rejestrującej dialogi w kabinie pilotów. Nasi rozmówcy z prokuratury wojskowej potwierdzają te informacje. Ich zdaniem są tam odgłosy pochodzące z saloników przylegających do kokpitu.<br />
<br />
Jednak płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW, zapewnia, że czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi. Tomasz Tuchołka, jeden z nielicznych polskich specjalistów projektujących czarne skrzynki, przekonuje, że rejestrator dźwięku nagrywa rozmowy przez trzy kanały. – Jeden to mikrofon umieszczony w kabinie, a pozostałe podłączone są do słuchawek pilotów i załogi. Mikrofon z kabiny jest tak czuły, że jest w stanie nagrać ciche rozmowy, a także dźwięk uderzenia czy odgłos silników – mówi „DGP” Tuchołka. Czy mogły się na niej nagrać głośne dźwięki z kabiny pasażerskiej? – Jeśli dźwięk był głośny, to możliwe – przyznaje Tuchołka.</blockquote><br />
ale nikt już tego nie wziął poważnie i sprawa umarła śmiercią naturalną. Teraz nawet kliknięcie w podany wyżej link prowadzi do komunikatu <i><b>Bad Request</b>: Your browser sent a request that this server could not understand</i>. Tu jest <a href="http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:cYy480gFJM0J:www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/415095,czarna_skrzynka_tu_154_mogla_nagrac_dzwieki_z_czesci_pasazerskiej.html+czarna+skrzynka+%22nagra%C5%82a+jedynie+d%C5%BAwi%C4%99ki+t%C5%82a+z+kokpitu+za%C5%82ogi.%22%0A">link</a> do cache'a google'a, gdzie jeszcze w momencie pisania tej informacji ostatni z tekstów mozna było znaleźć.<br />
<br />
I oto teraz czytam we <a href="http://wyborcza.pl/1,75478,7866056,Dlaczego_pilot_ladowal.html">wspomnianym</a> wywiadzie<br />
<br />
<blockquote><br />
Ten głos został już zidentyfikowany.<br />
<br />
- Tak, chodziło tylko o potwierdzenie formalne. O przesłuchanie osoby, która do protokołu powie: tak, rozpoznaję, jest to głos tego i tego.<br />
<br />
Pana ministra Kazany?<br />
<br />
- ...<br />
<br />
Jest tylko tych pięć głosów.<br />
<br />
- <b><i><u>Nie, bo drzwi do kabiny były otwarte i nagrane zostały także głosy z tła.</u></i></b> Ale z punktu widzenia ocen przyczyn katastrofy nie ma to znaczenia. Rosjanie to wyłowili z szumu podczas komputerowej analizy fonoskopijnej.</blockquote><br />
Well.<br />
<br />
Jakieś jeszcze pytania?<br />
<br />
Czy ktoś mi wyjaśni, czy kłamie prokurator Rzepa, czy minister Miller? <br />
<br />
Nie wiem, czy rosnący szmer i nieludzki krzyk było słychać, czy nie. Ale jak zdrowy na umyśle człowiek może pogodzić z powyższym cytatem stwierdzenie, że do rejestratorów <i>nie mógł dotrzeć dźwięk z kabiny pasażerskiej</i>?<br />
<br />
Przypomnę, że w <a href="http://www.rmf.fm/blogi/bogdan-zalewski/zapytalem-prosto-z-mostu-czy-to-mogl-byc-zamach,9101"> rozmowie z Bogdanem Zalewskim z RMF FM</a> 20 kwietnia (przesłuchajcie!), prokurator Rzepa sam powiedział, że to właśnie on uczestniczył ze strony polskiej w przesłuchaniu zapisów ze czarnych skrzynek.<br />
<br />
Jeżeli z nagrań faktycznie wynika, że drzwi do kabiny były otwarte, musiał już wtedy o tym wiedzieć.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-39663995215460850612010-05-09T10:42:00.000-07:002010-05-09T10:42:47.041-07:00Jak o zwłoki poległych w II WŚ dba się w Rosji?<blockquote></blockquote><i>Serdecznie dziękuję p. Sowińcowi za inspirację i zachętę.</i><br />
<br />
Chciałbym zacząć od przypomnienia <a href="http://wyborcza.pl/1,75515,2696065.html">tekstu</a>, jakim GW uczciła rocznicę zakończenia II WŚ cztery lata temu. Zdaje się, że stosunkowo niewiele osób go pamięta - choć udało mi się znaleźć fragmenty podane dwa tygodnie temu na <a href="http://blogmedia24.pl/node/28455">forum blogmediów</a> przez nielubiegazety2.<br />
<br />
Artykuł trzeba przeczytać w całości. Nie sposób wybrać najmocniejszych fragmentów - szkoda niemal każdego akapitu. <br />
<br />
Najpierw o niezwykłej krucjacie zwykłego Rosjanina. <br />
<br />
<blockquote><br />
<h4> Armia Czerwona nie pochowała do dziś 4 mln swych poległych w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Anatolij Skworcow sam "podnosi" i chowa poległych w podmoskiewskim lesie. Do dziś pochował już 4 tys. żołnierzy </h4><br />
Skworcow nie będzie dziś świętował. Pojedzie do lasu, by - jak mówi - "podnosić" żołnierzy poległych tam w dużej bitwie w grudniu 1941 r. (...)</blockquote><br />
<blockquote>Ten 50-letni cieśla szuka poległych w bitwie pod Kremionkami od kilku dekad. Zaczął chodzić bobrować po lasach w poszukiwaniu broni, amunicji i pamiątek. Ale wszędzie natykał się na czaszki, ludzkie kości. - W grudniu 1941 r. Armia Czerwona zatrzymała tu idące na Moskwę oddziały niemieckie. Wtedy była straszna zima - opowiada. - Mróz do minus 40 stopni, ogromne śniegi. Pod Moskwą ginęły całe dywizje. Ludność cywilna uciekła, zabitych nikt nie chował. <br />
(...)</blockquote><br />
<blockquote>Skworcow dostał oficjalną zgodę na poszukiwanie szczątków żołnierzy dopiero pod koniec lat 80.: - W 1988 r. z kolegami założyliśmy oddział poszukiwaczy Pamiat. Jeździmy po lasach za własne pieniądze, a kiedy nazbieramy dość ludzkich kości, władze za darmo dają nam trumny.<br />
<br />
Pamiat przez 17 lat odnalazła i pochowała 4 tys. żołnierzy Armii Czerwonej. Ale w okolicy Kremionek w grudniu 1941 r. zginęło 10 tys. Rosjan, trzeba więc jeszcze odszukać szczątki 6 tys. żołnierzy - całą dywizję.<br />
<br />
- Skąd wiecie, że ci, których chowacie, to Rosjanie, a nie Niemcy? - Z tym nie ma problemu - odpowiada Anatolij. - Niemcy mają metalowe żetony identyfikacyjne. Przy nich jest zawsze mnóstwo rzeczy, nożyki, latarki, zapalniczki, okucia butów, puszki. A nasi nie mają przy sobie nic, rzadko który szedł do walki w butach, większość miała walonki. Tylko raz przy naszym żołnierzu znalazłem małą puszkę konserw. I nasi nie mieli metalowych żetonów, tylko plastikowe pojemniczki, w których powinna być kartka z nazwiskiem żołnierza i jego domowym adresem. Ale tych kartek z reguły w pojemnikach nie ma. Z tych 4 tys., których "podnieśliśmy", zidentyfikowaliśmy tylko 96.</blockquote><br />
A czy następny fragment nie przypomina Sz. Publiczności relacji z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem, które usłyszeliśmy ostatnio np. w Misji Specjalnej?<br />
<br />
<blockquote>Skworcow weźmie dziś z sobą, jak zawsze, prawie dwumetrową stalową pikę zakończoną małą nakrętką. - Wbijam ją w miejscach, gdzie jest jakiś dołek, ślad po leju albo okopie. Tam, gdzie w piasku zgniły ludzkie zwłoki, zostaje kilka centymetrów pulchnej ziemi. Tępo zakończona pika przez takie miejsce przechodzi lekko, bez oporu. I tam trzeba kopać - tłumaczy Anatolij. </blockquote><br />
<blockquote>(...)<br />
<br />
W niektórych miejscach ci, co przeżyli, zbierali trupy i wrzucali do lejów czy okopów. Jeśli mieli czas, zwłoki przykrywali gałęziami. W wielu miejscach polegli zostali tam, gdzie zginęli. - Zgnili na ziemi, do dziś wszędzie pod ściółką można znaleźć ludzkie szczątki - mówi Skworcow. - Kiedy jeszcze jako chłopak chodziłem do lasu, żal mi się zrobiło tych żołnierzy. Nam przecież powtarzali w szkole hasło "Niczego i nikogo nie zapomnimy ". A oni tak, na ziemi, bez mogił. Pierwszego człowieka pochowałem, kiedy jeszcze nie miałem dziesięciu lat. </blockquote><br />
Co o tym mówili eksperci wojskowi i politycy?<br />
<br />
<blockquote>Mieliście 60 lat pokoju, dlaczego ich nie pochowaliście? - pytam Wiktora Litowkina, niezależnego eksperta wojskowego w Moskwie. - Były przecież czasy Stalina, Chruszczowa, Breżniewa, było potężne imperium i wielomilionowa armia chlubiąca się zwycięstwem nad Niemcami. Dlaczego nikt nie pozbierał tych kości?<br />
<br />
Litowkin nie ukrywa złości: - Bo w naszej armii człowiek nigdy się nie liczył i do dziś się nie liczy! Może zgnić pod płotem i nikt się o niego nie zatroszczy! Mijają kolejne huczne rocznice, przez plac Czerwony maszerują kolejne defilady, dowódcy dekorują się medalami, a 30 km od Kremla leżą po lasach ludzkie szczątki. </blockquote><blockquote>(...)<br />
<br />
Generałowie przypominają sobie o poległych przed rocznicami i wtedy dużo obiecują. A potem zapominają. I sumienie ich nie gryzie - uważa Ludmiła Aleksiejewa, znana działaczka demokratyczna. - Mój ojciec zginął w 1942 r. pod Rusą, gdzie Niemcy wybili całą naszą II Armię, bo Stalin dał jej obłąkany rozkaz przebicia się do oblężonego Leningradu. I kości tych ludzi do dziś walają się na ziemi. Jak mogę, wspomagam ochotników, którzy szukają szczątków żołnierzy w tamtych lasach. Daję im pieniądze, bo wiem, że jeśli nie oni, to nikt nigdy nie znajdzie mojego ojca.</blockquote><br />
A skąd się wziął ogólny szacunek 4 milionów niepogrzebanych? Jak się okazuje, to szacunek bardzo, bardzo konserwatywny - z ust "oficjalnych czynników":<br />
<br />
<br />
<br />
<blockquote>Minister obrony Rosji Siergiej Iwanow w wywiadzie dla "Rossijskiej Gaziety" przyznał, że do dziś nie pochowano "nieco mniej niż 4 mln" żołnierzy Armii Czerwonej zabitych w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Dodał jednak z dumą, że w ostatnich latach udało się odszukać i pochować szczątki 47 tys. poległych.</blockquote><br />
Jak ten szacunek ma się do rzeczywistości?<br />
<br />
<br />
<blockquote>To wstyd i hańba - przyznaje historyk Jurij Afanasjew. - Ale to nie tylko wynik niedbałości czy lekceważenia jednostki ludzkiej. Stalin celowo pozostawił niepochowane setki tysięcy poległych pod Moskwą, Nowgorodem Wielkim, Sankt Petersburgiem czy Smoleńskiem. Starał się ukryć prawdziwą cenę, jaką zapłacił nasz naród za to zwycięstwo. <br />
<br />
Stalin powiedział tuż po wojnie, że ZSRR stracił w niej 7 mln ludzi. - Gdyby po wojnie zbierano zwłoki z pól bitewnych, szybko okazałoby się, że to bezczelne łgarstwo - mówi Afanasjew. - Dopiero Chruszczow, który zdemaskował Stalina, powiedział o 20 mln ofiar. Dziś oficjalnie mówi się u nas o 27 mln zabitych, ale są historycy, którzy obliczają, że wojna w rzeczywistości pochłonęła ponad 40 mln obywateli Związku Radzieckiego. </blockquote><br />
<br />
No, redaktorze Radziwinowicz, wykazaliście się wówczas reakcjonizmem, zoologiczną nienawiścią do Kremla i całkowitym brakiem rewolucyjnej czujności. To przez takich jak wy do dziś króluje nieufność i pokutują rozmaite teorie spiskowe. Jak można było takim tekstem czcić tak sławetną rocznicę?<br />
<br />
Ale wróćmy do zwłok poległych w "Wielkiej Ojczyźnianej". Warto przypomnieć, <a href="http://adamkuz.blog.onet.pl/2,ID406165108,index.html">co się działo</a>, kiedy Polska czy Estonia zaczynały się nieśmiało zabierać do demontażu <i>pomników</i> - <b>nie grobów</b>! - sołdatów Krasnoj Armiej:<br />
<br />
<blockquote>Dziennik "Kommiersant" napisał, że Polska przystępuje do wojny z pomnikami. Według ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa NATO i UE dopuszczają do profanowania grobów żołnierzy radzieckich. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy Konstantin Kosaczow chce aby polski sejm zrezygnował z ustawy dekomunizacyjnej a zwierzchnik Cerkwi prawosławnej w Rosji, patriarcha Aleksij II ze zgrozą zauważył, że Polska i Estonia obrażają poległych żołnierzy radzieckich. </blockquote><br />
A co dokładnie w tym samym czasie z pomnikami i grobami robiono pod samą Moskwą? Oto <a href="http://wyborcza.pl/1,86738,4098909.html">kolejny tekst Radziwinowicza z GW</a>, tym razem z kwietnia 2007:<br />
<br />
<br />
<blockquote><br />
Gazety moskiewskie od kilku dni próbują wyjaśnić, dlaczego miejscowe władze postanowiły wyrzucić prochy bohaterów z mogiły w podstołecznych Chimkach tuż obok szosy łączącej Moskwę z lotniskami Szeremietiewo I i Szeremietiewo II. </blockquote><blockquote> Oficjalnie chodzi o to, że w tym miejscu szczególnie intensywnie pracują tirówki, które bez szacunku dla zmarłych zaśmiecają mogiłę - jak to określono w oficjalnym dokumencie - "odpadkami swej działalności". Wyrzucić ich stamtąd się nie da, bo tuż obok jest posterunek milicji, która, jak ironizuje Radio Echo Moskwy, "kryszuje" tirówki, czyli za pieniądze zapewnia im ochronę.<br />
<br />
Mieszkańcy Chimek nie wierzą ani w opowieści o prostytutkach, ani w obietnice miejscowych urzędników poszerzenia trasy o całe 100 metrów, które dziś dzielą ją od mogiły. Zdaniem Anatolija Baranowa, który namawiał sąsiadów do udziału w proteście przeciw rozkopywaniu grobu, władze wyciągają ręce po zajętą przez mogiłę cenną przydrożną działkę. Chcą tam zbudować biurowiec. <br />
<br />
- Mam dokument, który potwierdza, że chodzi właśnie o to - zapewnia Baranow.<br />
<br />
Protesty mieszkańców Chimek nic nie dały i pod koniec ubiegłego tygodnia mogiłę lotników rozryła koparka. Znalezione kości robotnicy wrzucili do plastikowego worka.<br />
<br />
Kiedy telewizje rosyjskie we wszystkich serwisach informacyjnych mówiły o "świętokradczym znieważeniu" pomnika żołnierza radzieckiego w Tallinie, reporterzy gazety "Nowe Izwiestia" próbowali ustalić, co się stało ze szczątkami lotników z Chimek. Jak się okazało, część kości robotnicy zostawili w ziemi na miejscu, gdzie była rozkopana mogiła.<br />
<br />
Gdzie jest reszta, nie wiadomo. Aleksander Daniłowski, rzecznik administracji Chimek, zapewnił dziennikarzy, że zostały one z pietyzmem przewiezione i przekazane do kostnicy w pobliskiej Schodni. Pracownicy kostnicy z kolei przysięgali, że szczątków lotników nikt im nie przywoził. A robotnicy, którzy przy rozkopanej mogile pakowali kości do worka, z reporterami rozmawiać nie chcieli.</blockquote><br />
<blockquote>Tłumaczyć się natomiast będzie sześciu młodych aktywistów partii komunistycznej - milicja aresztowała ich za udział w akcji protestacyjnej.<br />
<br />
- W Chimkach na pociąg odprowadzali nas miejscowi. Jako eskorta, bo ktoś ostrzegł, że tutejsza milicja spróbuje nas aresztować. A milicjanci przyszli po nas dopiero w pociągu. Bez wyjaśnień bili nas w wagonie. Najbardziej oberwało się 15-letniej Maszy Koljadzie, która nieprzytomna, ze wstrząsem mózgu trafiła do szpitala - opowiadał dziennikarzom Paweł Tarasow, który po biciu w pociągu ma kontuzję kręgosłupa.<br />
<br />
Koljada, Tarasow i czterej ich koledzy mają w najbliższą środę stanąć przed sądem oskarżeni o udział w nielegalnej demonstracji, zakłócenie porządku publicznego i czynny opór stawiany przedstawicielom władzy.</blockquote><br />
Zarówno w Tallinie, jak i w Krakowie, kiedy likwidowano pomniki okupacji, szczątki żołnierzy przeniesiono starannie na cmentarz wojskowy.<br />
<br />
Kiedy jeszcze mieszkałem w Polsce i bywałem na krakowskich Rakowicach 1/2 listopada, zawsze widziałem świeczki na grobach krasnoarmiejców na przyległym cmentarzu wojskowym. Sam też tam wtedy chadzałem.<br />
<br />
Teraz proszę przeczytać raz jeszcze sławetny apel sprzed kilku dni. I ocenić samodzielnie alarm o rzekomym braku szacunku dla grobów Czerwonej Niezwyciężonej w Polsce.<br />
<br />
Jedynym nieprzyjemnym zaskoczeniem było dla mnie nazwisko Dutkiewicza. W pozostałych wypadkach nie mogłem mówić o utracie szacunku, bo nie bardzo miałem co tracić.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-8333744302393452692010-05-08T16:59:00.000-07:002010-05-08T17:23:27.242-07:00Co Miedwiediew naprawdę powiedział o odpowiedzialności za zbrodnie?Tuż przed defiladą moskiewską wszystkie ważniejsze dzienniki - od <a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7852601,Prezydent_Rosji__Katyn__Dopuszczalismy_sie_falszowania.html">GW</a> do <a href="http://www.rp.pl/artykul/2,472242.html">Rzepki</a> - poinformowały za PAP, że Miedwiediew nawiązując do Katynia i innych zbrodniach komunistycznych powiedział rzekomo:<br />
<br />
<blockquote><i>Jeśli dzisiaj przymkniemy oczy na te zbrodnie, to w przyszłości takie zbrodnie mogą się powtórzyć - tak czy owak, w tej czy innej formie, w różnych krajach. Dlatego, choć brzmi to ostro, dla takich zbrodni rzeczywiście nie ma terminu przedawnienia. Ci, którzy je popełnili, powinni ponieść odpowiedzialność, niezależnie od tego, ile mają dzisiaj lat</i></blockquote><br />
Oto jak wygląda cała wiadomość w organie Michnika. Przytaczam news w całości, żeby nie było żadnych wątpliwości, w jakim kontekście próbuje się ten cytat umiejscowić:<br />
<br />
<blockquote><i><br />
<b><br />
"Katyń to przykład fałszowania historii", "Reżimu, jaki panował w ZSRR nie można określić inaczej, niż jako totalitarnego". "Ci, którzy je popełnili, powinni ponieść odpowiedzialność, niezależnie od tego, ile mają dzisiaj lat". To wypowiedzi prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa z wywiadu zamieszczonego w piątkowym wydaniu dziennika "Izwiestija".<br />
</b><br />
</i><br />
<i>Prezydent Rosji określił mord w Katyniu mianem "bardzo mrocznej stronicy (historii)". "Przy czym - jest to mroczna stronica, na której temat nie było prawdy. Do dzisiaj - sprawdziłem to - ludzie z pełną powagą prowadzą dyskusję na temat tego, kto podejmował decyzję o kaźni polskich oficerów" - powiedział.<br />
</i> <br />
<i>Według Miedwiediewa, dzieje się tak, gdyż "temat ten był prezentowany z absolutnie fałszywych pozycji". "Jest to właśnie przypadek fałszowania historii. Fałszowania historii dopuszczają się nie tylko ci, którzy mieszkają za granicą. Sami też dopuszczaliśmy do fałszowania historii" - podkreślił.<br />
<br />
"Prawda w końcu powinna zostać przedstawiona naszym ludziom i zagranicznym obywatelom, którzy są tym zainteresowani" - oznajmił gospodarz Kremla.<br />
<br />
<span class="txt_srodtytul"><b>"ZSRR - reżim totalitarny"</b></span> <br />
<br />
Miedwiediew powiedział też że reżimu, jaki panował w ZSRR nie można określić inaczej, niż jako totalitarny. "Niestety, był to reżim, przy którym tłumiono elementarne prawa i swobody. I nie tylko wobec własnych ludzi" - powiedział rosyjski prezydent.<br />
<br />
- Tak było również w innych krajach socjalistycznych. Nie da się tego wykreślić z historii - podkreślił Miedwiediew.<br />
<br />
<span class="txt_srodtytul"><b>Bez przedawnienia zbrodni</b></span> <br />
<br />
- Jeśli dzisiaj przymkniemy oczy na te zbrodnie, to w przyszłości takie zbrodnie mogą się powtórzyć - tak czy owak, w tej czy innej formie, w różnych krajach. Dlatego, choć brzmi to ostro, dla takich zbrodni rzeczywiście nie ma terminu przedawnienia. Ci, którzy je popełnili, powinni ponieść odpowiedzialność, niezależnie od tego, ile mają dzisiaj lat - powiedział Miedwiediew w wywiadzie. <br />
<br />
- Dla takich zbrodni nie ma terminu przedawnienia - bez względu na to, kto się ich dopuścił. Jest to kwestia naszej moralnej odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń - oznajmił.</i> </blockquote><br />
Konia z rzędem temu, kto pofatygował się do oryginału na <a href="http://www.izvestia.ru/pobeda/article3141617/">izvestia.ru</a> i sprawdził, o jakich zbrodniach Miedwiediew mówił naprawdę. Przytaczam cytat w całości. Kto słabo mówi po rosyjsku, niech posłuży się Google Translate albo Babelfish:<br />
<br />
<blockquote><pre wrap="">и: События в Прибалтике, на Украине, в Грузии говорят о том, что там история Второй мировой войны трактуется в угоду чьим-то политическим интересам. Однако нельзя не считаться с исторической памятью народов. Она всё-таки разная. Что надо делать, чтобы о погибших в борьбе с нацизмом повсюду вспоминали с благодарностью?
Медведев: Конечно, у каждой страны своя история. И бессмысленно говорить, что, скажем, события послевоенного периода принесли всем освобождённым странам только благоденствие. Однако здесь есть некое лукавство. Мы должны понимать: если бы Советский Союз вместе с другими странами антигитлеровской коалиции не освободил Европу, Европа была бы другой. Скорее всего это был бы большой концентрационный лагерь, который работал бы только на одно государство. Большинства людей, живущих сегодня в Европе, просто не было бы на свете. Я об этом недавно говорил,
когда мы вместе с нашими коллегами из Словакии отмечали День освобождения. Но, с другой стороны, события послевоенного периода - это уже иная часть истории, она абсолютно идеологизирована, и понятно, что Советский Союз как государство преследовал свои цели. Советский Союз был очень сложным государством. Если говорить прямо, тот режим, который сложился в СССР, иначе как тоталитарным назвать нельзя. К сожалению, это был режим, при котором подавлялись элементарные права и свободы. И не только применительно к своим людям (часть из которых после войны, будучи
победителями, переехала в лагеря). Так было и в других странах соцлагеря тоже. И, конечно, из истории это не вычеркнуть.
Но в том-то и заключается искусство историка, с одной стороны, а с другой стороны, здравомыслие обычного человека, чтобы отделить миссию Красной Армии и Советского государства в период войны от того, что происходило потом. Да, в жизни это очень сложно разделяется, но это необходимо сделать, чтобы ещё раз подчеркнуть: если бы не роль Красной Армии, если бы не колоссальная жертва, которую принёс на алтарь войны советский народ, Европа была бы другой. Современной, благополучной, процветающей, богатой, хорошо развивающейся Европы не было бы - это совершенно очевидно. И я думаю, что нужно быть глухим, чтобы не слышать этих доводов.
Думаю, что здесь нам нужно просто, не стесняясь, об этом рассказывать, не стесняясь, возвращаться к событиям того периода, говорить об этом на самых разных площадках: и в нашей стране, и у наших соседей - в государствах Европы, и с трибуны Организации Объединённых Наций, и просто во время всякого рода встреч, диспутов. Не надо стесняться рассказывать правду о войне - ту правду, которую мы так выстрадали. Я думаю, это будет честнее и правдивее всего.
Вы упомянули несколько стран, в которых происходит героизация нацистских преступников. Это очень печально. Да, конечно, никто не идеализирует роль Советского Союза в послевоенный период. Но ни в коем случае нельзя называть палачей жертвами. Те, кто ставит на одну доску роль Красной
Армии и роль фашистских захватчиков, совершают моральное преступление.
Хочу подчеркнуть, что немцы в этом смысле ведут себя гораздо более достойно, чем, скажем, некоторые представители прибалтийских государств, хотя для них это очень болезненная тема. С другой стороны, есть неотменённые послевоенные (и я уверен, они никогда не будут отменены) решения, включая решения Нюрнбергского суда. Именно там преступления нацистов были квалифицированы как преступления против человечности. Эти преступления не подлежат сроку давности, и за них ответственность должна наступать бессрочно.
и: После недавних громких процессов над нацистами в Европе в обществе возникла дискуссия - стоит ли судить дряхлых стариков? Не настала ли пора простить всех, кто ещё жив, даже нацистских преступников, чтобы то страшное время наконец окончательно ушло в прошлое?
Медведев: Вы имеете в виду те преступления, за которые судят небезызвестного Демьянюка? Но дело не в конкретных фамилиях. Такие преступления не подлежат сроку давности, о ком бы мы ни говорили. Это вопрос нашей моральной ответственности перед будущими поколениями, и, если мы сейчас закроем глаза на эти преступления, в будущем такие преступления могут повториться - так или иначе, в той или иной форме, в разных государствах. Поэтому, может быть, всё это звучит жестко, но эти преступления действительно не знают срока давности, и те, кто их совершил, должны понести ответственность, сколько бы им лет ни было.</pre></blockquote><br />
Niespodzianka, prawda?<br />
<br />
A poza tym polecam lekturę wywiadu w całości. Jest tam więcej takich fragmentów, które zupełnie zmieniają jego znaczenie. Co poniektóre brzmią, powiedziałbym, dosyć złowieszczo.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3413159863638926180.post-55218123954153285852010-05-08T14:47:00.000-07:002010-05-08T14:47:27.822-07:00defiladowa muzyka zwycięska<i>Jeden z postępowych polskich poetów, wicedyrektor biura prasowego wrocławskiego Kongresu w Obronie Pokoju w 1948 roku, laureat Państwowej Nagrody Artystycznej z 1950 roku i współpracownik polskiego wywiadu wojskowego w Berlinie zainspirowany wspólną wyprawą postępowych polskich mężów stanu na moskiewskie obchody przesławnego tryumfu nad nazizmem przesłał nam napisany specjalnie na tę okazję okolicznościowy wiersz.</i><br />
<b> </b><br />
<br />
<b> Dwie Ojczyzny</b><br />
<br />
To twoja wolność - śmierdzący samogon<br />
i byle dziwka w trykotowej bieliźnie,<br />
a moja wolność - czysty nieba ogrom.<br />
Dlatego mamy dwie różne Ojczyzny.<br />
<br />
Tobie Ojczyzną - transakcja giełdowa<br />
i wory mąki schowane po kryjomu,<br />
a mnie Ojczyzną - komora gazowa<br />
i oświęcimski płomień.<br />
<br />
<b> Tobie Ojczyzną - tryumfalny łuk,<br />
defiladowa muzyka zwycięska,<br />
a mnie Ojczyzną - parszywy grób<br />
w lasku pod Smoleńskiem!</b> <br />
<br />
Tobie Ojczyzną - spokojny kąt<br />
i kark, który posłusznie się gnie,<br />
a mnie Ojczyzną - spalony dom<br />
i rejestracja w NKWD.czepiechttp://www.blogger.com/profile/07166302731874900409noreply@blogger.com0